Paula Kania przegrała z Viktoriją Golubić 7:6(2), 1:6, 2:6 i już na I rundzie zakończyła swoją przygodę z singlowymi zmaganiami w Katowicach. Polka przyznała, że brakowało jej przede wszystkim sił, bowiem wcześniej zmagała się z wirusem i niemal nie trenowała.
- W pierwszym secie obie zagrałyśmy bardzo dobrze - powiedziała Kania. - Wydaje mi się, że publiczność miała frajdę z oglądania naszego tenisa. Później niestety zaczęło mi brakować sił i cierpliwości. Moja przeciwniczka to wykorzystała, co zresztą odzwierciedlił wynik. Wcześniej zmagałam się z wirusem. Jeśli chodzi o stronę fizyczną, brakowało mi sporo. Ciężko mi było odwrócić losy wielu piłek i powrócić na właściwe tory.
- Mecz nie zawsze toczy się pod moje dyktando. Nie zawsze jest tak, jak chcę. Viktorija dobrze odpowiadała na moją grę. Taktyka, którą ustaliliśmy przed spotkaniem, zaczęła wymykać mi się spod kontroli.
W trakcie trwania drugiego seta Kania poprosiła o pomoc medyczną, wywołując niepokój u wielu sympatyków. Polka przyznała, że to nic poważnego. - Miałam problemy z odciskami.
Sosnowiczanka wcześniej wspominała o tym, że chciałaby grać na korcie centralnym, ponieważ panują tam dużo lepsze warunki. Ostatecznie jednak musiała rywalizować na korcie numer 1.
- To nie jest moja decyzja. Ja wykonuję tylko swoją pracę i przyjmuję to jako normalną rzecz. Trzeba grać - dodała.