Marcin Motyka: Poślizg na mączce (komentarz)

PAP/EPA / MARIJAN MURAT
PAP/EPA / MARIJAN MURAT

Nad sobotnią porażką Agnieszki Radwańskiej z Laurą Siegemund, choć niespodziewaną i bolesną, należy szybko przejść do porządku dziennego. To nie była przegrana, po której trzeba zapalić lampkę ostrzegawczą, lecz zwykły poślizg na mączce.

W przeszłości Agnieszka Radwańska bywała w takiej sytuacji wielokrotnie. Polka wychodziła na kort i za pomocą swojego bogatego repertuaru zagrań wybijała tenis z głowy niżej notowanej rywalce. Ale w sobotnim półfinale turnieju WTA w Stuttgarcie Polka nie była "La Profesora". Była uczennicą, której lekcji udzieliła 71. zawodniczka świata, Laura Siegemund. Tenisistka, która w rodzinnym mieście przeżyła najpiękniejsze chwile w swojej wcale nie tak krótkiej karierze.

W meczu z Siegemund widzieliśmy gorszą wersję najlepszej polskiej tenisistki. Tę, którą chcemy oglądać jak najrzadziej. Radwańska była pasywna, nie przejmowała inicjatywy, w większości przypadków odgrywała krótką piłkę (stąd te 34 winnery Niemki). Taką postawą krakowianka wręcz zachęcała Siegemund, która szybko poczuła swoją szansę i jej nie wypuściła z rąk. Niemka niemal przez cały mecz była stroną dominującą i wynik 6:4, 6:2 jak najbardziej oddaje to, co w sobotni wieczór działo się na korcie.

Nad porażką z Siegemund nie ma jednak co rozdzierać szat. Po pierwsze - choć organizatorzy imprezy w Stuttgarcie sprowadzają mączkę prosto z paryskich cegielni i jest ona taka sama jak w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie, halowe warunki i betonowe podłoże, na którym usypana jest mączka, sprawiają, że zmagania w Porsche Arena mają niewiele wspólnego z klasyczną grą na kortach ziemnych. Prawdziwe zmagania na czerwonej nawierzchni na dobre ruszą wraz z początkiem maja i turniejem w Madrycie, a następnie w Rzymie, gdzie Radwańska prawdopodobnie nie wystąpi.

Po drugie - okres gry na kortach ziemnych nie jest dla Radwańskiej najważniejszym momentem sezonu. Co wielokrotnie podkreślali trenerzy Polki Tomasz Wiktorowski i Dawid Celt optymalna forma ma przyjść latem na dwie docelowe imprezy - Wimbledon i igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro.

Sobotnia przegrana Radwańskiej to przede wszystkim prztyczek w nos pewnych ekspertów, którzy już widzieli Polkę opuszczającą Stuttgart za kierownicą głównej nagrody turnieju samochodu Porsche 718 Boxster S. Cóż, sport znów pokazał, że uczy pokory jak mało która dziedzina życia.

Marcin Motyka

Zobacz więcej tekstów Marcina Motyki ->

Komentarze (33)
Pi-lotka
27.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
szarapow miszczu, z kim ty chcesz dyskutować skoro wszystkich blokujesz? 
avatar
sekup
25.04.2016
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Do tego zakutego łba Sharapova nic nie dociera i do znudzenia ględzi i powtarza ciągle to samo. To i powtórzę to co napisałem wczoraj o Szarapowej która dzięki temu, że wspomagała się lekiem po Czytaj całość
avatar
sekup
25.04.2016
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
Jakoś nie rozdzierano szat nad Andy Murrayem, gdy opromienionego świeżo zdobytym tytułem wielkoszlemowego US Open 2012, ograł w półfinale turnieju w Paryżu, bodajże 64 wówczas Jerzy Janowicz. N Czytaj całość
Krotoszyn
25.04.2016
Zgłoś do moderacji
4
1
Odpowiedz
Ci pseudo eksperci to nie Agę w tym Porsche widzieli tylko sami zamykali oczy i już jej na A4 prowadzili. A tu kupcia, nie ma się co na innych oglądać, samemu rakiety w dłonie i walczyć na kort Czytaj całość
avatar
Sharapov
25.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
pytanie do ekspertów - co musi wygrać Kerber aby być zasłużoną wiceliderką rankingu w tym roku? jest prawie połowa sezonu a miejsce drugie ma Radwańska nawet po porażce z półfinale z kwalifikan Czytaj całość