To nie były łatwe tygodnie dla Jeleny Janković. Od czasu kiedy skreczowała po pierwszym gemie meczu z Magdą Linette w Miami, Serbka walczyła z kontuzją ramienia.
- Uszkodziłam jeden z mięśni połączonych z szyją. Jak to sobie zrobiłam? Wkładając walizki na wózek. Każda z nich ważyła ponad 25 kilogramów i kiedy ułożyłam czwartą, poczułam, że coś jest nie tak z moim ramieniem - wytłumaczyła była liderka rankingu WTA w rozmowie z jednym z serbskich magazynów.
To był dopiero początek katorgi 31-latki z Belgradu, która żyła w strachu po kolejnych, coraz bardziej dołujących diagnozach lekarzy. - Nie mogłam oddychać, nie mogłam spać. Badania wykazały, że mam cystę na jednym z gruczołów szyjnych. Pierwsze diagnozy mówiły o tym, że mogę mieć raka, więc zdecydowałam się to potwierdzić. Na szczęście po 10 dniach piekła, wyniki badań okazały się negatywne - wyznała Janković.
- Przez cztery tygodnie praktycznie nie trenowałam, ale nie tracę optymizmu i z nadzieją patrzę w przyszłość. Nie mogę się doczekać kiedy znów zagram w turnieju, nie wiem jeszcze gdzie - powiedziała druga rakieta Serbii, której nazwisko wciąż widnieje na liście zgłoszeń do zawodów w Madrycie.