- Jeszcze w lutym nie byłam pewna, co mi dolega. Myślałam, że utrata przeze mnie wagi jest następstwem powrotu do zdrowego odżywania się, dlatego bardzo cieszyłam się z mojego życia poza kortem. Chodziłam normalnie na siłownię i byłam bardzo szczęśliwa powrotem do normalnych kształtów. Odżywiałam się prawidłowo, ale nic dramatycznego się nie działo - relacjonowała Marion Bartoli.
I wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. - Zakończyłam współpracę z Eurosportem i poleciałam do Nowego Jorku, gdzie zaprezentowałam moją nową kolekcję na New York Fashion Week. Po długiej podróży zaczęłam odczuwać lekkie zmęczenie, ale poleciałam jeszcze do Indii. Następnie wybrałam się do Miami i Dallas, gdzie poczułam się jeszcze gorzej. Mój organizm coraz bardziej odmawiał przyjmowania różnych pokarmów. Nie jestem pewna, ale prawdopodobnie podczas lotu musiałam złapać jakiegoś wirusa - wyznała Francuzka.
31-letnia Bartoli zaczęła tracić na wadze. - Nie mogę mieć nawet żadnego kontaktu z urządzeniami elektrycznymi. Aby używać mojego telefonu komórkowego, muszę stosować rękawiczki. Nie mogę nosić żadnej biżuterii, ponieważ moja skóra bardzo ostro na nią reaguje. Do tego nie mogę się myć wodą z kranu, ale jedynie tą mineralną - dodała mistrzyni Wimbledonu 2013.
- To nie jest życie, to przeżycie. Moje życie to koszmar. Nie życzę tego nikomu. Jest coraz gorzej, dlatego boję się o moje życie. Obawiam się, że pewnego dnia moje serca się zatrzyma - stwierdziła była siódma rakieta świata.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Rząsa: Robert Lewandowski udźwignął ciężar opaski kapitana (źródło TVP)
{"id":"","title":""}