Karolina Pliskova: Miałam wrażenie, że wszystko jest przeciwko mnie

PAP/EPA / ANDREW GOMBERT
PAP/EPA / ANDREW GOMBERT

W swoim debiucie w Mistrzostwach WTA Karolina Pliskova po dramatycznym boju pokonała Garbine Muguruzę, broniąc przy okazji jednej piłki meczowej. - Zawsze trzeba czekać na swoją szansę - przyznała Czeszka.

Karolina Pliskova zeszła z kortu jako zwyciężczyni dopiero po dwóch i pół godzinie walki, choć miała okazję uczynić to dużo wcześniej. Już w drugim secie prowadziła 3:1 i 3-0 w tie-breaku. - Już wtedy byłam bardzo blisko zwycięstwa. Muszę jednak przyznać, że Garbine mocno się poprawiła, także w kwestii serwisu. Była solidniejsza, nie popełniała już aż tak wielu błędów jak na początku i to znacznie utrudniło mi sprawę - wyjaśniła 24-latka z Lounego.

- Sama nie miałam żadnych problemów. Po prostu to Garbine grała świetnie, a kiedy jej wychodzi, nie masz zbyt wiele do powiedzenia. Podobnie jest zresztą ze mną, dlatego zawsze trzeba czekać na swoją szansę - dodała.

W decydującej odsłonie inicjatywa należała do Muguruzy, która objęła prowadzenie 5:2, a w kolejnym gemie miała nawet piłkę meczową przy swoim serwisie. - Wiem, że zawsze stać mnie na odrobienie jednego przełamania, więc taka strata nic nie znaczy, bo mogę szybko wyrównać, ale dwa breaki to już sporo, zwłaszcza przeciwko komuś tak dobrze serwującemu - powiedziała Czeszka.

- Nie wiem czy to stres, czy może chęć szybkiego zakończenia meczu, ale nagle zaczęła Garbine popełniać mnóstwo błędów z linii końcowej, a mnie pozostało tylko czekać i utrzymywać piłkę w grze - przeanalizowała piąta rakieta świata.

ZOBACZ WIDEO Rafał Patyra: Nawałce zaczynają się wymykać lejce z rąk

W poniedziałkowym spotkaniu wielokrotnie system challenge wskazywał na niekorzyść Czeszki, jednak ta starała się tym nie przejmować.

- Miałam wrażenie, że wszystko jest przeciwko mnie, nawet światło w Paryżu. Kilka piłek było naprawdę spornych. Ona trafiała w linie, ja trafiałam w linie, zdarzyło się kilka zagrań po siatce. Na początku trochę irytowało mnie to, że hawkeye jest nie po mojej myśli, ale w końcówce to właśnie to mnie uratowało, bo mogło być już 1:5, a z takiego stanu byłoby naprawdę ciężko wrócić - przyznała finalistka tegorocznego US Open.

Komentarze (0)