Od ostatniego oficjalnego występu Nadii Pietrowej minęły już prawie trzy lata. Rosjanka przegrała wówczas już w I rundzie zawodów w Charleston, w których triumfowała w 2009 roku. Od tamtego momentu moskwianka zapewniała o tym, że nie przekreśla swojej kariery, jednak z każdym dniem nadzieja jej kibiców była coraz mniejsza. Zwłaszcza po tak wielkim ciosie, jaki przytrafił się Rosjance kilka miesięcy wcześniej.
W wypadku samochodowym zginęła jej matka i pierwsza trenerka, Nadieżdy Iljiny, brązowej medalistki olimpijskiej z Montrealu w lekkoatletyce. Córce udało się dorównać temu osiągnięciu w 2012 roku, kiedy to wspólnie z Marią Kirilenko stanęły na najniższym stopniu podium na kortach Wimbledonu.
W rankingu WTA Pietrowa najwyżej plasowała się na trzecim miejscu. Było to w maju 2006, na fali 15 zwycięstw z rzędu, przypieczętowanej triumfem w zawodach w Berlinie. Moskwianka stała się automatycznie jedną z największych faworytek zbliżającego się Rolanda Garrosa, jednak podczas jednego z ostatnich treningów przed startem doznała poważnej kontuzji nogi, która nie tylko wykluczyła ją z gry w pełni możliwości w Paryżu, jak przez wiele kolejnych miesięcy. Łącznie przez całą karierę Pietrowa zdobyła 13 tytułów WTA w grze pojedynczej i 24 w deblu.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar - ekstremalna przygoda i szpital w jednym (TVP 2, 04.02.2017) (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Czy Nadia Pietrowa powinna jeszcze spróbować powrotu do zawodowego tenisa? 
