W pewnym momencie pojedynku na Rod Laver Arena Jekaterina Makarowa prowadziła już 6:2, 4:0, jednak po szaleńczej pogoni Cibulkovej rozstrzygnięcie nadeszło dopiero w III secie. W jego końcówce Słowaczka miała trzy breakpointy na 4:3, jednak ostatecznie to Rosjanka wygrała tego i dwa kolejne gemy, pieczętując swój awans do kolejnej rundy.
- Wszystko było w moich rękach, zwłaszcza w decydującej partii. Przez większość pojedynku przegrywałam, ale kiedy nareszcie karta się odwróciła, wiedziałam, że to jest ta chwila. Udało jej się posłać asa, ale dwóch pozostałych szans to ja nie wykorzystałam - przyznała szósta rakieta świata.
- Może lepiej byłoby przegrać w dwóch setach. Na pewno czułabym się wówczas lepiej niż teraz i mogłabym powiedzieć, że to po prostu nie był mój dzień. Taka porażka będzie boleć jeszcze przez kilka dni i siedzieć w mojej głowie, bo w wielu momentach czułam, że mam ten mecz pod kontrolą - dodała.
Poproszona o krótką analizę swojej gry w sobotnim meczu, Cibulkova rozpoczęła od swojego serwisu. - Od początku nie działał zbyt dobrze. Do tego popełniałam zbyt dużo prostych błędów i nie mogłam znaleźć swojego rytmu. Nie byłam zadowolona z tego jak gram, ale z każdą minutą spędzoną na korcie było coraz lepiej - wyjaśniła 27-latka z Bratysławy.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców
- Tak naprawdę uświadomiłam sobie, że mogę odwrócić ten wynik już w trzecim secie. Przy takich porażkach chciałoby się cofnąć o te kilka kwadransów i podjąć kilka innych decyzji, jednak jest już za późno - dodała.
Na początku III seta, tuż po przełamaniu powrotnym Słowaczki, Makarowa poprosiła o przerwę medyczną, uskarżając się na skurcze w prawej dłoni. - Być może udawała, może nie. Nawet nie chcę o tym myśleć. To trochę zbiło mnie z tropu i popsuło mój rytm, ale na pewno to nie dlatego przegrałam - wyjaśniła triumfatorka ubiegłorocznych Mistrzostw WTA.