W piątek Sam Querrey przegrał mecz o finał Wimbledonu 2017 z Marinem Ciliciem 7:6(6), 4:6, 6:7(3), 5:7. - Dla nas obu był to trudny mecz. Szkoda, że w czwartym secie straciłem przewagę breaka, ale w gemie, w którym mnie przełamał, zagrał niesamowicie. Zresztą cały mecz grał na wysokim poziomie - mówił Amerykanin.
Dla Querreya to piąta porażka z Chorwatem w piątej konfrontacji, w tym trzecia w Wimbledonie. - Wiedziałem, że on nie ma wielu słabych stron. Ale czułem też, że on wie, iż jestem dobrym tenisistą. Nie miałem wątpliwości, po co wychodzę na kort i nie czułem większej presji. Prawdę mówiąc, mocniej denerwowałem się ćwierćfinałem z Murrayem - skomentował tenisista z San Francisco.
Przegrywając, Querrey nie awansował do debiutanckiego wielkoszlemowego finału. Nie został także pierwszym amerykańskim finalistą Wielkiego Szlema od 2009 roku, kiedy o tytuł w Wimbledonie zagrał Andy Roddick. Ale i tak czuł się usatysfakcjonowany swoim występem na londyńskich kortach.
29-latek wyraził też nadzieję, że w przyszłości co najmniej powtórzy swój tegoroczny wynik w Wimbledonie. - Czuję, że stać mnie na grę na wysokim poziomie i pokonywanie najlepszych tenisistów świata. W ciągu ostatniego roku poprawiłem swój tenis, ale by myśleć o największych triumfach, muszę nieco zmienić styl, zacząć grać nieco bardziej agresywnie. To sprawi, że na trawie będę jeszcze groźniejszy, ale powinno też dać efekty w pozostałych turniejach wielkoszlemowych.
ZOBACZ WIDEO Iga Baumgart w nowej roli. Piotr Małachowski pod gradobiciem pytań