Sam Sumyk został trenerem Garbine Muguruzy we wrześniu 2015 roku i doprowadził ją do triumfu na kortach Rolanda Garrosa w sezonie 2016. Francuz nie był obecny podczas tegorocznego Wimbledonu, ponieważ poleciał do Kalifornii, by być razem ze spodziewającą się narodzin dziecka żoną.
Sumyk pozostawał w stałym kontakcie ze swoją podopieczną. W Londynie nad wszystkim czuwała Conchita Martinez. - Conchita jest wspaniałą osobą, która wiele rzeczy czyni lepszymi. Jest doskonałym dodatkiem do naszego zespołu. Nasz związek jest czymś naturalnym, co tworzy sporo harmonii - powiedział "El Mundo" Sumyk, jeszcze zanim Muguruza wzniosła w górę okazałe trofeum.
Podczas ceremonii dekoracji Hiszpankę zapytano nawet, czy ma jakąś wiadomość do przekazania dla Sumyka. - Oto ona - rzekła Muguruza, kierując w stronę kamery nagrodę za zwycięstwo na trawnikach Wimbledonu. W sobotnim finale pokonała Amerykankę Venus Williams 7:5, 6:0.
Od kilku miesięcy dziennikarze i fani zastanawiają się, czy Martinez mogłaby przejąć obowiązki pierwszej trenerki. Relacje kortowe Muguruzy i Sumyka bywały różne. Wszyscy pamiętają sytuację z Miami, gdzie tenisistka nie wytrzymała i kazała szkoleniowcowi "zamknąć się".
Martinez, triumfatorka Wimbledonu 1994, nie zamierza jednak robić konkurencji Sumykowi. Francuz będzie towarzyszył tenisistce już podczas jej występu w Stanfordzie. - Cały czas jestem kapitanem hiszpańskiej drużyny w Pucharze Davisa oraz Pucharze Federacji. Pozostaję oczywiście w kontakcie z każdą tenisistką czy tenisistą, ale teraz Sam będzie trenował razem z Garbine. Ja zazwyczaj nie jeżdżę na US Open - stwierdziła Martinez.
ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Boks jest dla mnie świętością, nie pójdę w stronę MMA
I jeszcze jacys kompletni psychole co jakis czas podnosza kwestie 5 setow dla kobiet.Czy odbilo im juz na full ?