W 2013 roku był magiczny Wimbledon w singlu (ćwierćfinał, w którym przegrał z Jerzym Janowiczem). Cztery lata później Łukasz Kubot stał się jednym z najwybitniejszych przedstawicieli białego sportu w Polsce. Pomógł mu w tym Brazylijczyk Marcelo Melo, z którym stworzył zabójczy duet, doskonale uzupełniający się, wytrzymujący presję w najtrudniejszych momentach. Ich wspaniale układająca się współpraca będzie trwała w 2018 roku.
Gdyby żył mistrz suspensu, Alfred Hitchcock, z drogi Łukasza i Marcelo po triumf w Wimbledonie 2017 mógłby stworzyć kolejny niezapomniany dreszczowiec. Polak i Brazylijczyk nie tylko trafili do panteonu mistrzów londyńskiego szlema, ale dokonali tego w okolicznościach pełnych napięcia. Wygrali cztery pięciosetowe mecze, w tym w finale z Oliverem Marachem i Mate Paviciem. Granica między euforią a rozpaczą była bardzo cienka.
Kubot wcześniej wygrał Australian Open (2014 ze Szwedem Robertem Lindstedtem), ale jeśli ktoś chce znaleźć się w gronie najwybitniejszych deblistów, musi mieć na swoim koncie triumf w Wimbledonie. Jest to ostatni wielkoszlemowy turniej, w którym w grze pojedynczej i podwójnej obowiązują identyczne zasady, czyli klasyczna formuła do trzech wygranych setów bez tie breaka w piątym. Dlatego Wimbledon tak bardzo działa na wyobraźnię całego sportowego świata. Triumfy w singlu i deblu mają identyczną wartość. Zwyciężając w Londynie, Łukasz został rycerzem polskiego sportu. 15 lipca 2017 roku, w 607. rocznicę bitwy pod Grunwaldem, stworzona została historia ponadczasowego triumfu, jakiego nigdy wcześniej w naszym tenisie nie było.
Pięć lat po singlowym finale Agnieszki Radwańskiej w decydującym meczu w świątyni tenisa wystąpił Łukasz Kubot. Razem z Marcelo Melo stoczyli heroiczną batalię. Zapewnili sobie nieśmiertelność po jednym z najbardziej niezwykłych finałów w historii Wimbledonu. Zostali absolutnymi królami kortów trawiastych. Przeszli przez tę fazę sezonu niepokonani, wygrywając 14 meczów.
ZOBACZ WIDEO: Na czym polega praca drugiego trenera Agnieszki Radwańskiej? "Obowiązków jest bardzo dużo"
Triumf w Wimbledonie, trzy wygrane turnieje rangi ATP World Tour Masters 1000 (Miami, Madryt, Paryż), w regularnym cyklu ustępujące prestiżem tylko wielkoszlemowym imprezom. Do tego finały w Indian Wells i Szanghaju (również Masters 1000) oraz londyńskiego Turnieju Mistrzów. W sumie zdobył sześć tytułów (doliczyć jeszcze trzeba Den Bosch i Halle). To ubiegłoroczny dorobek Kubota.
Łukasz zrobił coś, czego wcześniej nie udało się żadnemu przedstawicielowi białego sportu z kraju nad Wisłą. Polska do tej pory nie miała swojego reprezentanta na szczycie rankingu tenisowego. Agnieszka Radwańska dotarła do drugiego miejsca wśród singlistek, podobnie jak Wojciech Fibak w klasyfikacji deblistów. W poniedziałek 8 stycznia Kubot rozpoczął sezon (w Sydney razem z Melo awansowali do ćwierćfinału) i po raz pierwszy został numerem jeden rankingu gry podwójnej.
- Za nami fantastyczny sezon, ale czekamy już na kolejny. Nie myślimy o przeszłości, nie ma nic starszego niż wczorajszy mecz. Po takim sezonie, gdy wygraliśmy najbardziej prestiżowy turniej jakim jest Wimbledon, oczekiwania są coraz większe. Będziemy występowali w roli faworytów, pojawi się na nas większa presja, z kolei rywale nie będą mieli nic do stracenia. Nie boimy się jednak tego, trzeba się z tym zmierzyć - mówił Kubot podsumowując 2017 rok na światowych kortach.
Jego sukcesy docenili kibice. W Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski zajął czwarte miejsce. Wyżej z tenisistów byli tylko Jadwiga Jędrzejowska, najlepsza w 1936 i 1937, trzecia w 1931, Ignacy Tłoczyński, drugi w 1931, oraz Władysław Skonecki, Wojciech Fibak i Agnieszka Radwańska, na trzeciej pozycji, odpowiednio w 1950, 1976 i 2015 roku.
Piękną i lśniącą zbroją Łukasza Kubota okazała się pokora, sumienność, niebywały hart ducha i niezrażanie się przeciwnościami losu. Oto prawdziwy rycerz polskiego sportu, imponujący wytrwałością, walczący do ostatniej kropli potu, zawsze uczciwie. Nieśmiertelny!
Łukasz Iwanek
Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->
Powodzenia w kolejnych sportowych bojach!
PS. Artykuł i tytuł moim zdaniem naz Czytaj całość