Zeszłoroczna półfinalistka turnieju singla dwukrotnie nie popisała się w pojedynku z Timeą Babos w ramach I rundy Australian Open 2018. Najpierw pokłóciła się z sędzią Fergusem Murphym o to, że na korcie nie ma dla niej porcji bananów. Za opóźnianie gry Amerykanka otrzymała od arbitra ostrzeżenie.
Kolejny raz Coco Vandeweghe dała znać o sobie w negatywny sposób w drugim secie, gdy pozwoliła sobie na obraźliwe słowa w stosunku do rywalki. Amerykanka powiedziała do przeciwniczki "pi...rz się pier...na dzi...o" i czujny sędzia to usłyszał. Murphy ukarał za to reprezentantkę USA stratą punktu.
- Ona zawsze traci panowanie nad sobą. W każdym meczu musi rozwalić kilka rakiet. W pierwszym przypadku wydaje mi się, że została ukarana za opóźnianie gry, a w drugim chyba za obrażanie mnie. Jeśli sędzia coś słyszał, to musiało paść jakieś niewłaściwe słowo - stwierdziła Węgierka, która wygrała ostatecznie 7:6(4), 6:2.
Vandeweghe nie uniknęła kary finansowej za swoje zachowanie. Za obraźliwe słowa skierowane do Babos musi zapłacić 10 tys. dolarów. Nałożona na Amerykankę kara to jak na razie najwyższa w Australian Open 2018.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Celt o cierpieniu Agnieszki Radwańskiej. "Każdy organizm ma swój kres"
Rozumiem niszczenie rakiet, przeklinanie, ale obrażanie kogoś w taki sposób to coś godnego potępienia w 'białym' sporcie...
czy lubie V jak Vandeweghe,jeszcze lubie