Występ w Australian Open 2018 zakończył się dla Rafaela Nadala rozczarowaniem. Z powodu kontuzji mięśnia lider rankingu ATP nie dokończył ćwierćfinałowego meczu z Marinem Ciliciem. - Kiedy odniosłem kontuzję, wiedziałem, że to nic poważnego. Łatwiej jest zaakceptować uraz, który nie wymaga specjalnego leczenia. Szkoda, bo uważałem, że byłem dobrze przygotowany. Czułem, że osiągnąłem właściwy poziom i miałem duże aspiracje - mówił w programie "Ultima Hora".
Po triumf w Melbourne sięgnął Roger Federer, który w finale pokonał Cilicia i został pierwszym mężczyzną z 20 tytułami wielkoszlemowymi w grze pojedynczej. Hiszpan, zapytany o rekord Szwajcara, odparł: - Jest nieprawdopodobny, ale nie nieosiągalny.
- To osiągnięcie mnie ani nie martwi, ani o tym nie myślę - kontynuował Nadal, 16-krotny mistrz Wielkiego Szlema. - Kiedy porównujesz się do innych, zawsze możesz być sfrustrowany, bo przeważnie znajdzie się ktoś, kto ma więcej tytułów. Ja na to nie patrzę. Podążam swoją drogą. Jestem zadowolony z tego, co robię, i z tego, co mi daje życie.
Majorkanin nie potrafił znaleźć odpowiedzi na pytanie, czy obecna era tenisa jest najbardziej wymagająca w historii. - Trudno mi o tym mówić, bo sam w tym uczestniczę. Kiedy wchodziłem do rozgrywek, byli w nich Coria, Nalbandian, Hewitt, Safin czy Ferrero. My wkroczyliśmy i przebiliśmy to pokolenie. Ale to były całkiem inne lata - ocenił.
- Tenis jest ważną częścią mojego życia, prawie zawsze był priorytetem, ale nigdy nie był jedyny. Jest też wiele innych rzeczy, które mnie uszczęśliwiają. Żyję ze swoją rodziną, widuję przyjaciół, mieszkam w swoim mieście. To sprawy, które bardzo cenię - dodał Nadal, który planuje wrócić na kort pod koniec lutego na turniej ATP World Tour 500 w Acapulco.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Celt o cierpieniu Agnieszki Radwańskiej. "Każdy organizm ma swój kres"