Rozpoczęta w lipcu współpraca Alexandra Zvereva z Juanem Carlosem Ferrero dobiegła końca kilkanaście dni temu. W tenisowym światku przyjęto to z zaskoczeniem, bo pod okiem hiszpańskiego trenera Niemiec rozwinął swoją grę, awansował na trzecie miejsce w rankingu ATP i stał się poważnym kandydatem do największych triumfów.
Zapytany o przyczynę rozstania Ferrero wskazał "nieprofesjonalny tryb życia" byłego już podopiecznego. Tenisista natomiast odpowiedział, że on i hiszpański szkoleniowiec "inaczej patrzą na tenis".
Wydawało się, że sprawa jest zakończona. Ale na konferencji prasowej podczas rozgrywanego w obecnym tygodniu turnieju w Acapulco, gdzie Zverev dotarł do półfinału, tenisista z Hamburga rzucił nowe światło na kulisy rozstania z Hiszpanem.
- Po zakończeniu Australian Open doszło między nami do kłótni. Ta sprawa dotyczyła tylko mnie i jego. Spieraliśmy się, tak jak często spieram się z ojcem, jednak w pewnym momencie on wykazał się brakiem szacunku dla mnie i dla pozostałych członków mojego zespołu - mówił bez ogródek Zverev.
ZOBACZ WIDEO Złoty gol Dybali. Juventus Turyn ograł Lazio Rzym [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Na odpowiedź Ferrero nie trzeba było długo czekać. Hiszpan na łamach dziennika "Marca" po raz kolejny podkreślił, że przyczyną zakończenia współpracy była postawa Niemca. - Mówiłem mu o tym od pierwszego dnia. Prosiłem, aby przede wszystkim był punktualny. Mówiłem, że to nie w porządku, iż spóźnia się 20 czy 30 minut na treningi. Podkreślałem, że większa dyscyplina pomoże mu w karierze i pozwoli stać się jeszcze lepszym tenisistą - wymieniał.
Zverev nie odpowiedział na te zarzuty. Zaprzeczył natomiast informacjom, jakoby jego nowym trenerem miał zostać Boris Becker. - To duże nieporozumienie. Nie zamierzam pracować z Borisem. On jest koordynatorem męskiego tenisa w Niemieckim Związku Tenisowym, więc zapewne będzie na tych samych turniejach, co ja, i to jest jedyna relacja, jaka nas łączy. On jest zawsze przeze mnie mile widziany, jeśli chce oglądać moje mecze - wyjaśniał 20-latek z Hamburga.