Za Bernardem Tomiciem bardzo trudny czas. Tenisista zmagał się z problemami zdrowotnymi, mentalnymi i zawodowymi. Najpierw zażądał dzikiej karty do głównej drabinki styczniowego Australian Open. Gdy mu odmówiono, stwierdził, że nie ma zamiaru występować w kwalifikacjach. W eliminacjach ostatecznie wystąpił, lecz ich nie przeszedł.
Następnie, skuszony dużym honorarium, zdecydował się wziąć udział w I’m a Celebrity...Get Me Out of Here" - reality show realizowanym przez stację telewizyjną Network Ten. Biorą się w nim udział australijscy celebryci, którzy w afrykańskiej dżungli muszą wykonywać powierzone im zadania. Entuzjastycznie podchodził do możliwości wzięcia udziału w programie, ale jego nastawienie szybko uległo zmianie. Został pokąsany przez węza i - jak stwierdził - wpadł w depresję. Po trzech dniach zrezygnował. Został pierwszym spośród 11 uczestników najnowszej edycji "I’m a Celebrity...Get Me Out of Here", który postanowił wrócić do domu.
Z kolei po powrocie do Australii zaatakował na łamach mediów. Udzielił mocnego wywiadu, w którym stwierdził, że "nie miał dzieciństwa", "jest maszyną do odbijania piłek stworzoną przez ojca", "nie cierpi tenisa", uznał, że współczesny tenis jest "zbyt wymagający" oraz zarzucił skorumpowanie władzom Tennis Australia.
Po tych wszystkich wydarzeniach wyciszył się i skupił na pracy. W tym tygodniu wreszcie powrócił do rozgrywek. Wziął udział w challengerze w Lille i był to jego pierwszy start od drugiego tygodnia stycznia, kiedy to zagrał w kwalifikacjach Australian Open. Powrót do rozgrywek nie okazał się udany. We wtorkowy wieczór, w pojedynku I rundy imprezy Play In Challenger Lille, przegrał 2:6, 6:2, 4:6 z klasyfikowanym na 251. miejscu w rankingu ATP Francuzem Antoine'em Hoangiem.
Tomic musi nadrabiać stracony czas. W rankingu spadł na 181. miejsce - najniższe od 4 kwietnia 2011 roku. A przecież w październiku skończy 26. rok życia i trudno go uznawać za tenisistę młodego-zdolnego. Ale najważniejsze, że wrócił do rozgrywek. I choć nie po raz pierwszy i znów nie bez własnej winy wpadł w ostry zakręt, należy mu życzyć, aby jak najszybciej wyszedł na prostą. Bo to niesamowicie utalentowany tenisista, który mając ledwie 18 lat zanotował ćwierćfinał Wimbledonu. A niewielu może się poszczycić takim sukcesem w tak młodym wieku.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: francuska kick-boxerka niczym Jean-Claude Van Damme