Peter Gojowczyk przyjechał do Paryża prosto z Genewy, gdzie przegrał w finale z Węgrem Martonem Fucsovicsem. Mimo zmęczenia przystąpił do pojedynku z Brytyjczykiem Cameronem Norrie'em i skreczował przy wyniku 1:6, 0:2. Po meczu argumentował swoją decyzję tym, że już w pierwszym secie poczuł ból biodra.
Mimo takich wyjaśnień organizatorzy uznali, że powinien zrezygnować ze startu i zwolnić miejsce w głównej drabince dla "szczęśliwego przegranego" z eliminacji. Zgodnie z obowiązującymi od stycznia przepisami otrzymałby za to połowę premii za występ w I rundzie, czyli w przypadku Roland Garrosa 2018 kwotę 20 tys. euro.
Organizatorzy turniejów Wielkiego Szlema walczą z kreczami w pierwszej fazie zawodów, gdyż wcześniej sporo graczy przyjeżdżało kontuzjowanych i wychodziło na kort tylko dla pieniędzy. Po zeszłorocznym Wimbledonie uznano, że czas na debatę na temat tego problemu i postanowiono wprowadzić zmiany.
Ponieważ Niemiec nie zastosował się do obowiązujących przepisów, został ukarany finansowo. Z jego nagrody pieniężnej odpisano 25 tys. euro, zostawiając 15 tys. euro. To druga taka kara w tegorocznym Wielkim Szlemie. W styczniu niemal całą premię za I rundę Australian Open 2018 stracił inny Niemiec, Mischa Zverev.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: przepiękny gol w A klasie