- Grałam ze Sloane tak wiele razy i wiedziałam, że ona jest bardzo trudną przeciwniczką. Tak właściwie to byłam przygotowana na trzygodzinny mecz. Spodziewałam się długich wymian i przede wszystkim nie zamierzałam się poddawać, nawet w przypadku jej prowadzenia. To było najważniejsze. Zachowałam koncentrację, wierzyłam w wygraną i nigdy się nie poddałam - powiedziała Simona Halep.
W zeszłym roku Rumunka przegrała w finale Rolanda Garrosa z Jeleną Ostapenko, choć wygrała pierwszego seta i miała przewagę w drugiej partii. W pojedynku ze Sloane Stephens sytuacja była inna, ponieważ tenisistka z Konstancy musiała gonić wynik. Ostatecznie udało się jej zwyciężyć 3:6, 6:4, 6:1. - Powiedziałam sobie, że jest szansa na powrót do gry i wygrać ten mecz. Wierzyłam w to, a z czasem byłam bardziej zrelaksowana. Wówczas byłam w stanie zrobić na korcie więcej rzeczy. To dzięki temu byłam w stanie odnieść zwycięstwo - wyznała liderka rankingu WTA.
Halep sięgnęła po pierwsze wielkoszlemowe mistrzostwo w zawodowej karierze. Równo 10 lat wcześniej triumfowała w Paryżu w turnieju juniorek, dlatego teraz jeszcze bardziej pokochała francuską stolicę. - Kiedy wygrałam tytuł juniorski, powiedziałam sobie, że jeśli mam zdobyć wielkoszlemowe trofeum w zawodowej karierze, to musi się stać to w Paryżu. To coś szczególnego i z pewnością na zawsze pozostanie w moim sercu. To moje ulubione miasto, bardzo romantyczne miasto - stwierdziła pierwsza rakieta świata.
Rumunka przegrała finały Rolanda Garrosa 2014 i 2017 oraz uległa Karolinie Woźniackiej w meczu o tytuł w Australian Open 2018. Mimo tego zachowała spokój i cierpliwie czekała na swoją kolejną szansę. - Wywalczenie pierwszej pozycji w rankingu WTA dodało mi pewności siebie i trochę ulżyło, ponieważ osiągnęłam coś naprawdę wielkiego. Po tym mogłam się skupić na wygraniu turnieju wielkoszlemowego - zakończyła Halep.
ZOBACZ WIDEO: Mundial 2018. Grzegorz Krychowiak: Kontuzja Kamila Glika to tragedia