W drugim dniu turnieju, dwa z trzech rozgrywanych na korcie centralnym spotkań rozstrzygnęły się dopiero w trzecich setach. Zanim jednak doszło do tych tenisowych maratonów, niespodziankę sprawiła rumuńska kwalifikanta, Ioana Raluca Olaru, która odesłała do domu Jelenę Dokic. W kolejnym meczu faworyzowana Daniela Hantuchova poradziła sobie z Hiszpanką Nurią Llagostera-Vives, ale walka trwała aż trzy sety. Trzy partie musiała także rozegrać Urszula Radwańska z Ukrainką Marią Korytcewą. Ku radości nielicznych kibiców wygrała Polka, ale zwycięstwo kosztowało ją wiele sił i nerwów. Oto co po swoich występach mówiły zawodniczki:
Jelena Dokic: Zagrałam dziś najsłabszy mecz w ostatnich dwóch latach. Pojedyncze, dobre zagrania przeplatałam seriami słabych i to była jedna z przyczyn porażki. Być może pewnym usprawiedliwieniem będzie fakt, że na mączce rozegrałam zbyt mało spotkań, a wynika to że źle zaplanowanego kalendarza tegorocznych startów. Turnieje w których ostatnio grałam zmuszały mnie do częstej zmiany nawierzchni, a to nigdy dobrze się nie kończy. Przyznam też, że sporo sił straciłam podróżując między Europą i Australią, co było związane z moimi występami w Pucharze Federacji. Szkoda, że w Warszawie już w tym roku nie zagram, bo turniej bardzo mi się podoba. Grałam wcześniej na kortach Warszawianki i wszystko było O.K, ale turniejowi na nowym obiekcie też niczego nie można zarzucić. Jeśli tylko będę mogła to chętnie wrócę tu w przyszłym roku.
Daniela Hantuchova: Wiedziałam, że Hiszpanka jest bardzo dobrą zawodniczką, szczególnie gdy gra na nawierzchni ziemnej. Ja musiałam jednak trochę czasu poświęcić, by się do tutejszej nawierzchni przyzwyczaić. Jestem jednak bardzo zadowolona, że mecz zakończył się moim zwycięstwem. Czy chcę ten turniej wygrać? Nie myślę o tym i koncentruję się teraz na kolejnym spotkaniu. Praktycznie nie ma dla mnie znaczenia, która z dziewczyn będzie moją rywalką. Obie, czyli Urszula Radwańska i Ukrainka Maria Korytcewa grają bardzo dobrze (Hantuchova spotka się w środę z Urszulą Radwańską – przyp. red.). Muszę jeszcze przyznać, że w Warszawie zawsze czułam się bardzo dobrze i dlatego jestem tu znowu, mimo, że za kilka dni rozpoczyna się już turniej w Paryżu.
Urszula Radwańska: Pierwszy wygrany set dzisiejszego meczu spowodował, że trochę się zdekoncentrowałam. Ukrainka zaczęła grać bardzo dobrze i praktycznie nic nie mogłam zrobić. Zanim wróciła koncentracja uciekł drugi set. Udało się pokonać Korytcewą w trzeciej partii i bardzo się z tego cieszę. Nie było dziś zbyt wiele publiczności, ale słyszałam doping, który na pewno mi pomógł. Mam jednak wrażenie, że niektóre zawodniczki w swoich ojczystych krajach mają większą pomoc ze strony kibiców niż to było dzisiaj na Legii. W drugim secie uderzyłam rakietą o ziemię? Nie pamiętam tego momentu, raczej staram się panować nad nerwami, bo po maturze chyba wydoroślałam (śmiech), ale jeśli tak było, to złość bardzo szybko mi przeszła. Jeżeli chodzi o jutrzejszy mecz z Danielą Hantuchovą, to myślę, że pomoże mi Agnieszka, która już kilka razy z nią grała. Ja jeszcze nie i nawet nie widziałam jej dzisiejszego spotkania.