Parę tygodni temu Francesca Schiavone poinformowała, że przekaże bardzo ważną nowinę podczas konferencji prasowej na US Open 2018. 38-latka z pasją grała w tenisa w ostatnich miesiącach, ale jej pozycja w rankingu WTA była coraz niższa. W takim wieku trudno włączyć się do walki wyższe cele, dlatego można było się spodziewać podjęcia decyzji o zakończeniu kariery.
Schiavone spędziła na światowych kortach 22 lata. To była piękna kariera. Singlowe ćwierćfinały i deblowe półfinały wszystkich imprez Wielkiego Szlema. Osiem tytułów w grze pojedynczej i siedem w grze podwójnej zawodów głównego cyklu. Przede wszystkim jednak historyczny triumf na kortach Rolanda Garrosa w 2010 roku. Została tym samym pierwszą Włoszką, która wygrała turniej wielkoszlemowy w singlu. W kolejnym sezonie dotarła jeszcze w Paryżu do finału.
- W wieku 18 lat miałam dwa marzenia. Chciałam wygrać Rolanda Garrosa, a następnie awansować do Top 10 rankingu WTA. Zrealizowałam je i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa - powiedziała podczas środowego spotkania z dziennikarzami.
Pochodząca z Mediolanu Schiavone trzykrotnie wzięła udział w igrzyskach olimpijskich. Do tego była w drużynie, która trzy razy sięgnęła po Puchar Federacji. Niezwykle sympatyczna i radosna zawodniczka zapowiedziała, że teraz będzie chciała pozostać przy tenisie, ale w charakterze trenerki. Chciałaby doprowadzić swoją przyszłą podopieczną do triumfu w Wielkim Szlemie.
ZOBACZ WIDEO Mocny charakter polskiej triumfatorki Wimbledonu. "Wiele rzeczy musi wydobyć krzykiem"