Reforma Pucharu Davisa wzbudziła ogromne kontrowersje w świecie tenisa. Przypomnijmy, że od przyszłego roku te rozgrywki zmienią swój kształt. Nie będzie już formuły z meczami u siebie i na wyjeździe w Grupie Światowej, a turniej finałowy potrwa tydzień i będzie w nim uczestniczyło 18 reprezentacji. Te zmiany zostały przeprowadzone przez Międzynarodową Federację Tenisa (ITF) we współpracy z grupą kapitałową Kosmos.
Niemal wszyscy najlepsi tenisiści świata, na czele z Rogerem Federerem, Novakiem Djokoviciem czy Alexandrem Zverevem, skrytykowali te zmiany. Stwierdzili, że nowy Puchar Davisa straci swoją duszę oraz podkreślili, że mało który gracz po trudach wyczerpującego sezonu będzie jeszcze chciał uczestniczyć w dodatkowym tygodniowym turnieju (finałowe zmagania będą bowiem rozgrywane w połowie listopada).
Lecz pojawił się tenisista, który zadeklarował chęć gry w zreformowanym Pucharze Davisa. To Robin Haase. Holender powiedział, że chętnie wystąpi w turnieju. Z powodów finansowych. - Dają tenisistom 150 tys. dolarów. Nie jestem w stanie odmówić takiej kwoty. Może ktoś z czołowej "20" rankingu jest w stanie to zrobić, ale ja nie - powiedział Haase w rozmowie z portalem nos.nl.
Solidna premia finansowa to jednak jedyna zachęta dla tenisisty z Hagi, by wziąć udział w Pucharze Davisa. O reformie tych rozgrywek również ma negatywne zdanie. - To, jak przebiegał proces, jest oburzające. ITF i Kosmos szybko przeforsowały reformę, bo chciały uprzedzić ATP. Obawiam się, że Puchar Davisa będzie odbywał się jeszcze przez rok czy dwa. A co potem, jeśli wszystko zawiedzie? - zapytał.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Sobowtór Zlatana Ibrahimovicia gra w koszykówkę. Wygląda identycznie!