Finałowe rozdanie w radomskim Tennis Europe dla Anusiewicz i Braciszewicza

 / Znicz
/ Znicz

Ponad 100 zawodników, którzy w przyszłości być może będą odpowiadać za wizerunek światowego tenisa, siedem dni rywalizacji na najwyższym poziomie i tylko dwoje triumfatorów. Tenisowi laicy stwierdzą, że każdy turniej jest taki sam. Obserwatorzy zmagań w Radomiu wysnuli inny wniosek: - To były wyjątkowe zmagania!

Poziom turnieju, który już po raz czwarty zawitał do Radomia podnosi się z roku na rok. Nic więc dziwnego, że na kortach Radomskiego Klubu Tenisowego meldują się co raz wyżej notowani zawodnicy. - A zrobimy wszystko, żeby w kolejnym roku nasza impreza miała jeszcze wyższą kategorię. Cieszę się, że w tym roku wszystko ułożyło się po naszej myśli, nie daliśmy się pogodzie, a zawodnicy wyjeżdżają z Radomia zadowoleni - podkreślił Jan Błaszczyk, prezes Returnu Radom, jednocześnie dyrektor turnieju.

Niedzielne finały nie przyniosły tylu emocji, co pojedynki w meczach półfinałowych. Trwały bowiem po dwa sety. Maciej Braciszewicz, który wyeliminował niemal wszystkich czołowych zawodników z górnej części turniejowej drabinki pokonał Pawła Ciasia. Dał mu ugrać w sumie zaledwie trzy gemy. - Chyba kazdemu z nas dały się we znaki trudne warunki pogodowe i silni rywale. Cieszę się jednak, że to ja mogę zgarnąć główne trofeum zmagań - nie ukrywał satysfakcji Braciszewicz.

W rywalizacji dziewcząt Kinga Anusiewicz miała tymczasem za zadanie rozgryzienie stylu gry prezentowanego przez reprezentantkę Luksemburga - Sarah Tremuth. Udało jej się to wyśmienicie, bowiem odprawiła ją 6:3, 7:5.

Finał chłopców:

Maciej Braciszewicz - Paweł Ciaś 6:1, 6:2

Finał dziewcząt:

Kinga Anusiewicz (nr 8) - Sarah Tremuth (LUX) 6:3, 7:5

Źródło artykułu: