Venus, Serena, Masza i Amelie
Siedem z ostatnich dziewięciu edycji wygrywały siostry Williams. Dwukrotnie najlepsza była Serena, która w 2002 i 2003 roku w finale pokonywała starszą siostrę. Venus przy All England Club pozostaje niepokonana od dwóch lat, a w sumie może się pochwalić pięcioma triumfami w świątyni tenisa. Losowanie znowu ułożyło się korzystnie dla amerykańskich sióstr, mogą na siebie trafić dopiero w finale. Czy tegoroczny finał Wimbledonu po raz czwarty będzie wewnętrzną rozgrywką Venus i Sereny?
Oprócz Amerykanek w turniejowej drabince są jeszcze dwie byłe mistrzynie imprezy. W 2006 roku najlepsza była Amelie Mauresmo (nr 17), która w finale pokonała Justine Henin. Był to jedyny w ciągu ostatnich dziewięciu lat finał bez udziału którejkolwiek z sióstr Williams. Na co Amelie będzie stać w tym roku? Nękana kontuzjami Francuzka od czasu do czasu potrafi jeszcze pokazać swój kunszt. Tak było w lutym, gdy w wielkim stylu wygrała halowy turniej w Paryżu. Ale już na kortach Rolanda Garrosa po raz kolejny kompletnie zawiodła. Jednak tak przecież było zawsze. W 2006 roku jako liderka światowego rankingu w Paryżu odpadła w trzeciej rundzie, a miesiąc później triumfowała w Wimbledonie. Londyńska trawa odpowiada Francuzce, a że doświadczone zawodniczki nader często właśnie w Londynie grają bardzo dobrze, to może i Amelie przypomni sobie, jak dobrze się tutaj czuła.
W 2004 roku jako 17-latka w Londynie triumfowała Maria Szarapowa. W finale pokonała wówczas samą Serenę Williams. Rosjanka skorzystała na specyficznym systemie rozstawień w Wimbledonie i mimo, że zajmuje w rankingu dopiero 59 miejsce to otrzymała numer 24. Była liderka światowego rankingu ledwie wróciła po 9-miesięcznej przerwie spowodowanej problemami z barkiem, a już osiągnęła ćwierćfinał French Open i półfinał w Birmingham. Czy te dwa wyniki to tylko wstęp do tego, co Masza zaprezentuje na londyńskiej trawie?
Safina, Jankovic i Ivanovic nie? Radwańska tak?
Dinara Safina (nr 1) drugi rok z rzędu przyjeżdża na Wimbledon po osiągnięciu finału we French Open. Jako miejsce szlifowania formy przed Wimbledonem Rosjanka wybierała 's-Hertogenbosch. Przed rokiem w holenderskim mieście doszła do finału, a tym razem do półfinału. Za każdym razem przegrywała z Tamarine Tanasugarn (WTA 47). Dinarze londyńska trawa wyjątkowo nie leży. Jeszcze nigdy nie doszła na niej dalej niż do trzeciej rundy. Czy tym razem jak przystało na liderkę światowego rankingu zdoła przełamać tę złą passę? Czy może skończy tak jak Ana Ivanovic, która będąc numerem jeden na świecie przed rokiem odpadła właśnie w trzeciej rundzie?
Kto zatem może zatrzymać siostry Williams? Agnieszka Radwańska (nr 11) może mieć ku temu wymarzoną okazję. Jeżeli dojdzie do ćwierćfinału to tam może na nią czekać Venus. A pokonanie obrończyni tytułu pozwoliło by Polce uwierzyć, że już teraz stać ją na wielkie rzeczy. Tylko czy to możliwe skoro krakowianka od sześciu miesięcy nie jest tą samą zawodniczką co wcześniej? Zgubiła gdzieś swój rytm, straciła spokój, stała się nerwowa, zbyt często dyskutuje sama ze sobą, za długo rozpamiętuje popełniane błędy. Kiedyś tego w jej grze nie było. Pewnie zwiększająca się presja tak na nią działa, w końcu to teraz ją chcą pobić mniej znane zawodniczki. Nie jest tak łatwo oswoić się z rolą faworytki. Czy na wimledońskiej trawie, gdzie czuła się jak ryba w wodzie, Polka wróci na właściwe tory?
Serbskie gwiazdy Ana Ivanovic (nr 13) i Jelena Jankovic (nr 6) niczego specjalnego w Londynie nie powinny pokazać, bo trudno zrobić coś z niczego. Jak nie ma formy to nie ma wyników. Ivanovic wprawdzie odgraża się, że jest w formie i zamierza odegrać dużą rolę w Wimbledonie, ale przecież przed French Open też mówiła, że jest przygotowana do obrony tytułu. Paradoksalnie całe jej zło zaczęło się od wygrania French Open. Została liderką światowego rankingu i czar bardzo szybko prysł. Serbka nie odnalazła się w nowej rzeczywistości i tak tkwi w tym do dziś. Oczywiście trzeba zwrócić uwagę na to, że Ana miała pewne problemy zdrowotne, ale to tylko jedna ze stron medalu.
Jelena Jankovic jest klasycznym przykładem na to, że można przesadzić ze zwiększeniem obciążeń treningowych. Serbka straciła świeżość i efektem są słabe starty chociażby w Australian Open i French Open. A przecież na Wimbledonie nigdy nie osiągała oszałamiających rezultatów. W trzech ostatnich sezonach odpadała w czwartej rundzie. W takiej sytuacji trudno być optymistą, jeśli chodzi o wynik Jeleny w tegorocznym Wimbledonie.
Co siedzi w głowie Swiety?
Na tak postawione pytanie można udzielić tylko jednej odpowiedzi: tego nie wiem nikt. Swietłana Kuzniecowa (nr 5) wygrała French Open zdobywając pierwszy po pięciu latach wielkoszlemowy tytuł. Wszystkim fanom tenisa są jednak znane problemy z psychiką znakomitej pod względem technicznym Swietłany. Potrafi ona grać wybornie, łączyć finezję z siłą, ale gdy jest pod dużą presją to często wyczynia niestworzone rzeczy. Czy Kuzniecowa będzie w stanie zmobilizować się na drugi kolejny wielkoszlemowy turniej? Rosjanka potrafi grać bardzo dobrze na wszystkich nawierzchniach. Już w swoim drugim starcie na Wimbledonie w 2003 roku doszła do ćwierćfinału. Później powtórzyła te wyniki w 2005 i 2007 roku. W ubiegłym roku jej katem okazała się Agnieszka Radwańska, z którą przegrała w czwartej rundzie po niezwykle emocjonującym spotkaniu. Czy Swietłana po triumfie w Paryżu zrobi kolejny dużo krok do przodu i zdoła w Londynie znaleźć się w najlepszej czwórce? Wszystko będzie zależało od jej nastawienia mentalnego.
Jej rodaczka Jelena Dementiewa (nr 4) po wspaniałych czterech miesiącach ostatnio opadła z sił. Ciężko będzie jej o powtórkę wyniku z ubiegłego sezonu, gdy doszła aż do półfinału. Ale wtedy Rosjanka grała bardzo dobrze przez cały rok. 16 miesięcy dobrej gry, to jak na Jelenę i tak bardzo dużo.
Co z tą młodzieżą?
18-letnia Caroline Wozniacki (nr 9), mimo że wygrała turniej w Eastbourne, to w Londynie pierwszplanowej roli odgrywać nie powinna. Jej gra okazała się zbyt monotonna i przewidywalna na kortach Rolanda Garrosa, to na wimbledońskiej trawie tym bardziej nie ma czego szukać. Wiktoria Azarenka (nr 8) znakomitą pierwszą część sezonu zakończyła ćwierćfinałem French Open. Do Wimbledonu przystąpi jednak bez rozegrania choćby jednego meczu na trawie, więc w Londynie może mieć duże problemy z przetrwaniem pierwszych rund.
A Dominika Cibulkova (nr 14), półfinalistka French Open, na trawie czuje się fatalnie. Dość powiedzieć, że na tej nawierzchni w swojej karierze nie wygrała choćby jednego meczu. Jeżeli nie odprawi jej Rossana de Los Rios (WTA 100) to pokonać ją powinna Urszula Radwańska (WTA 71), która śmiało może myśleć o trzeciej rundzie. Inna rewelacja niedawnego French Open (ćwierćfinał) Sorana Cirstea (nr 28) w ubiegłym sezonie w 's-Hertogenbosch doszła do ćwierćfinału. Tym razem 19-latka z Bukaresztu do Wimbledonu przystępuje po rozegraniu jednego meczu w tym holenderskim mieście i szybkie przestawienie się z ceglanej mączki na trawę może być zadaniem ponad jej siły.
Zupełnie odwrotnie ma się sytuacja z Yaniną Wickmayer (WTA 72), która może być rewelacją turnieju przy All England Club. Na pewno była rewelacją krótkiego sezonu na kortach trawiastych. Półfinał w Nottingham (ITF), ćwierćfinał w Birmingham i finał w 's-Hertogenbosch, 10 wygranych spotkań na 13 rozegranych to do prawdy imponujący wynik. To z jakimi zawodniczkami grała jest tutaj najmniej istotne, liczy się to, że przygotowywała się specjalnie do Wimbledonu i to może dać potywyny efekt. W końcu nie każdy może wygrywać Wimbledon z marszu, tak jak siostry Wiliams.
Wśród młodych zawodniczek, które marzą o wejściu do chwały można wymienić jeszcze: zdobywczynię trzech juniorskich tytułów wielkoszlemowych Anastazją Pawluczenkową (nr 31), Alisę Klejbanową (nr 27), która przed rokiem w swoim debiucie w Londynie doszła do czwartej rundy czy też ćwierćfinalistkę French Open 2008 i Australian Open 2009 Carlę Suarez Navarro (WTA 34). Nie można też zapominać o 16-letniej Michelle Larcher de Brito (WTA 91), która przed dwoma tygodniami w swoim wielkoszlemowy debiucie doszła do trzeciej rundy French Open.
Emocjonujące widowiska wielce pożądane
Oprócz Caroline Wozniacki w tym sezonie na kortach trawiastych triumfowały Magdalena Rybarikova (WTA 42) i Tamarine Tanasugarn. Słowaczka w Birmingham zdobyła swój pierwszy tytuł w karierze. Doświadczona reprezentantka Tajlandii po raz drugi z rzędu wygrała turniej w 's-Hertogenbosch. Przed rokiem miało to przełożenie na Wimbledon, bo osiągnęła swój pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał. Teraz z 32-letnią tenisistką najlepsze również będą musiały się liczyć. A Rybarikova może przejdzie ze dwie rundy, ale Serena Williams to dla niej jeszcze za wysokie progi.
Kto tu jeszcze może sprawić niespodziankę? Któraś z Australijek Jelena Dokic (WTA 75) lub Samantha Stosur (nr 18). Los nie był dla nich łaskawy i skojarzył je już w drugiej rundzie. Stosur to półfinalistka niedawnego French Open. Dokic dziewięć lat temu doszła do półfinału Wimbledonu. Teraz powraca po kilkuletniej przerwie spowodowanej problemami osobistymi.
Tegoroczny Wimbledon zdaje się mieć dwie murowane faworytki: Serenę i Venus Williams. Gdzie, jak gdzie, ale w Londynie siostrom na pewno będzie się chciało grać. Poza tym jeżeli finał ma wyglądać tak, jak dwa tegoroczne wielkoszlemowe finały, to chyba lepiej by walka o tytuł w Londynie rozegrała się między siostrami Williams. W końcu jest to gwarancja ładnego meczu. Awersja wielu czołowych tenisistek świata do trawy sprawia, że w ciągu pierwszego tygodnia rywalizacji może dojść do wielu niespodzianek. Ale za to przecież kochamy "białą" dyscyplinę sportu. Byle tylko te niespodzianki zdarzały się po dramatycznych, obfitujących we wspaniałe zagrania spotkaniach, które wszyscy na długo zapamiętamy.