Tenis. Wimbledon 2019: Marcin Motyka: Genialny finał z zepsutym zakończeniem (komentarz)

PAP/EPA / NIC BOTHMA / Na zdjęciu: Novak Djoković i Roger Federer, mistrz i finalista Wimbledonu 2019
PAP/EPA / NIC BOTHMA / Na zdjęciu: Novak Djoković i Roger Federer, mistrz i finalista Wimbledonu 2019

Finał Wimbledonu 2019 pomiędzy Novakiem Djokoviciem i Rogerem Federerem przejdzie do historii jako genialny mecz. Trudno jednak pogodzić się z faktem, że tak ważny pojedynek został sprowadzony do loteryjnej rozgrywki do siedmiu wygranych punktów.

W finale Wimbledonu 2019 Novak Djoković i Roger Federer rozegrali pojedynek, który będzie wspominany latami. Po czterech godzinach i 57 minutach niesamowitej rywalizacji Serb zwyciężył 7:6(5), 1:6, 7:6(4), 4:6, 13:12(3), w 16. gemie piątego seta broniąc dwóch meczboli. Spotkanie miało wszystko, czego może oczekiwać sympatyk tenisa - niebywały poziom, dramaturgię, zwroty sytuacji i niezwykłe zakończenie. No właśnie, zakończenie.

Tegoroczna edycja The Championships była pierwszą, w której wprowadzono zasadę tie breaka przy wyniku 12:12 w decydującym secie. Argumentami organizatorów były skracanie spotkań oraz dbałość o zdrowie tenisistów. Wszyscy pewnie doskonale pamiętamy przypadki Johna Isnera, który w 2010 roku po tym, jak wygrał najdłuższy mecz w historii tenisa z Nicolasem Mahutem (70:68 w piątym secie), w następnym nie był w stanie poruszać się po korcie i zdobył pięć gemów z Thiemo de Bakkerem, czy Kevina Andersona. Afrykaner w zeszłorocznym półfinale pokonał Isnera 26:24 w ostatniej partii, a potem w finale nie był w stanie podjąć walki z Djokoviciem.

W 126 meczach turnieju gry singlowej mężczyzn nie było potrzeby rozgrywania rozstrzygającego tie breaka. Najbliżej byli Nikołoz Basilaszwili i James Ward, Reilly Opelka i Stan Wawrinka, Tennys Sandgren i Gilles Simon oraz Guido Pella i Milos Raonić. Te pojedynki zakończyły się wynikami 8:6 w piątym secie. Decydująca rozgrywka okazała się jednak potrzebna w 127. spotkaniu, ostatnim, najważniejszym.

ZOBACZ WIDEO Uwaga, duży turniej w Polsce! Przyjadą gwiazdy

Odbiór finału jest wyjątkowo pozytywny. Jak najbardziej słusznie mówi i pisze się o wspaniałym pokazie dwóch genialnych tenisistów i jednym z najlepszych meczów w historii. Wpływ na to ma fakt, że Djoković i Federer dostarczyli niesamowitych wrażeń.

Ale można sobie tylko wyobrazić jakie byłyby opinie, gdyby ostatni tie break rozstrzygnąłby się jakimś przypadkowym zagraniem po taśmie przy meczbolu? Czy wtedy oddźwięk też byłby tak korzystny? Czy raczej słychać byłoby o wielkiej niesprawiedliwości, że o zwycięstwie w najważniejszym meczu tenisowym roku zadecydował przypadek. A autorów tego pomysłu odsądzano by od czci i wiary i życzono wszystkiego, co najgorsze.

Już pięć lat temu, przy okazji powstania rozgrywek International Premier Tennis League, pisałem, iż mocno niepokoi mnie majstrowanie przy tenisie. Że z coraz to nowymi absurdalnymi pomysłami ta dyscyplina sportu traci swoją tożsamość i duszę. Bo właśnie w takich kategoriach rozpatruję sprowadzanie finału turnieju wielkoszlemowego do tie breaka decydującego seta, nawet jeśli, aby doprowadzić do tej rozgrywki, obaj finaliści musieli w ostatniej partii zdobyć nie po sześć, lecz po 12 gemów.

I, choć zapewne takie zarzuty pojawią się komentarzach pod tym tekstem, nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób dyskredytować sukcesu Djokovicia. Zdobył ostatni punkt, wygrał, wywalczył trofeum. Jednak fakt, że o triumfie w najważniejszym meczu najstarszego i najbardziej prestiżowego turnieju tenisowego na świecie decyduje loteryjna rozgrywka do siedmiu wygranych punktów, wywołuje we mnie duży niesmak. I wywoływałby niezależnie od tego, kto zostałby triumfatorem ani jaki byłby skład finału.

Samo wprowadzenie tie breaka w decydującym secie nie uważam za nietrafiony pomysł. Ale jestem zdania, iż w finale ta zasada nie powinna obowiązywać. Że finaliści powinni rywalizować w klasycznej formule do przewagi dwóch gemów. Bo raczej żaden z miłośników tej przepięknej dyscypliny sportu nie chciałby, żeby w przyszłości o zwycięstwie w jakimkolwiek turnieju wielkoszlemowym zadecydowało przypadkowe uderzenia, po którym piłka jakimś cudem trafiła w kort.

Zobacz także - Wimbledon 2019: 16. wielkoszlemowy tytuł Novaka Djokovicia. Serb zbliżył się do Rogera Federera

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Źródło artykułu: