Poniżej wypowiedzi uczestników półfinału Pucharu Davisa, w którym Hiszpania pokonała Wielką Brytanię 2:1. W niedzielę o godz. 16 gospodarze zmierzą się o tytuł z Kanadą.
Gra 1. Kyle Edmund - Feliciano López 6:3, 7:6(3)
Gra 2. Daniel Evans - Rafael Nadal 4:6, 0:6
Gra 3. Jamie Murray i Neal Skupski - Feliciano López i Rafael Nadal 6:7(3), 6:7(8)
Rafael Nadal: - To dla mnie niezapomniane dni w Madrycie. Wiele razy mówiłem już, że tenis to sport indywidualny, ale wygrywanie w zespole jest o wiele bardziej satysfakcjonujące. Nie sądzę, by wiele innych zespołów tutaj wykorzystało wszystkich pięciu zawodników, tak jak my. Teraz jest moment na to, by odetchnąć. Nie gramy dla Roberto [Bautisty], bo dla niego tenis nie teraz żadnego znaczenia. Myślę, że Feli zagrał dobrze biorąc pod uwagę, że nie był odpowiednio przygotowany. Wiedzieliśmy, że czeka nas wielka bitwa, w której nie będziemy mieć wielu okazji.
Feliciano Lopez: - Nie spodziewałem się, że w wieku 38 lat, być może w ostatnim roku kariery, będę miał szansę rozstrzygać z Rafą awans do finału Pucharu Davisa, na dodatek w Madrycie. To jak marzenie.
Wielki tydzień Brytyjczyków
Kyle Edmund: - To był dobry występ z mojej strony, bo potrafiłem kontrolować wydarzenia na korcie. W takich warunkach prawie już nie chodzi o tenis, ale o to, jak wykorzystujesz każdą okazję, jak zachowujesz się, jak myślisz. Ja zorganizowałem się świetnie. Cieszyłem się grą, przyjąłem do wiadomości fakty, czyli że stoję naprzeciwko zawodnika z Madrytu przed jego publicznością. Dowiedziałem się o zmianie rywala krótko przed meczem.
Kapitan Wielkiej Brytanii Leon Smith nie ukrywał rozgoryczenia tym, że Hiszpania zmieniła singlistę w pierwszej grze. - Jakikolwiek byłby tego powód... Dosłownie pięć minut przed spotkaniem. Przygotowujesz się do ważnego pojedynku, ustalasz szczegóły, a w ostatnim momencie zmienia się rywal - mówił.
Daniel Evans: - Myślę, że [Nadal] zagrał całkiem dobrze. To znaczy, nie potrzeba eksperta tenisowego, aby to stwierdzić. Ale naszą mantrą, albo jakkolwiek inaczej chcemy to nazwać, jest walczyć do końca. Uważam, że udało mi się to całkiem nieźle. Każdy, kto w tym tygodniu wyszedł na kort w barwach Wielkiej Brytanii to pokazał, zwyciężając czy przegrywając.
Leon Smith: - Mecz deblowy stał na wysokim poziomie, rozstrzygnęło go parę punktów. Nasi zawodnicy pokazali wielki tenis przeciwko znakomitej parze rywali. Powinniśmy być zachwyceni tym, co dzieje się teraz w brytyjskim tenisie. Zapowiada się super sezon 2020, chociażby z samymi Nealem [Skupskim] i Jamiem [Murrayem]. Za rok może wrócimy do Pucharu Davisa z jeszcze silniejszym zespołem.
Czytaj także: Kapitan Kanady z mroczkami przed oczami
Edmund o drużynie narodowej: - Mieliśmy bardzo dobry tydzień, najpierw poza kortem. Ale z upływem tygodnia było świetnie także na korcie. To może wyświechtana fraza w sporcie, ale ja podchodzę do niego właśnie tak: miej ambicję, ale nie wybiegaj myślami zbyt daleko, bo ważne jest tylko to, co bezpośrednio przed tobą.
Edmund o Andym Murrayu: - Nie jest za kulisami; jest częścią pięcioosobowego składu. On potrafi niewyobrażalnie dobrze pracować w zespole. Dzisiaj zapytał mnie znowu, czy chciałbym, żeby mnie rozgrzał. On jest po prostu tego rodzaju człowiekiem. Fakt, że nie gra, zabija go od środka, chociaż tego nie pokazuje i są powody tego, że nie gra. Nie jest za wielki, żeby siedzieć na ławce i dopingować.
Jamie Murray: - Oba zespoły trzymały dobrze serwis. Atmosfera była świetna, pokazała, jak świetny jest debel. Jestem zawiedziony nawet nie porażką, ale tym, że nie wykorzystaliśmy szansy na wygranie seta. Nie mogłem chwycić serwisu Rafy. To na pewno mecz, który będę pamiętał po zakończeniu kariery.
Czytaj także: Grać dla kraju nawet po ciemnej stronie Księżyca
Murray o roli debla w tenisie: - Pieniądze w singlu i fizyczność tenisa spowodowały, że najlepsi singliści nie grają debla w Wielkim Szlemie. Ale dobrze jest zobaczyć różne style razem na korcie. Tu mieliśmy debel w najlepszym wydaniu. Fajnie jest oglądać najlepszych singlistów na świecie walczących o punkty w deblu dla swoich reprezentacji.
z Madrytu
Krzysztof Straszak