Fernando Verdasco w ostatnich miesiącach gra poniżej swoich ambicji, Od czasu zeszłorocznego Wimbledonu wygrał tylko dziesięć z 25 rozegranych meczów. W tym sezonie, przerwanym przez pandemię koronawirusa, jego bilans wynosi 4-4. Jak się okazuje, przyczyną takich wyników Hiszpana jest przewlekła kontuzja.
- Od kilku miesięcy mam kontuzję nogi - mówił, cytowany przez puntodebreak.com. - Myślałem, że ustąpi podczas kwarantanny, ale gdy wznowiłem treningi, nadal była. Moje plany były takie, aby po dwumiesięcznej pauzie móc ćwiczyć, ale ból zmusił mnie do zaprzestania zajęć na kolejne sześć tygodni.
- Miałem obrzęk kości w prawej nodze - wyjaśnił. - W rzeczywistości wciąż nie jestem w 100 proc. wyleczony, choć ból już praktycznie nie czuję bólu. Mogę grać, ale muszę być ostrożny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis Huberta Hurkacza. Trafił idealnie
W ubiegły weekend Hiszpan rozegrał pierwsze mecze od połowy lutego. Wystąpił w pokazowej imprezie Ultimate Tennis Showdown, gdzie przegrał z Corentinem Moutetem i pokonał Benoita Paire'a.
- Nie czułem pewności, że powinien był grać. Decyzję podjąłem w ostatniej chwili. Postanowiłem spróbować i biorąc pod uwagę, jak trenowałem i jaki był mój stan fizyczny, było całkiem dobrze - ocenił.
36-letni Verdasco aktualnie zajmuje 52. miejsce w rankingu ATP. Najwyżej w karierze był siódmy (w 2009 roku). Zdobył siedem tytułów rangi ATP Tour oraz zagrał w półfinale wielkoszlemowego Australian Open 2009.