- Moje życie wywróciło się do góry nogami. Będę potrzebowała czasu, żeby przyzwyczaić się do popularności i zainteresowania mediów - powiedziała Świątek. - Na początku to będzie obciążające. Może sprawiać, że będę czuć się niekomfortowo. Myślę jednak, że będzie dobrze - dodała.
Gdyby nie COVID, byłyby tłumy
W środę w Skyboksie stadionu Legii Warszawa Świątek miała zaledwie namiastkę tego, co czekałoby ją w normalnych czasach. W takich pewnie zobaczyłaby przed sobą salę pękającą w szwach, dziennikarzy wchodzących sobie na głowy i operatorów kamer rozpychających się łokciami w walce o jak najlepszy kadr. Koronawirus sprawił, że poza zaproszonymi VIP-ami zobaczyła tylko 20 przedstawicieli największych redakcji, rozsadzonych w bezpiecznych odstępach i w maseczkach na twarzach, i 10 telewizyjnych kamer. O wysokiej randze wydarzenia świadczył fakt, że ekipy głównych stacji informacyjnych transmitowały konferencję na żywo, a robią to tylko w przypadku szczególne istotnych wydarzeń związanych ze sportem.
- Fajnie, że w końcu możemy się spotkać na żywo - zaczęła Świątek. - Powoli do mnie dociera to, co się wydarzyło. Pewnie będę potrzebowała jeszcze trochę czasu. Jestem bardzo szczęśliwa, nadal oszołomiona. Mam jednak nadzieję, że jak wrócę z wakacji, dotrze do mnie, że wygrałam Wielkiego Szlema - mówiła.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: efektowne "nożyce" piłkarza Barcelony. Trafił idealnie
Za plecami miała szeroką czarną "ściankę" z powtarzającym się logiem firmy Lexus. Po prawej i lewej stronie - lodówki z puszkami Red Bulla. Jej najważniejsi sponsorzy właśnie po to wykładają pieniądze, żeby potem móc ogrzać się w blasku takich sukcesów. A przy okazji wykonać jakiś efektowny gest - taki jak oddanie do dyspozycji tenisistki akademii Toyoty, żeby dzięki nauce w niej zdała egzamin na prawo jazdy. - Nie wiem, czy akademia to wytrzyma - zareagowała Iga na ten prezent.
Błyskotliwa mistrzyni
Dowcipne wtręty nastoletniej gwiazdy były zresztą motywem przewodnim całego wydarzenia. Pytanie o gust muzyczny jej sztabu? - Nie wiem, czy chcemy o tym rozmawiać. O ewentualnego debla z zaprzyjaźnioną Naomi Osaką? Jej trener Piotr Sierzputowski mówi: - Wizerunkowo to byłoby super, ale sportowo mogłaby być klapa. - Bez przesady - odcina się Świątek.
Czy było spotkanie z Rafaelem Nadalem, który wygrał turniej mężczyzn? - Nie, ale mam nadzieję, że Rafa dostrzeże potencjał tej relacji - żartuje Iga. I opowiada o jedynym kontakcie, jaki miała w tym roku w Paryżu ze słynnym Hiszpanem - pierwszego dnia turnieju ona i jej koleżanka rozgrzewały się grając w piłkę. Ochroniarz Nadala kazał im przestać, ale sam Rafa machnął ręką i pozwolił im grać dalej.
Przepis na sukces: Profesjonalizm + luz
Nowego oblicza Igi Świątek to spotkanie nie odkryło. Fakt, poczucia humoru, niewymuszonego luzu i dystansu do siebie samej nie miała wcześniej okazji pokazywać zbyt często. Ale poza tym ona i członkowie jej sztabu tylko potwierdzili te rzeczy, których dowiedzieliśmy się o 19-latce z Raszyna w ciągu kilkunastu ostatnich dni. Że ma poukładane w głowie, że dzięki pracy z psycholog Darią Abramowicz dobrze radzi sobie z presją. Że lubi ciężko pracować. Że w czteroosobowym teamie Świątek, Abramowicz, Piotr Sierzputowski (trener), Maciej Ryszczuk (fizjoterapeuta) ogromną rolę odgrywa dobra atmosfera pracy.
- Jak siedzimy wszyscy przy tym stole, tak uważamy, że sport profesjonalny to praca oparta o relacje. Iga powiedziała, że czasami nie jest poważnie. A ja mówię: jest poważnie i profesjonalnie, ale staramy się wdrażać w to wszystko stosunkowo dużo luzu - tak działanie zespołu, który dał Polsce pierwszą w historii wygraną w Wielkim Szlemie, opisała Abramowicz.
Przepis "profesjonalizm plus luz" w tym konkretnym przypadku sprawdza się doskonale. - Jeżeli po dziewięciu tygodniach razem mamy jeszcze ochotę wyjść ze sobą razem na obiad, to chyba nie jest najgorzej - podkreśliła Abramowicz.
Sukces pięknieje z perspektywy
Sama Świątek przyznała, że główną emocją, jaką odczuwa po paryskim triumfie, jest wdzięczność. W domyśle - wdzięczność dla zespołu, dla najbliższych, dla tych, którzy ją wspierali. A największą przyjemnością - spojrzenie na swój sukces z pewnej perspektywy. - Myślę sobie, jak trudny był ten rok, jak niepewnie czułam się na początku. A potem myślę jak dobrze grałam przez ostatnie dwa tygodnie i wtedy ciepło mi się robi na sercu.
Po części konferencyjnej do Świątek ustawiła się jeszcze kolejka po krótkie rozmowy 1 na 1. W kolejnych dniach będzie też pewnie kilka większych wywiadów. Taki los tenisowej gwiazdy, że najpierw trzeba się zmęczyć na korcie, a potem przed kamerami. Ale jak mówi sama Świątek, po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. Ciekawe, czy w rozmowach z tuzami dziennikarskiej branży będzie błyszczeć tak samo, jak błyszczała we French Open 2020 w starciach z gwiazdami tenisa?
Czytaj także:
Iga Świątek rozwiązała nasz quiz. Do kompletu zabrakło niewiele
Wielkie słowa znanego trenera o Idze Świątek