- Nie da się ukryć, że jest już bliżej, niż dalej i to pod każdym względem. W przyszłym tygodniu zagram w turnieju ATP Melbourne 1/Adelaide, cokolwiek to dokładnie znaczy w tym zwariowanym kalendarzu na otwarcie sezonu. Nie mogę się już doczekać pierwszego startu, bo wiadomo, że rywalizacja o punkty to jest coś zupełnie innego. Szczególnie po tak trudnym i dziwacznym dwutygodniowym etapie przygotowań w ścisłym reżimie sanitarnym i pod dużą presją, że za jakiekolwiek przekroczenie obowiązujących przepisów, czasem lekko absurdalnych, grozić mogą poważne kary. Na pewno bardzo miło będzie wrócić w miarę do normalności już za kilka dni i znowu poczuć dreszcz emocji związany ze startem turniejowym - uważa Kamil Majchrzak.
- Na pewno już czytając szczegółowe procedury obowiązkowej kwarantanny dla każdego uczestnika Australian Open, można było poczuć ciarki na plecach. Z góry było wiadomo, że będzie ciężko, ale też wszyscy mieli mieć takie same warunki do przygotowań. Sprawa się skomplikowała, kiedy w lotach czarterowych do Australii zdarzyły się pozytywne wyniki testów na COVID-19, a każdy kto leciał pechowym lotem, został na dwa tygodnie zamknięty w pokoju hotelowym, bez możliwości wyjścia z niego w tym czasie.
- Ja miałem szczęście, że ten problem nie dotyczył mojego samolotu, więc od ponad tygodnia mogę normalnie trenować na korcie z Francuzem Corentinem Moutetem, z którym wybraliśmy się do pary. Pierwsze treningi mieliśmy w hali, ale potem wyszliśmy na otwarte korty. Drugi tydzień również będziemy razem trenować, bo nie doszło do zapowiadanego przez organizatorów poszerzenia grup treningowych - dodaje zawodnik LOTOS PZT Team, zajmujący obecnie 108. pozycję w rankingu ATP.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Iga Świątek radzi sobie na kwarantannie. "Walka" w hotelowym pokoju
Zgodnie z bardzo szczegółowym regulaminem sanitarnym, który musieli podpisać uczestnicy tegorocznego Australian Open, mogą oni opuszczać swoje pokoje tylko na pięć godzin w ciągu dnia. W tym czasie mają treningi tenisowe, korzystają z siłowni, czy też prowadzą treningi kondycyjne poza hotelem. Natomiast ponad 70 uczestników lotów, w których na pokładzie znalazły się osoby zakażone, nie ma takich praw, bowiem wszyscy z urzędu zostali zakwalifikowani do 14-dniowej izolacji. Mogą więc trenować tylko w swoich pokojach.
- Na pewno nie jest to normalna sytuacja i w żaden sposób komfortowa, chociaż wcześniej wydawało się, że np. po sześciu czy siedmiu negatywnych wynikach testów na koronawirusa będą mogli jednak wyjść z pokoju. Ale władze lokalne nie chcą ustąpić w tej sprawie, więc jest to sytuacja naprawdę nie do pozazdroszczenia i na pewno odbije się w znacznym stopniu na ich formie, ale też kondycji, nie tylko fizycznej, ale i psychicznej.
- Ja na szczęście mam możliwość wyjścia z hotelu na kilka godzin, odbijania piłek na korcie, a nie o ścianę w pokoju, więc łatwiej mi sobie radzić w tej trudnej sytuacji. Na pewno wolałbym, zamiast oglądać Netflixa czy siedzieć w pokoju 19 godzin na dobę, wyjść normalnie na miasto, pójść do jakiegoś muzeum, coś zwiedzić. No ale jest, jak jest, więc trzeba się podporządkować. Tym bardziej, że kary za złamanie ograniczeń mogą być bardzo dotkliwe - wyznał Majchrzak.
- Na pewno nie można zarzucić organizatorom, że się nie starają, natomiast w praktyce wiele rzeczy nie wychodzi na pewno im tak, jak powinno. Chyba trochę sytuacja wszystkich przerosła. Chociaż dostarczono zawodnikom rzeczy do ćwiczeń ogólnorozwojowych, to szczególnie ważne dla tych objętych ścisłą kwarantanną. Ale jednak chwilami pewne rzeczy trochę wydają się absurdalne. Na przykład przy schodzeniu z kortu zdarza się, że po cztery i więcej razy trzeba dezynfekować ręce. Chociaż każdy z nas to robi już odruchowo tuż po zakończonym treningu, to i tak co parę metrów ktoś z obsługi przypomina i każe to zrobić, chociaż przed chwilą to już zrobiłem na korcie. Wiadomo, że ci ludzie są w pracy i mają jasne wytyczne, ale czasem bywa to już przesadne.
- Codziennie mamy robione testy PCR na obecność wirusa, co też trochę bywa uciążliwe. Dość słabym punktem jest catering, więc trzeba zamawiać jedzenie z miasta, z dostawą do hotelu. Ale nie ma co narzekać, trzeba to jakoś przetrwać i się przygotowywać, jak najlepiej tylko można do startów przed Australian Open i w samym Wielkim Szlemie - dodał.
Tenisista LOTOS PZT Team pod koniec listopada trafił do Good To Great Tennis Academy pod Sztokholmem i związał się z trenerem Joakimem Nystroemem, który w przeszłości był w czołowej dziesiątce rankingu ATP w singlu i deblu. Za jego przygotowanie fizyczne odpowiada Tim Lindberg, a wspiera też Włoch Gianluca Marchiori, który będzie towarzyszył Kamilowi podczas turniejów, jeśli jakieś obowiązki uniemożliwią to Nystroemowi. Jednak cykl przygotowawczy Polaka do nowego sezonu przerwał pozytywny wynik testu na koronawirusa, w drugim tygodniu grudnia.
- Niestety w moim przypadku było to zakażenie, które nie przebiegło bezobjawowo, wiec po przejściu wirusa musiałem bardzo spokojnie wznowić treningi i przygotowywać się do pierwszych startów. Z każdym dniem i treningiem na pewno czuję się coraz mocniejszy, ale jeszcze nie jestem tak w 100 procentach gotowy do wyjścia na kort. Dlatego bardzo ważne było dla mnie, że znalazłem się od razu w głównej drabince i nie musiałem grać w eliminacjach do Australian Open w Dubaju, bo to mi dało jeszcze dodatkowe trzy tygodnie na rozplanowanie przygotowań i nabranie sił. Jak się to przełoży na moją formę, zobaczymy już w przyszłym tygodniu, a potem w samym Wielkim Szlemie.
- Dla mnie jest ważne, że mogę znowu rywalizować w dużych turniejach, bo to daje dodatkowe możliwości rozwoju i awansu w rankingu. Moim celem na ten rok jest zbliżenie się do Top 50 ATP, a może nawet wejście do czołowej 50-tki tenisistów świata, dlatego muszę teraz jak najczęściej grać przeciwko najlepszym zawodnikom - zakończył piotrkowianin.
Majchrzak jest jednym z czwórki polskich tenisistów, którzy 8 lutego staną na starcie wielkoszlemowego Australian Open, obok Igi Świątek (17. w rankingu WTA), Huberta Hurkacza (29. w rankingu ATP) i deblisty Łukasza Kubota (9. w rankingu ATP deblistów). Wszyscy obecnie znajdują się w Melbourne na obowiązkowej kwarantannie.
Zobacz także:
Joao Sousa podzielił los Andy'ego Murraya
ITF nie cofnęła zawieszenia Dajanie Jastremskiej