Iga Świątek potwierdziła swoje słowa. Niezwykle ważne zwycięstwo

Getty Images / Oscar J. Barroso / Europa Press Sports / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Oscar J. Barroso / Europa Press Sports / Na zdjęciu: Iga Świątek

19-latka w rewelacyjnym stylu pokonała finalistkę US Open z 2017 roku. Mimo słabego początku, doprowadziła do wyrównania, a potem nie dała rywalce żadnych szans. Mecz w Rzymie wygrała w głowie. Sama ze sobą.

W tym artykule dowiesz się o:

"Gdy wróciłam z turniejów w USA i Rzymie, trenowałam tak mocno, że często pracowałam po siedem minut na zadyszce. Przez większość sezonu grałam dobrze podczas przygotowań, ale nie potrafiłam tego przenieść na turnieje. To był trudny czas. Do tego stopnia, że zastanawiałam się nawet, czy tenis naprawdę daje mi szczęście. Liczyłam, że na French Open poczuję się lepiej. A przed turniejem było tylko gorzej" - pisała Iga Świątek w swojej opowieści o drodze na szczyt w WP SportoweFakty.

Dla Polki to właśnie turnieje w USA i Rzymie stanowiły początek przełomu. Niemoc, jaką odczuwała Świątek, przerodziła się w uczucie dezorientacji, a wreszcie - wypalenia. To przed startem French Open usiadła w szatni z psycholog sportową Darią Abramowicz i zwierzyła się ze swoich problemów. Abramowicz przekonywała, że tenisistka nie jest przepracowana, że nie ma mowy o wypaleniu, ale Iga nie chciała słuchać.

"Z dzisiejszej perspektywy widzę, że to, co mówiłam, było nieco na wyrost, ale w tamtym momencie właśnie tak się czułam. Gdy uznałam, że powodem takiego myślenia są moje silne przekonania i zaczęłam dopuszczać do siebie to, co mówi Daria, wniosek przyszedł szybko. Byłam przytłoczona oczekiwaniami. Narzuciłam ich na siebie zbyt dużo. Zaraz przed startem turnieju zmieniłam nastawienie. Zaczęłam myśleć, a właściwie przypomniałam sobie, że przecież gram dla siebie. Dla przyjemności" - pisała Świątek w cyklu "Drużyna mistrzów".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak się bawi Hubert Hurkacz. Wszystko "na luzie"

Po każdym błędzie przekonywała samą siebie, że nic złego się nie dzieje. Zdarza się i tyle. Tenis to w końcu gra błędów i ten, kto nie potrafi ich zaakceptować - nie ruszy dalej, aby na koniec meczu wypadać w ich bilansie lepiej niż przeciwniczka.

"Szłam więc do przodu, skupiałam się na kolejnych zadaniach. Takie podejście stawało się dla mnie coraz bardziej naturalne. Aż wreszcie wpadłam w rytm. Wygrywałam mecz za meczem. I spełniłam swoje marzenie. Zwycięstwo we French Open stało się faktem" - napisała Świątek.

Środowy mecz z Madison Keys udowodnił, że Polka w ciągu roku dojrzała sportowo o kilka kolejnych lat. Przegrywając 3:5, zaliczyła zwrot, który doprowadził do ostatecznego zwycięstwa w pierwszym secie. W drugim nie dała przeciwniczce żadnych szans, pokonując ją 6:1.

Świątek wygrała nie tyle z rywalką, co z samą sobą. Potrafiła podnieść się z kolan i ruszyć do kontrataku, który kompletnie zaskoczył Amerykankę i doprowadził do jej ostatecznej oraz wyraźnej porażki. To znakomity prognostyk nie tylko przed turniejem na kortach Rolanda Garrosa, ale również igrzyskami olimpijskimi, które wystartują już 23 lipca w Tokio.

Kolejną rywalką Polki będzie Czeszka Barbora Krejcikova, która w turnieju WTA 1000 w Rzymie pożegnała triumfatorkę ubiegłorocznego Australian Open. Mecz już w czwartek.

Źródło artykułu: