W tym roku za sprawą Igi Świątek i Huberta Hurkacza przeżywaliśmy wspaniałe emocje. Cieszyliśmy się po świetnych meczach i po prestiżowych triumfach. Czuliśmy rozczarowanie po niespodziewanych porażkach. Występy naszych singlistów przykuwały uwagę i wpływały na wzrost zainteresowania całą dyscypliną.
Fantastyczna dwójka
Zwieńczeniem tego wszystkiego będzie udział reprezentantów naszego kraju w turniejach kończących sezon. Świątek szykuje się do rywalizacji w startujących w środę WTA Finals w Guadalajarze. Już wiadomo, że trafiła do grupy z Aryną Sabalenką, Marią Sakkari i Paulą Badosą. Hurkacza z kolei czeka start w rozpoczynających się w niedzielę ATP Finals w Turynie. Rywali pozna w czwartek.
Dla polskiego tenisa to wielkie wydarzenie. Po raz pierwszy w historii w tym samym sezonie dwóch Biało-Czerwonych singlistów zagra w turniejach kończących sezon. Już nie musimy spoglądać w kierunku innych. Teraz będziemy mieć okazję, aby śledzić występy reprezentantów naszego kraju.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzyni olimpijska rozgrzała internautów! Była na rajskich wakacjach
Potęgi mogą nam zazdrościć
Dzisiaj to pozostali z zazdrością mogą patrzeć na nas. W tegorocznych turniejach Finals wśród singlistów nie będzie reprezentantów USA, Wielkiej Brytanii, Francji czy Australii (Ashleigh Barty zdobyła kwalifikację do WTA Finals, ale zrezygnowała z występu).
Wszystkie wyżej wymienione kraje odcisnęły duży ślad w historii tenisa, dysponują o wiele większymi możliwościami finansowymi, mają o wiele bardziej rozwiniętą infrastrukturę, zasoby ludzkie i tradycje. A mimo to - w co aż trudno uwierzyć - nie będą mieć swoich singlistów w nadchodzących turniejach.
Historyczne wydarzenie
Co ciekawe drugim krajem, który będzie miał swojego singlistę w WTA Finals i ATP Finals jest Grecja (Maria Sakkari i Stefanos Tsitsipas). A więc - podobnie jak Polska - państwo z ograniczonymi możliwościami, z niedużymi tradycjami, przez wiele lat nieliczące się w tenisowym układzie sił.
Tenis się zmienia, podobnie jak cały świat. Czasy, kiedy w tej dyscyplinie sportu dominowali Amerykanie, Australijczycy i Brytyjczycy już minęły. Teraz stawka najlepszych jest o wiele bardziej zróżnicowana. A my możemy się cieszyć, że należy do niej dwoje reprezentantów Polski. To dla nas historyczne wydarzenie.
Pod tym względem z polskim tenisem nigdy nie było tak dobrze.
Marcin Motyka