W tym artykule dowiesz się o:
Po perfekcyjnym sezonie na kortach ziemnych, zakończonym drugim w karierze triumfem w Roland Garros, młodsza z sióstr Williams powraca do świątyni tenisa, by bronić wywalczonego przed rokiem mistrzostwa. Amerykanka w obecnym sezonie legitymuje się niesamowitym bilansem gier 43-2 i na trawnikach przy Church Road celuje w swój szósty tytuł singlowy i zarazem 17. w swojej wielkoszlemowej karierze.
Obchodząca za trzy miesiące swoje 32. urodziny reprezentantka USA jest obecnie najstarszą liderką rankingu WTA w historii, a od ubiegłorocznego triumfu w Wimbledonie przegrała zaledwie trzy spotkania. - To dla mnie największy czynnik. Kiedy przegrywam, rozpętuje się prawdziwe piekło. Dosłownie! Wracam do domu, trenuję mocniej, pracuję jeszcze bardziej. Nie lubię przegrywać. Nie cierpię przegrywać bardziej niż kocham wygrywać. Naprawdę tego nie lubię - wyznała Williams.
Tenisistka z Palm Beach Gardens zdominowała kobiece rozgrywki w ostatnich miesiącach. Do brytyjskiej stolicy przyleciała ze wspaniałą passą 31 kolejnych wygranych gier, co jest najdłuższą serią w głównym cyklu od 13 lat. Nad drugą w światowej klasyfikacji Wiktorią Azarenką Serena ma przewagę blisko 4000 punktów, co pozwala jej w Londynie na niezwykły komfort. Nawet jeśli poślizgnie się na trawie, to zachowa miano najlepszej tenisistki globu.
- Nie widzę u niej żadnej słabości, gra najlepszy tenis w swojej karierze. Jest nie tylko na najlepszym miejscu, w jakim ją widziałem, ale sądzę nawet, że jest najlepszą zawodniczką, która kiedykolwiek żyła na tym świecie. Powiedziałem to już kilka lat temu, a ona wciąż wszystkich o tym uświadamia. Znajduje się poziom wyżej od pozostałych zawodniczek, nie mam co do tego żadnych wątpliwości - powiedział trzykrotny triumfator Wimbledonu, John McEnroe, który aktualnie komentuje mecze tenisowe dla amerykańskiej telewizji.
Z opinią byłego lidera rankingu ATP trudno się nie zgodzić. Młodsza z sióstr Williams będzie w Londynie główną faworytką do końcowego triumfu. Amerykanka posiada doskonałe warunki do gry na wimbledońskiej trawie: dysponuje potężnym serwisem, jest silna, a do tego znakomicie porusza się po korcie. Wszystkie te czynniki sprawiają, że pokonanie jej w świątyni tenisa będzie zadaniem niesamowicie trudnym.
Liczba turnieju: 600 - tyle zwycięstw w zawodowej karierze będzie miała na swoim koncie Amerykanka, jeśli uda jej się wygrać w Wimbledonie trzy spotkania. Serena jest już coraz bliżej wyprzedzenia swojej starszej siostry Venus, która aktualnie legitymuje się bilansem gier 632-161.
Rosjanka jest jedną z trzech tenisistek w stawce, która może się pochwalić triumfem na trawnikach przy Church Road. Pochodząca z Niagania zawodniczka wygrała Wimbledon w 2004 roku, bijąc w finale Serenę Williams. Było to wydarzenie przełomowe w karierze Szarapowej, która od tamtego momentu wkroczyła na salony, stając się jedną z najbardziej rozpoznawalnych tenisistek w cyklu.
- Turniej ten jest dla mnie szczególny już od czasów juniorskich. Kocham wszystko, co z nim związane, także pogodę. Uwielbiam deszcz, więc może dlatego nie przejmuję się przerwami w grze. Spodziewam się zejść z kortu kilka razy, to coś oczywistego związanego z tym obszarem. Uważam po prostu, że jest to takie miejsce, w którym jako zawodowy gracz chcesz występować - wyznała trzecia aktualnie rakieta świata.
Szarapowa do wimbledońskiego turnieju, podobnie jak dwie pozostałe najlepsze zawodniczki globu, przystąpi z marszu, dwa tygodnie po przegranym finale w Paryżu, gdzie tronu pozbawiła ją młodsza z sióstr Williams. - Nie grałam w żadnym turnieju [przed Wimbledonem] z powodu zbyt napiętego kalendarza. Zawsze jest miło powrócić do treningów, poprawić jeszcze kilka elementów. Czasami kiedy wpadasz w wir kolejno granych meczów, zatracasz trochę tę etykę pracy - stwierdziła rezydująca na Florydzie 26-latka.
Obecny sezon Szarapowa otworzyła półfinałem w Australian Open, a wiatr w żagle złapała na amerykańskich kortach twardych, na których wygrała prestiżowy turniej w Indian Wells. Później dołożyła jeszcze zwycięstwo na niemieckiej mączce w Stuttgarcie i z bilansem gier 36-5 przyleciała do Londynu. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy sezonu Rosjanka uzbierała 5790 punktów, co w rankingu najlepszych tenisistek 2013 roku daje jej drugie miejsce.
Była liderka rankingu w zeszłym roku skompletowała Karierowego Wielkiego Szlema, a oprócz triumfu w 2004 roku była również w finale Wimbledonu przed dwoma laty, kiedy to lepsza od niej okazała się tylko Petra Kvitová. Rosjanka uwielbia rywalizować na trawnikach przy Church Road i w dodatku stara się stale doskonalić swoją grę. Nie ulega wątpliwości, że powinna być jedną z głównych pretendentek do opanowanego przez młodszą z sióstr Williams tronu.
Liczba turnieju: 150 - tyle wygranych spotkań w Wielkim Szlemie będzie miała na swoim koncie Rosjanka, jeśli uda jej się zwyciężyć w tegorocznym Wimbledonie w dwóch pojedynkach. W świątyni tenisa Szarapowa legitymuje się jak na razie bilansem gier 37-9.
Białorusinka w ostatnich latach poczyniła spore postępy w grze na trawie, dzięki czemu w dwóch ostatnich edycjach wimbledońskiego turnieju dotarła do półfinału. Azarenka nie przegrywała na tym etapie z byle kim, bowiem zarówno Petra Kvitová, jak i Serena Williams, sięgały później na kortach przy Church Road po mistrzowskie trofea. Aktualna wiceliderka rankingu nie ukrywa, że w tym roku marzy jednak o czymś więcej.
- Myślę, że jest to po prostu dla mnie pewne kolejne wyzwanie, wykonać ten jeden krok do przodu. Dwukrotnie przegrywałam z późniejszymi mistrzyniami, a oba mecze były bardzo wyrównane. To niezwykle ważne, aby wykorzystywać swoje okazje. Najpierw jednak trzeba tam [do półfinału] dotrzeć - powiedziała 23-letnia tenisistka.
Azarenka obecny sezon rozpoczęła od udanej obrony trofeum wywalczonego przed rokiem w międzynarodowych mistrzostwach Australii. Potem był jeszcze triumf w turnieju rozgrywanym w katarskiej Dausze, gdzie w finale pokonała po zaciętym boju Serenę Williams. Na europejskiej mączce Wika błysnęła finałem w Rzymie oraz pierwszym w karierze półfinałem na kortach Rolanda Garrosa. Z bilansem gier 27-3 przyleciała do Londynu.
Wika, podobnie jak Williams i Szarapowa, do wielkoszlemowej imprezy odbywającej się przy Church Road przystąpi bez rozegranego spotkania na trawie. Co Białorusinka sądzi o swoich przygotowaniach do występu w świątyni tenisa? - Były całkiem udane. Jestem tutaj już od ostatniej soboty. Nigdy nie wiesz, w jakiej jesteś dyspozycji, dopóki nie rozegrasz pierwszego spotkania, więc nie mogę się już tego doczekać - wyznała pochodząca z Mińska zawodniczka.
Druga aktualnie rakieta świata jest tenisistką, która regularnie czyni postępy w swojej grze, co udowodniła choćby podczas tegorocznego sezonu na kortach ziemnych. Białorusinka jest niezwykle agresywna i waleczna, a do tego potrafi znaleźć sposób na każdą rywalkę, dzięki czemu ma pewne miejsce w wąskim gronie faworytek do końcowego zwycięstwa w brytyjskiej stolicy.
Liczba turnieju: 7 - tyle wielkoszlemowych półfinałów będzie miała na koncie Białorusinka, jeśli po raz trzeci z rzędu awansuje do najlepszej "czwórki" Wimbledonu. Azarenka o mistrzowskie trofea w czterech najważniejszych zawodach sezonu biła się jak na razie trzykrotnie (w latach 2012-2013 wygrała Australian Open, a ponadto była w finale US Open 2012).
W zeszłym roku nasza najlepsza tenisistka w końcu przełamała ćwierćfinałowe fatum w Wielkim Szlemie i po raz pierwszy w karierze stanęła przed szansą wygrania jednego z czterech największych turniejów świata. Krakowianka w decydującym o tytule spotkaniu walczyła bardzo dzielnie, dzięki czemu zabrała ostatecznie Serenie Williams jednego seta. Starsza z sióstr Radwańskich nie boi się obrony uzyskanych przed rokiem na trawnikach przy Church Road punktów i nie może się już doczekać powrotu do rywalizacji brytyjskiej stolicy.
- W tym tygodniu grałam w turnieju AEGON International w Eastbourne, gdzie bezpośrednio przygotowywałam się do Wimbledonu. W zeszłym roku osiągnęłam w Londynie finał, w którym przegrałam w trzech setach z Sereną i teraz bardzo chciałabym pójść jeden krok dalej! Kocham Wimbledon od kiedy byłam młoda i w 2005 roku wygrałam jego juniorską edycję - stwierdziła Isia.
Polka chętnie opowiada o czasie spędzonym w brytyjskiej stolicy podczas trwania wielkoszlemowych zawodów. - Dla zdecydowanej większości zawodniczek Wimbledon to punkt centralny lata. Ja i moja siostra wynajmujemy przepiękny domek zaraz naprzeciw kortów treningowych i wszędzie chodzimy pieszo: na korty, do sklepów oraz restauracji. To luksus, na który nie możemy sobie pozwolić podczas większości turniejów, a kontakty z fanami są niesamowite.
Obecny sezon nasza najlepsza tenisistka rozpoczęła od triumfów w Auckland oraz Sydney, a następnie osiągnęła ćwierćfinał Australian Open. Na europejskiej mączce po raz pierwszy w karierze znalazła się w najleszej "ósemce" Rolanda Garrosa, zatem z Paryża wyjeżdżała zadowolona. Pierwsza próba na brytyjskiej trawie nie była dla Isi zbyt udana, ale nie należy się tym zbyt mocno sugerować. W końcu przed rokiem Polka po porażce w I rundzie zawodów w Eastbourne dotarła w Wimbledonie do finału. Do brytyjskiej stolicy 24-letnia krakowianka przybyła z rocznym bilansem 28 zwycięstw i dziewięciu porażek.
Starsza z sióstr Radwańskich nie dysponuje co prawda potężnym serwisem, ale posiada za to inne atuty niezwykle przydatne w grze na trawie. Polka przede wszystkim jest tenisistką, która myśli na korcie i to właśnie ta umiejętność pozwoliła jej odnieść w dotychczasowej karierze 12 turniejowych zwycięstw. Nie ulega wątpliwości, że w tegorocznej edycji imprezy rozgrywanej przy Church Road ciężko będzie jej powtórzyć poprzedni wynik (w półfinale możliwe już będzie starcie z Sereną Williams), lecz z całą pewnością jej szans na końcowe zwycięstwo nie należy przekreślać.
Liczba turnieju: 77 - tyle zwycięstw w Wielkim Szlemie będzie miała na swoim koncie Isia, jeśli w brytyjskiej imprezie dotrze bez walkowera do drugiego z rzędu finału. Polka w świątyni tenisa legitymuje się jak na razie bilansem gier 23-7.
Czeszka będzie trzecią w stawce, obok Marii Szarapowej i Sereny Williams, triumfatorką brytyjskiej imprezy. To właśnie w 2011 roku na trawnikach przy Church Road rozpoczął się jej największy okres w jej karierze, zwieńczony wspaniałym zwycięstwem w kończących tenisowy sezon zawodach Masters. W styczniu zeszłego roku Kvitová wydawała się murowaną faworytką do objęcia fotela liderki rankingu, jednak ostatecznie wyprzedziła ją Wiktoria Azarenka.
W kolejnych miesiącach reprezentantka naszych południowych sąsiadów w dalszym ciągu wygrywała turnieje rangi WTA, wciąż klasyfikowana była w najlepszej "dziesiątce", ale nie błyszczała już takim blaskiem jak podczas swojego triumfu w Wimbledonie. W swoim kraju stała się postacią rozpoznawalną, a uzyskiwane przez nią wyniki wielokrotnie starano się odnosić do tych, które w swoich czasach osiągała największa duma Czechów, Martina Navrátilová.
Obecny sezon Kvitová rozpoczęła fatalnie, z antypodów wróciła z bilansem dwóch zwycięstw i trzech porażek. W lutym przypomniała o sobie w Dubaju, gdzie sięgnęła po 10. trofeum w karierze, a dwa miesiące później zanotowała jeszcze finał w Katowicach. Europejskiej mączki nie podbiła, szybko odpadając w Roland Garros. Podczas rozgrywanego na trawie turnieju AEGON International wygrała zaledwie jedno spotkanie i z rocznym bilansem 28-14 zawitała do brytyjskiej stolicy.
23-letnia Czeszka nie będzie zapewne główną faworytką do końcowego triumfu w Wimbledonie, ale w żadnym wypadku nie należy jej lekceważyć. Kvitová posiada znakomity serwis, jest niezwykle agresywna i jeśli tylko się "wstrzeli", to będzie w stanie rozprawić się z każdą uczestniczką zawodów rozgrywanych w świątyni tenisa.
Liczba turnieju: 275 - tyle zwycięstw na zawodowych kortach odniosła jak dotychczas ósma aktualnie w światowej klasyfikacji Czeszka. Jeśli Kvitová wygra w tegorocznym Wimbledonie dwa spotkania, to w Wielkim Szlemie przekroczy barierę 50 triumfów w grze pojedynczej.
Reprezentantka Italii po znakomitych występach na kortach ziemnych wkracza w tę część sezonu, podczas której nigdy nie odnosiła w singlu dobrych wyników. Nie jest żadną tajemnicą, że trawa jest najgorszą nawierzchnią pochodzącej z Bolonii 26-latki, co wyraźnie odzwierciedlają jej wyniki uzyskiwane w Wimbledonie. Errani na pięć dotychczasowych startów w świątyni tenisa tylko dwukrotnie osiągnęła III rundę.
W obecnym sezonie Włoszka znów imponuje swoją regularnością, choć początek roku nie był dla niej zbyt udany, bowiem w I rundzie Australian Open wyeliminowała ją Carla Suarez. Potem jednak było już znacznie lepiej: dwa finały zawodów głównego cyklu i jeden tytuł wywalczony na kortach ziemnych w Acapulco. Na europejskiej mączce Errani trzykrotnie meldowała się w "czwórce", dzięki czemu do Londynu przyleciała z robiącym wrażeniem bilansem gier 36-14.
Na trawnikach przy Church Road będzie jej jednak niezwykle trudno powalczyć o znakomity rezultat. Włoszka jest co prawda tenisistką bardzo waleczną, ale na tej nawierzchni najważniejszymi elementami gry są przede wszystkim serwis i umiejętność szybkiego kończenia kolejnych piłek. Errani takich cech nie posiada, dlatego jej szanse na końcowy triumf w brytyjskiej stolicy są wyjątkowo małe.
Tenisistka z Bolonii może podbić Wimbledon w innej konkurencji. Razem z Robertą Vinci wystartuje w rywalizacji deblistek, gdzie jako liderki rankingu będą najwyższej rozstawione. Jeśli zwyciężą na najsłynniejszych trawnikach świata, gdzie przed rokiem osiągnęły ćwierćfinał, to obie Włoszki wywalczą Karierowego Wielkiego Szlema w grze podwójnej.
Liczba turnieju: 6 - tyle zwycięstw w Wimbledonie w pięciu startach odniosła jak na razie reprezentantka Italii. Errani ani razu nie była w stanie awansować do 1/8 finału brytyjskich zawodów wielkoszlemowych.
Niekoniecznie faworytki, ale zawsze niebezpieczne
Wimbledoński turniej kojarzy się naszym zachodnim sąsiadom z wielkimi sukcesami, których swego czasu autorami byli Steffi Graf, Boris Becker oraz Michael Stich. W ostatnich sezonach swoją obecność w świątyni tenisa wyraźnie zaznaczały dwie reprezentantki Niemiec z polskimi korzeniami, Andżelika Kerber i Sabina Lisicka. Leworęczna Angie przed rokiem dotarła do półfinału, pokonując we wcześniejszej rundzie młodszą od siebie o rok rodaczkę. Jej zwycięski pochód zatrzymała wówczas Agnieszka Radwańska.
Groźna na kortach trawiastych może być również dysponująca dobrym pierwszym podaniem Rosjanka Maria Kirilenko, która przed rokiem dała się we znaki naszej najlepszej tenisistce w ćwierćfinale. Na tej nawierzchni znakomicie się czują ponadto Austriaczka Tamira Paszek i Francuzka Marion Bartoli (finalistka z 2007 roku), ale ich obecna postawa stoi pod znakiem zapytania z powodu kontuzji. Ćwierćfinały na trawie notowała również Chinka Na Li, choć zielony dywan był zdecydowanie bardziej domeną jej rodaczki Jie Zheng. Blisko 30-letnia reprezentantka Państwa Środka przed pięcioma laty dotarła w Wimbledonie do półfinału, a w zeszłym sezonie stoczyła niesamowity bój z Sereną Williams. W tegorocznej edycji brytyjskich zawodów obie panie mogą się zmierzyć ze sobą już w II rundzie.
Gospodarze na triumf w singlu swojej reprezentantki czekają już od 1977 roku, kiedy po trofeum sięgnęła Virginia Wade. W tegorocznej edycji Wimbledonu ich uwaga będzie się przede wszystkim koncentrowała na Heather Watson i Laurze Robson, która w 2008 roku wygrała juniorską edycję tej wielkoszlemowej imprezy. 19-letnia leworęczna Brytyjka lubi sprawiać niespodzianki, w obecnym sezonie pokonywała już m.in. Petrę Kvitovą oraz starszą z sióstr Radwańskich.
Najwięcej zdobytych tytułów w singlu pań w historii Wimbledonu:
9 - Martina Navrátilová 8 - Helen Wills Moody 7 - Dorothea Douglass Chambers, Steffi Graf 6 - Blanche Bingley Hillyard, Suzanne Lenglen, Billie Jean King 5 - Charlotte Cooper Sterry, Lottie Dod, Venus Williams, Serena Williams