Nie ma haka na Novaka? - zapowiedź turnieju mężczyzn Australian Open 2016

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zawarte w tytule pytanie zadają sobie wszyscy sympatycy tenisa. Novak Djoković przystąpi do Australian Open 2016 jako murowany faworyt do końcowego zwycięstwa. Ale czy faktycznie rywalizacja w Melbourne będzie teatrem jednego aktora?

1
/ 6

Novak Djoković - 5 (skala ocen 1-5)

Lider rankingu ATP, najbardziej utytułowany tenisista ostatnich edycji Australian Open i zarazem główny faworyt do mistrzostwa w tegorocznej edycji pierwszej lewy Wielkiego Szlema. Wszyscy tenisowi eksperci, a także sympatycy białego sportu jak jeden mąż właśnie Serbowi "na papierze" przyznają tytuł mistrzowski w Melbourne. Trudno z tym polemizować, bo Djoković wyrobił sobie w męskim tenisie pozycję hegemona, z którym niemal nie da się konkurować.

Sezon 2016 Djoković zainaugurował w Ad-Dausze - jedynym turnieju, w którym w poprzednim sezonie nie awansował do finału. Tym razem w fantastycznym stylu zatarł złe wrażenie sprzed roku. Wygrał katarskie zawody bez straty seta, a w finale zdeklasował swojego wielkiego rywala, Rafaela Nadala, wygrywając 6:1, 6:2.

Serb znakomicie czuje się w Melbourne, a tamtejsze korty bardzo mu odpowiadają. Ma na koncie już pięć zwycięstw (sezony 2008, 2011, 2012-13 i 2015), co czyni go najbardziej utytułowanym tenisistą tego turnieju w dziejach Ery Otwartej, i to właśnie w Australian Open odniósł swój pierwszy wielki triumf, wygrywając całą imprezę przed siedmioma laty. Także tutaj rozegrał - jak sam mówi - swój najlepszy mecz w karierze, pokonując w finale 2012 roku po fantastycznym boju Rafaela Nadala, a we wcześniejszym meczu półfinałowym w równie dramatycznych okolicznościach uporał się z Andym Murrayem.

Do Australian Open 2016 belgradczyk przystępuje jako kandydat numer jeden do tytułu. Mało kto wyobraża sobie, aby 31 stycznia po raz szósty w karierze nie wznosił w górę pucharu Normana Brookesa. Mimo to, choć przywykł do roli faworyta, nieco tonuje nastroje. - Nie chcę snuć jakichkolwiek prognoz o takiej czy innej serii zwycięstw, jaką mogę zanotować, oraz o tym, jaki to będzie sezon dla mnie. Staram się nie wybiegać myślami w przyszłość, bo może to doprowadzić do zaburzenia równowagi emocjonalnej. Nie czuję się niezwyciężony, bo nie ma tenisisty, który byłby nie do pokonania - mówił po zwycięstwie w Ad-Dausze.

2
/ 6

Przed sezonem w sztabie Federera doszło do znaczącej zmiany. Szwajcar zakończył dwuletnią współpracę ze Stefanem Edbergiem. Jego nowym trenerem został Ivan Ljubicić, były rywal z zawodowych rozgrywek, który wraz z Severinem Luthim będzie pracował nad rozwojem gry Helweta, bo Maestro, mimo 34 lat na karku ciągle pragnie poprawiać swój tenis.

W Brisbane, gdzie Federer rozpoczął nowy rok i pierwszy raz wystąpił pod wodzą Ljubicicia, nie obronił tytułu sprzed 12 miesięcy. Doszedł do finału, w którym nie sprostał Milosowi Raoniciowi. W meczu o tytuł Brisbane International bazylejczyk zaprezentował się przeciętnie, lecz wpływ na jego dyspozycję z pewnością miała choroba, z którą się wówczas zmagał.

Biorąc pod uwagę tylko zwycięstwa w Australian Open, z aktywnych tenisistów Federer pod tym względem ustępuje jedynie Djokoviciowi. Na kortach Melbourne Park triumfował w sezonach 2004, 2006-07 i 2010. Jednak od ostatniego mistrzostwa ani razu nie dotarł w tym turnieju do finału. W zeszłym roku natomiast odpadł już w II rundzie, ponosząc sensacyjną porażkę z Andreasem Seppim. - W Australian Open jestem zdecydowanie najbardziej regularny. Może z wyjątkiem ubiegłego sezonu. Zawsze gram dobrze na tych kortach. Nie jestem pewien, czy chodzi o warunki, czy szybkość nawierzchni, ale jest to dla mnie odpowiednie miejsce, aby rozpocząć sezon - ocenił.

Pomimo 34 lat i wielu obowiązków rodzinnych, Maestro wciąż jest wymieniany jednych tchem w gronie kandydatów do tytułu. Co więcej w dwóch ostatnich turniejach wielkoszlemowych (Wimbledon i US Open 2015) dochodził do finałów, w których przegrywał z Djokoviciem. W Melbourne na Serba będzie mógł trafić już w 1/2 finału. Przyznał przy tym, że belgradczyk jest o krok przed resztą rywali. - Cały czas ci sami tenisiści prezentują bardzo dobry poziom tenisa. Oczywiście Novak zasługuje na małą gwiazdkę obok swojego nazwiska, ponieważ radzi sobie niesamowicie.

3
/ 6

Czasy, kiedy Wawrinka był tenisistą na grę którego patrzyło się z przyjemnością, ale i tak zawsze przegrywał ważne mecze, bezpowrotnie minęły. Szwajcar wyzbył się już etykiety "maskotki rozgrywek ATP", tenisisty, który potrafi grać nadzwyczajnie, który potrafi pokonać każdego rywala, ale który nie jest w stanie utrzymać wysokiego na przestrzeni całego turnieju, i do kolejnej imprezy wielkoszlemowej przystępuje jako jeden z kandydatów do triumfu.

Nowy sezon Wawrinka tradycyjnie zainaugurował w Madrasie, gdzie trzeci raz z rzędu, a czwarty w karierze zdobył tytuł. W drodze po mistrzostwo nie stracił seta, ale żeby nie było tak kolorowo i aby być w zgodzie z faktami, należy zauważyć, że w Indiach zmierzył się z tylko jednym rywalem z Top 20 rankingu ATP, Benoitem Paire'em. - Tak naprawdę ranga turnieju nie ma dla mnie znaczenia. Zdobywanie tytułów i odbieranie pucharów sprawia, że czuję się niesamowicie. Wygrana już w pierwszych zawodach dodaje ci pewności siebie, zwłaszcza po okresie przygotowawczym - odpowiedział krytykantom.

Przed dwoma laty w Melbourne Stan zachwycił tenisowy świat. Zdobył pierwszy w karierze wielkoszlemowy tytuł, pokonując Djokovicia (ćwierćfinał) i Nadala (finał). Zeszłoroczną edycję natomiast zakończył na półfinale, ale był jedynym, który urwał Djokoviciowi dwa sety.

W trzech ostatnich edycjach Australian Open największymi atrakcjami turnieju były mecze Wawrinki z Djokoviciem. W tym sezonie obaj trafili do różnych połówek drabinki i mogą spotkać się dopiero w finale. Niemożliwy scenariusz? Nie, bo Szwajcar już nieraz udowadniał, że na turniej wielkoszlemowy potrafi przygotować kosmiczną dyspozycję.

4
/ 6

Sezon 2015 był dla Nadala najgorszy od 11 lat. Po raz pierwszy od 2004 roku nie wystąpił w żadnym wielkoszlemowym finale ani w finale żadnej imprezy rangi ATP World Tour Masters 1000. Nic więc dziwnego, że w okresie przygotowawczym Hiszpan bardzo często powtarzał, że ciężko pracuje, aby wrócić do dawnej formy.

I początkowo wiele wskazywało, że mu się to udało. Na otwarcie kampanii 2016 Nadal w świetnym stylu wygrał pokazówkę w Abu Zabi, a następnie dobrze radził sobie w Ad-Dausze. Wszystko jednak pękło jak bańka mydlana po finale w Katarze, w którym został rozbity przez Djokovicia. Klęskę przyjął jednak z klasą, mówiąc: - Denerwowanie się na to, że ktoś jest lepszy od ciebie, to głupota. Kiedy czujesz frustrację na myśl, że ktoś robi daną rzecz lepiej od ciebie, to znaczy, że jesteś arogantem albo nie jesteś wystarczająco inteligentny.

Hiszpan w Melbourne po raz pierwszy swój niezwykły potencjał zademonstrował w 2004 roku, gdy jako 18-latek wyeliminował w III rundzie będącego wówczas u szczytu formy Lleytona Hewitta. Jednak pod względem dokonań Australian Open jest najsłabszym wielkoszlemowym turniejem Nadala. Wygrał tu "tylko" raz, w 2009 roku, pokonując w pasjonującym finale Federera i tym stając się trzecim czwartym tenisistą w Erze Otwartej, który skompletował tzw. Karierowego Wielkiego Szlema. Kolejne wielkie szanse miał przed czterema laty, gdzie przegrał finałową bitwę z Djokoviciem, i przed dwoma, przegrywając z Wawrinką. W zeszłym roku z Melbourne pożegnał się w ćwierćfinale po porażce z Tomasem Berdychem, z którym wygrał 17 poprzednich spotkań.

Nadala, nawet w formie będącej niewiadomą, nie można skreślać. Majorkanin to tenisista, który rozkręca się wraz z każdym kolejnym rozegranym meczem. Lecz wysokiej dyspozycji będzie potrzebował już od samego początku. W I rundzie trafił bowiem na Fernando Verdasco, z którym w 2009 roku na kortach Melbourne Park stoczył kapitalną batalię w półfinale. - Wylosowałem bardzo trudnego rywala w pierwszej rundzie. Zarówno on, jak i ja nie możemy mówić o szczęściu. Czeka mnie spore wyzwanie. Jeśli chcę awansować dalej, będę musiał zaprezentować bardzo dobry tenis - powiedział tenisista z Majorki.

5
/ 6

Andy Murray - 1,5

"Skoro jestem w stanie po raz pierwszy ustrzelić forhendem Ivana Lendla przy siatce, to myślę, że do Wimbledonu przystępuję w dobrej formie" - napisał Szkot przed startem Wimbledonu 2013, po czym zdobył upragniony tytuł. Obecnie tenisista z Dunblane nie jest pod ręką Ivana Lendla, lecz Amelie Mauresmo i o "ustrzeliwaniu" swojej trenerki nic nie wspomina, to i tak jedno się nie zmienia - Murray musi być w gronie pretendentów do zwycięstwa w wielkoszlemowym turnieju.

Brytyjczyk w 2016 roku nie rozegrał jeszcze oficjalnego spotkania. W pierwszym tygodniu nowych rozgrywek wziął udział w Pucharze Hopmana, ale po tym występie trudno ocenić jego formę. W Perth Murray najpierw pokonał Kenny'ego de Scheppera, następnie przegrał z Nickiem Kyrgiosem, by na koniec ograć Alexandra Zvereva, który będzie jego pierwszym rywalem na kortach Melbourne Park.

Australian Open to jedyny turniej wielkoszlemowy, w którym Murray czterokrotnie grał w finale. Ale za każdym razem przegrywał mecze o tytuł - w 2010 roku z Federerem, a w latach 2011, 2013 i 2015 Djokoviciem. Po ubiegłorocznej porażce niektórzy jego fani zaczęli o klątwie, jaka wisi nad Szkotem, gdy wychodzi na Rod Laver Arena, by grać o puchar.

Murray przebywa w Melbourne, ale myślami jest przy żonie, która spodziewa się ich pierworodnego potomka. Tenisista wyraźnie podkreślił, że rodzina stawia na pierwszym miejscu i jest gotów wycofać się z turnieju, gdy nadejdzie chwila porodu. - Żona i dziecko są dla mnie ważniejsi od jakiegokolwiek meczu tenisowego - powiedział stanowczo.

6
/ 6

Zdolni do sprawienia sensacji

Tradycyjnie w drugiej linii faworytów należy wymienić Keia Nishikoriego, Tomasa Berdycha i Davida Ferrera. Cała trójka ma już spory bagaż doświadczeń, również z wielkoszlemowych finałów, i każdego z nich stać, by wykorzystać słabszy dzień faworyta.

Głodni sukcesu są młodzi, zdolni i należący już do ścisłej czołówki Milos Raonić, Dominic Thiem i Grigor Dimitrow. Na wybuch formy w każdej chwilo stać Gaela Monfilsa czy Jo-Wilfrieda Tsongę. Groźni u siebie będą Australijczycy - Bernard Tomic, Nick Kyrgios, a nawet Lleyton Hewitt, dla którego będzie to pożegnanie z zawodowym tenisem.

Jedynym reprezentantem Polski, który wystąpi w głównej drabince imprezy w Melbourne Park, będzie Jerzy Janowicz. Łodzianin w trzech minionych sezonach dochodził do III rundy tej imprezy, ale w tym roku los nie był łaskawy i już na otwarcie będzie musiał się zmierzyć z rywalem z czołówki - 11. graczem globu, Johnem Isnerem.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (13)
avatar
Mariusz Mielczarek
18.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Nole to geniusz. Na pewno 25 �natyków głosujących na Federera straciło głos-:)Federer od 6 lat wygrał słownie JEDEN turniej wielkiego szlema. 6 lat temu AO,7 lat RG,4 Wimbledon i 8 (sic!)USopen Czytaj całość
Szymonn
17.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mi tam jest obojętne kto wygra turniej. Chciałbym tylko zobaczyć świetny tenis. Ciesze się, że wreszcie rusza pierwszy turniej wielkoszlemowy, a zwłaszcza, że to mój ulubiony. :)  
avatar
erefka
17.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Wszyscy tylko nie Serb. Bo mnie trafi..  
avatar
Fanka Rogera
16.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Niestety chyba nie ma ! Turniej męski może być nudny - oby nie .  
avatar
Fabby
16.01.2016
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Z rymowanek wolę jednak "Tak czy owak, byle nie Novak". Tego też się trzymam. Panowie z ATP, poproszę o zorganizowanie obalającego obecne rządy puczu. A przy okazji po cichu liczę na jakieś nie Czytaj całość