Polak na ustach całego świata. Totalne zaskoczenie, co robi na co dzień

Biega z przymkniętymi oczami. Na co dzień trenuje lekkoatletykę i robi doktorat z dziedziny, o której prawie nikt z was nigdy wcześniej nie słyszał. Od soboty Kajetan Duszyński jest też mistrzem olimpijskim oraz "Michaelem Johnsonem z Siemianowic".

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Kajetan Duszyński po spektakularnym finiszu w finale IO PAP/EPA / TATYANA ZENKOVICH / Na zdjęciu: Kajetan Duszyński po spektakularnym finiszu w finale IO
Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

- Ja tylko wykończyłem robotę całego zespołu. Nie miałem na tyle trudnej zmiany, żeby nie móc jej wyprowadzić na pierwsze miejsce - mówił 26-letni zawodnik po biegu, który w sobotnie popołudnie zachwycił całą Polskę.

- Skromny chłopak! - zaśmiała się Justyna Święty-Ersetic.

Kajetan Duszyński mówił o swojej złotej zmianie sztafety mieszanej 4x400 metrów, jakby był to dla niego po prostu kolejny dzień w biurze. - Właśnie tak, another day in the office - zażartował biegacz-naukowiec. Języka angielskiego użył nieprzypadkowo, bo na Politechnice Łódzkiej studiuje właśnie w mowie Szekspira.

ZOBACZ WIDEO: Zmiana składu sztafety przed finałem dała złoty medal? "Słabsi zawodnicy zostali wymienieni na szybszych"

Przed igrzyskami w Tokio lista jego osiągnięć sportowych była krótka i zamykała się w dwóch srebrnych medalach młodzieżowych mistrzostw Europy w męskiej sztafecie 4x400, wywalczonych sześć lat temu w Tallinie i cztery lata temu w Bydgoszczy. W Japonii wzbogacił się o tytuł najcenniejszy w dorobku każdego lekkoatlety na świecie.

Ostatnią zmianę finału sztafety mieszanej Duszyński odebrał na czwartym miejscu. Na ostatnim łuku przypuścił atak, którego nie odparli ani Amerykanin Vernon Norwood, ani Holender Ramsey Angela, ani reprezentant Dominikany Alexander Ogando.

- Zmierzyli mi 44,3 sekundy? No to na finiszu urwałem ze swojego wyniku w eliminacjach 0,4 sekundy. A trenerom powiedziałem, że właśnie tyle mogę jeszcze zrobić - zdradził. Na metę wpadł 2-3 metry przed rywalami, z rękoma szeroko rozłożonymi w triumfalnym geście i przymkniętymi oczami. - Spokojnie, może i w czasie biegu trochę przymykam oczy, ale kontrolowałem sytuację - śmiał się pochodzący z Siemianowic Śląskich reprezentant Polski

- To od dziś jesteś Michael Johnson z Siemianowic - rzucił do niego jeden z dziennikarzy. - Jaki kraj, taki Michael Johnson! - odpowiedział Duszyński.

Błyskotliwa riposta świadczy o inteligencji członka pierwszej w historii igrzysk złotej sztafety mieszanej. Gdyby nasz mistrz nie miał bystrego umysłu, nie byłby doktorantem na biotechnologii i nie pisałby pracy z dziedziny, o którym ogromna większość z nas usłyszała za jego sprawą pierwszy raz w życiu.

- Skończyłem biotechnologię, a teraz robię doktorat z krystalografii białek. Nie wiecie, co to jest? Mogę wam zrobić krótkie wprowadzenie. To bardzo ważna dziedzina nauki, leży u podstaw medycyny. Trzeba ją popularyzować. Między innymi pomaga w walce z pandemią, bo w oparciu o nią projektuje się nowe leki - wyjaśnił.

Sport zawsze miał w sercu. Uważa że powszechna w jego rodzinie cecha charakteru, zawziętość, pomaga w jej uprawianiu. Sam jest jednak dopiero pierwszym zawodowym sportowcem w klanie Duszyńskich.

Wywalczony w Tokio złoty medal zadedykował właśnie swoim najbliższym - dziadkom, mamie oraz dziewczynie Andżelice.

Czytaj także:
Człowiek orkiestra, nowy aniołek, mistrzyni wychodzenia z opresji i śląska dusza. Poznajcie złotą polską czwórkę!
Tokio 2020. Duda już chwycił za słuchawkę. Zobacz memy po złocie olimpijskim polskiej sztafety mieszanej

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×