Z trzech półfinałów biegu na 400 metrów przez płotki kobiet do finału awans mogło uzyskać osiem zawodniczek: sześć z miejsc 1-2 swoich półfinałów, stawkę uzupełniły lekkoatletki z najlepszymi czasami.
Wiktoria Tkaczuk, która w półfinale numer trzy uzyskała czas 54.25 s. była przekonana, że taki wynik nie pozwoli jej zakwalifikować się do najważniejszego biegu. Już była pogodzona ze swoim losem.
Siedząc na bieżni była wręcz załamana, wydawało się, że jest bliska płaczu. Aż nagle podeszła do niej jedna z duńskich koleżanek i przekazała jej wiadomość: chyba zakwalifikowałaś się do finału.
Kilka chwil po wypowiedzeniu tych kilku słów na monitorach wyświetlono oficjalne potwierdzenie tego faktu. Wtedy reprezentantka Ukrainy momentalnie przeszła niesamowitą metamorfozę. Wybuchła radością, położyła się na bieżni, uprzednio głośno krzycząc.
Ten moment, gdy dowiadujesz się z awansu do finału 400 m przez płotki
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) August 2, 2021
Jak tu nie kochać sportu
Każdy moment #Tokyo2020 na żywo i bez reklam w Eurosporcie w https://t.co/1ySwqsWDRE https://t.co/t5ELr4GhiU#HomeOfTheOlympics #IgrzyskaOlimpijskie pic.twitter.com/9fodIpAgzt
Półfinału biegu na 400 m przez płotki odbywały się w niezwykle trudnych warunkach. Przez Tokio przechodziła potężna ulewa, która utrudniała rywalizację.
Do finału niestety nie awansowała jedyna reprezentantka Polski w tej konkurencji. Joanna Linkiewicz, która biegła w drugim półfinale, ukończyła swój wyścig na piątej pozycji.
Zobacz też:
Tokio 2020. Rywalizacja w fatalnych warunkach. Polka bez awansu do finału
Łukasz Żygadło: Wygramy ten turniej
ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"