10 grudnia na terenie firmy Eiger we Wrocławiu doszło do tragicznego wypadku. Robert F., podczas wspinania się na ściankę, spadł na ziemię z wysokości 10-12 metrów (więcej TUTAJ). Mimo podjętej próby, jego życia nie udało się uratować.
Na miejscu zdarzenia zjawili się śledczy. Karolina Stocka-Myckek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, cytowana przez portal tuwroclaw.com, przekazała, że przy leżącym na ziemi mężczyźnie znaleziono linę z węzłem oraz wyciągarkę linową z klamrą.
To może sugerować, że wspinacz trenował samodzielnie, bez asekuracji ze strony drugiej osoby. Bezpieczeństwo miał mu zapewnić specjalny automat do asekuracji. Co zatem zawiodło? Swoją teorię mają właściciele ścianki.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
"Najprawdopodobniej przyczyną było niewłaściwe wpięcie się, osoby regularnie wspinającej się, do urządzenia autoasekuracyjnego. Ta tragedia uderzyła w cały nasz zespół, jesteśmy zdruzgotani" - czytamy w oświadczeniu.
Prokuratura prowadzi śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci, co jest zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.