Do kolizji pomiędzy Danilo Petruccim a Scottem Reddingiem doszło już na pierwszym okrążeniu wyścigu o Grand Prix Aragonii. Włoch starał się wyprzedzić Brytyjczyka w jednym z zakrętów, ale jego atak był zbyt optymistyczny i wypchnął kolegę z teamu Octo Pramac Yakhnich poza tor.
W efekcie "Petrux" zniszczył wyścig dla całej ekipy. Redding z powodu upadku stracił sporo czasu, zaś na Włocha nałożono karę i musiał przejechać przez aleję serwisową. W efekcie obaj nie zdobyli punktów do klasyfikacji generalnej MotoGP. - Problem Petrucciego jest taki, że nie używa mózgu. Jestem rozczarowany, bo do kolizji doprowadził mój kolega z zespołu! Wtedy zawsze daje się większy margines błędu! - narzekał po wyścigu w Aragonii Redding.
Petrucci ma świadomość, że w Aragonii zepsuł wyścig sobie i koledze z zespołu. - Na pierwszym okrążeniu mocno hamowałem, ale mój motocykl się nie zatrzymywał. Próbowałem wyprzedzić Scotta i jechaliśmy ramię w ramię. Nie było dużego kontaktu, ale on pojechał szeroko w zakręcie. Potem wjechał na krawężnik i stracił kontrolę nad motocyklem. Ten wypadek nie był do końca moją winą. To nie moja wina, że postanowił wyjechać tak szeroko - powiedział "Petrux".
Włoski motocyklista nie ukrywa, że nawet słowo "przepraszam" nie poprawi sytuacji Reddinga. - Na pewno gdybym nie zaatakował w tym zakręcie, to nie byłoby upadku. Bardzo mi go żal. Nie chcę się przed nim tłumaczyć, to w jakieś części moja wina. Szczerze, nie wiem dlaczego pojechał w taki sposób i rozbił się na krawężniku. On jest bardzo zły na mnie i ma rację, bo zniszczyłem wyścig jego i swój. Próbowałem go przeprosić, ale usłyszałem tylko ironiczne "dziękuję" - dodał zawodnik Octo Pramac Yakhnich.
ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Oto koszmar mistrzów Polski. Bartosz Bereszyński: Tak dalej być nie może