O problemach zdrowotnych Jonasa Folgera zrobiło się głośno jesienią ubiegłego roku, kiedy to MotoGP udało się na azjatycką część sezonu. Niemiec poleciał razem z ekipą Monster Yamaha Tech3 do Japonii, ale na miejscu nie był w stanie opuścić łóżka. Był bardzo osłabiony, nie przyjmował posiłków i ostatecznie postanowił wrócić do ojczyzny. Tam przeszedł kompleksowe badania.
Początkowo lekarze podejrzewali, że 24-latek zmaga się z wirusem Epstein-Barr. Wspomniana choroba charakteryzuje się osłabieniem całego organizmu, a objawy przypominają depresję. W listopadzie okazało się jednak, że Folger zachorował na zespół Gilberta.
To niegroźna choroba genetyczna, pod warunkiem że zostanie szybko odkryta. U osób cierpiących na nią dochodzi do nadmiernego gromadzenia się we krwi bilirubiny, co z kolei prowadzi do zaburzeń metabolizmu tej substancji w wątrobie. Jak stwierdzili lekarze z Monachium, Folger musiał zmagać się z tą chorobą od kilku lat, ale nigdy nie został dobrze zdiagnozowany.
Wtedy też ekipa Folgera zapowiadała, że Niemiec zdąży wyleczyć się przed startem sezonu 2018. Dlatego informacja jaką wysłano do mediów w środę jest zaskoczeniem. - Jest mi niezwykle smutno z tego powodu, ale nie będę się ścigać w MotoGP w 2018 roku. Mój stan nie poprawił się na tyle, na ile liczyłem. Nie czuję się na siłach, aby ścigać się na motocyklu klasy MotoGP w tym momencie. Mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, że będę w stanie wrócić do startów. Dziękuję też wszystkim za wsparcie - zakomunikował Folger.
Zaskoczenia nie ukrywa też Herve Poncharal, szef francuskiego zespołu. - Ciężko mi to zaakceptować. Tym bardziej, że byłem pewien, że w tym roku dokonamy kolejnego kroku naprzód i Jonas będzie notować jeszcze lepsze wyniki. Szanuję jednak jego decyzję - oświadczył.
Monster Yamaha Tech3 stoi teraz przed nie lada wyzwaniem. Na tydzień przed startem przygotowań do nowego sezonu, zespół pozostał z jednym zawodnikiem - Johannem Zarco.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"