Casey Stoner żegna się z MotoGP po raz drugi. Australijczyk nie przedłuży umowy z Ducati

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Casey Stoner
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Casey Stoner

Casey Stoner kończy przygodę z Ducati. Były mistrz świata MotoGP nie przedłuży wygasającego kontraktu, który gwarantował mu rolę zawodnika testowego we włoskiej ekipie.

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Kuczera z Brna

W 2012 roku Casey Stoner zszokował świat motorsportu, ogłaszając zakończenie kariery, mimo ledwie 27 lat na karku i dwóch tytułów mistrzowskich na koncie. Australijczyk uznał, że ważniejsze jest dla niego życie rodzinne i nie czerpie już radości z dalszych startów w MotoGP. Później zgodził się jednak na rolę zawodnika testowego Repsol Honda Team i okazjonalnie można go było zobaczyć w padoku.

W 2016 roku Stoner postanowił jednak zmienić obóz i wrócił do Ducati, z którym zdobył pierwszy tytuł mistrzowski w królewskiej kategorii. Objął nie tylko rolę ambasadora marki z Bolonii, ale również został jej testerem.

Po raz pierwszy od zakończenia kariery wziął też udział w oficjalnych testach MotoGP. Ich wyniki pokazały, że mimo kilku lat przerwy Stoner nie stracił swojego talentu i umiejętności. Jego czasy były porównywalne do tych osiąganych przez Valentino Rossi czy Jorge Lorenzo.

Zimą tego roku Stoner wziął udział w testach na torze Sepang, po czym poddał się operacji barku. Wykluczyła ona go z jazdy na kilka miesięcy. Australijczyk pojawił się jednak w padoku podczas niedawnego Grand Prix Włoch i imprezy Wolrd Ducati Week.

Na tym rola Stonera jako ambasadora i zawodnika testowego Ducati zdaje się kończyć. W padoku w czeskim Brnie można było usłyszeć, że Australijczyk nie przedłuży wygasającego po tym sezonie kontraktu. 32-latek miał uznać, że trzymanie reżimu treningowego przez cały sezon, by ledwie kilka razy w ciągu roku wsiąść na motocyklu nie ma większego sensu.

Ducati nie chce jednak stracić swojej gwiazdy i liczy, że kierowca z Australii zgodzi się pełnić w przyszłym roku funkcję ambasadora włoskiej marki.

ZOBACZ WIDEO Szlak na K2 naznaczony śmiercią. Andrzej Bargiel: Musiałem wspiąć się na wyżyny

Komentarze (0)