To może być sezon Dovizioso. Celem jest mistrzostwo

Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: Andrea Dovizioso
Materiały prasowe / Michelin / Na zdjęciu: Andrea Dovizioso

Andrea Dovizioso przez całą karierę w MotoGP walczył o czołowe lokaty. Nigdy nie zdobył jednak tytułu mistrza świata. Sezon 2019 to może być największa szansa Włocha na upragnione złoto. Na drodze do jego szczęścia stoją jednak szybcy Hiszpanie.

W tym artykule dowiesz się o:

Andrea Dovizioso jest w tej chwili w królewskiej klasie czołową postacią. Do swojej pozycji doszedł ciężką pracą. Jest niezwykle lubiany przez kibiców, ze względu na rozważne, pozytywne podejście do sportu. Trudno nazwać Włocha kontrowersyjnym. Wręcz przeciwnie. 32-latek to niezwykle wyważona osoba. Dzięki pokorze i przemyślanym wypowiedziom zyskał sympatię padoku i fanów.

Włoch ma za sobą dwa świetne sezony. W 2017 i 2018 roku zdobywał srebrne medale mistrzostw świata. Za każdym razem na drodze do mistrzostwa stawał mu Marc Marquez.

Przez lata związany z Japonią

Andrea Dovizioso rozpoczął starty w mistrzostwach świata od kategorii 125 ccm w 2001 roku. Pojechał wtedy w jednym wyścigu, na Aprilii RS 125 w barwach teamu RCGM Rubicone Corse. Przez 11 kolejnych sezonów Dovizioso nie dosiadał włoskiego motocykla. Przez wiele lat związany był z maszynami Hondy, czyli... swojego obecnego największego rywala.

ZOBACZ WIDEO Wielkie emocje w Rzymie. Roma wyrwała trzy punkty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Początkowo były to Hondy RS125R. Na takiej właśnie maszynie zdobył tytuł mistrza świata w kategorii 125 ccm w 2004 roku. Następnie przesiadł się na większą pojemność, by trzy lata pod rząd stawać na podium w klasie 250 ccm. Nigdy nie zdobył jednak tytułu w pośredniej kategorii. Podobnie jak w MotoGP, do którego trafił w 2008 roku.

Przez jeden sezon rywalizował w barwach teamu JiR Team Scot MotoGP, by przenieść się do Repsol Hondy. W czołowej ekipie królewskiej klasy miał jednak niebywałą konkurencję - przez dwa lata jego jedynym partnerem był rewelacyjny wówczas Dani Pedrosa, a w sezonie 2011 dołączył do tej dwójki jeszcze Casey Stoner, który wskoczył do zespołu i od razu zdobył tytuł mistrza świata.

W Repsol Hondzie zrobiło się zbyt tłoczno, więc Dovizioso, który w sezonie dominacji Stonera zakończył rywalizację na trzecim miejscu, uciekł do Yamahy. W ekipie Monster Yamaha Tech 3 przetrwał jeden rok, po którym postanowił zrobić coś wielkiego - powalczyć o najwyższe laury na włoskim motocyklu.

Trudne lata w Ducati

Przez pierwsze cztery sezony na Ducati, Włoch walczył z maszyną Desmosedici. Po padoku krążyła opinia, że motocykl bardzo źle się prowadzi, a każdy, kto na niego siadał, narzekał na trudną współpracę. Dovizioso pracował jednak w pocie czoła, by pomóc ekipie z Bolonii zbudować konkurencyjną maszynę.

Cztery lata to naprawdę sporo. 32-latek nie stracił jednak nadziei i konsekwentnie pomagał rozwijać sprzęt Ducati. Cal Crutchlow, który dołączył do teamu w 2014 roku, uciekł z niego po jednym sezonie, uważając, że Desmosedici po prostu nie da się jeździć.

Wymarzony przełom

Dovizioso doczekał się efektów. Najbliżej mistrzowskiego tytułu był w 2017 roku, kiedy to do jego ekipy dołączył Jorge Lorenzo. To Hiszpan miał walczyć z Marcem Marquezem i Valentino Rossim o tytuł. Tymczasem zdecydowanie lepiej jeździł Włoch.

To właśnie on do ostatniego wyścigu sezonu w Walencji miał szansę na trofeum. Przegrał nieznacznie, ale odzyskał wiarę w to, że kiedyś znajdzie się na szczycie MotoGP. - Na początku sezonu kompletnie nie wierzyliśmy w to, że będziemy w stanie walczyć o złoto. Z każdym kolejnym wyścigiem utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że ten motocykl naprawdę jest w stanie wygrywać, że to nie tylko jednorazowy wyskok - mówił.

Zespół ułożony pod niego

Sezon 2019 będzie dla Andrei Dovizioso bardzo ważny. Włoch zbudował już pewność siebie, która jest niezbędna w walce o tytuł. Ma także wreszcie zespół ułożony w 100 proc. pod niego. Wcześniej o atencję ekipy walczył mocno Jorge Lorenzo, który uważał się za lidera. Teraz partnerem Dovizioso będzie jego rodak, Danilo Petrucci. 29-latek cieszy się z samej szansy jazdy w ekipie fabrycznej.

Petrucci doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest numerem dwa, a wszystkie siły w zespole wspierać będą jego kolegę. - Andrea od dwóch lat walczy o tytuł mistrza świata, a dla mnie ubiegły sezon był pierwszym, w którym osiągnąłem czołową piątkę. To oczywiste, że daleko mi do niego. Nie jestem gotów, by walczyć o mistrzostwo, ale moim celem jest progres. "Dovi" powiedział mi, że jeśli dobrze się spiszę, to ten rok może całkowicie odmienić moje życie. Wiem o tym - powiedział.

- Moja relacja z Dovizioso jest wyjątkowa. Myślę, że nie ma drugiej takiej w padoku. Rozmawiamy, pracujemy, trenujemy razem. Jazda w jednym teamie z nim może mi bardzo pomóc i wiele mnie nauczyć. Zapytałem go niedawno, czy zdradzi mi swoje sekrety. Odpowiedział, że tak, bo jest egoistą, a to może mu pomóc wygrywać. Zobaczy, jak ja radzę sobie z wieloma zagadnieniami. Razem łatwiej będzie nam znaleźć rozwiązanie - wyjaśnił młodszy z Włochów.

Dovizioso o swoim partnerze wypowiada się w samych superlatywach. - To oczywiste, że z Danilo dogaduje się dużo lepiej niż z Lorenzo. Jesteśmy kumplami. Dzięki temu łatwiej jest nam zorganizować pracę i działać wspólnie w jednym kierunku. Posiadanie w teamie dwóch bardzo mocnych kierowców zawsze będzie generować takie problemy, jakie były z Hiszpanem. Mając u boku partnera, a nie rywala, można osiągnąć sporo więcej - powiedział 32-latek.

Doświadczenie zaprocentuje

Andrea Dovizioso ma za sobą dwa świetne sezony. Srebrne medale mistrzostw świata zapewne dumnie zdobią jego pokój pełen motocyklowych trofeów. Wciąż brakuje jednak złota. Ten rok może być najważniejszym w karierze Włocha. - Czuje się zdecydowanie lepiej niż 12 miesięcy temu. Mam więcej pewności siebie. Historia dopiero zostanie napisana. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości - powiedział.

Kibice nie mają wątpliwości. Dovizioso będzie łatwiej, bo zespół jest stworzony z myślą o pracy na jego mistrzowski tytuł. Ducati potrzebuje wielkiego sukcesu. Danilo Petrucci marzy, by się, rozwijać, ale nie powinien walczyć o tytuł. Bardzo chce za to pomóc koledze pokonać Hiszpanów. Wszystko składa się w solidną całość, która powinna zaprocentować. Czy szaleńczy plan Włochów się powiedzie? Tego przekonamy się jesienią tego roku.

Jedno jest pewne. Ducati obrało zupełnie inną taktykę niż do tej pory. Teraz wszyscy mają pracować wspólnie na jeden sukces. Nie powinno być konfliktów ani podziałów. Przepis na sukces wygląda obiecująco. Pozostaje czekać na efekty.

Komentarze (0)