Pietro Fittipaldi rozbił się w prototypie BR Engineering BR1 w słynnym zakręcie Eau Rouge podczas piątkowych kwalifikacji WEC na torze Spa-Francorchamps, gdzie uderzył w bandę przy prędkości sięgającej ponad 300 km/h.
Kierowca został natychmiast przetransportowany do najbliższej kliniki w Liege, gdzie lekarze udzielili mu pilnie pomocy. Zespół DragonSpeed poinformował, że 21-latek był cały czas przytomny.
W szpitalu okazało się, że konieczna będzie operacja obu nóg. Fittipaldi doznał otwartego złamania dwóch kości w lewej nodze oraz zerwania ścięgien kolana i złamania w okolicach kostki w prawej. Oba zabiegi zakończone sukcesem trwały około trzech godzin.
Ojciec Fittipaldiego, Gugu da Cruz w rozmowie z "Globo Esporte" potwierdził, że rehabilitacja jego syna może potrwać co najmniej osiem tygodni, co oznacza, że nie dojdzie do skutku jego planowany debiut w Indianapolis 500 - 25 lat po zwycięstwie jego dziadka Emersona.
Szefowie DragonSpeed nie podali wciąż oficjalnej przyczyny wypadku Fittipaldiego w Belgii. Gugu da Cruz wskazuje jednak na problem z elektroniką, co było widać na zdjęciach z wypadku Brazylijczyka, gdy tuż przed uderzeniem w bandę "szaleją" światła w jego prototypie.
- W najszybszym zakręcie na torze Spa pozostawiono go bez kontroli przy prędkości ok. 350 km/h. Był bez kierownicy, hamulców, dosłownie niczego - wyrażał swoje pretensje ojciec, który przypomniał, że problem z elektroniką zawiódł zespół również podczas testów w Hiszpanii.
Pietro Fittipaldi debiutuje w tym roku w WEC, a wypadek już podczas kwalifikacji do pierwszego wyścigu zagraża jego całemu sezonowi. 21-latek otrzymał bowiem również posadę w japońskiej Super Formule oraz serii IndyCar.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem