To był słodko-gorzki wyścig dla Prema Orlen Team. Załoga Roberta Kubicy zaczynała 1000 mil Sebring z dziesiątego pola startowego (szóstego w klasie LMP2), a udany przejazd Polaka sprawił, że realne stało się miejsce na podium w zawodach otwierających nowy sezon WEC.
- Możemy podzielić ten wyścig na dwie połowy. Zacząłem ściganie i oddałem samochód Lorenzo w momencie, gdy mieliśmy trzecie miejsce. Byliśmy dość konkurencyjni, mogliśmy walczyć o podium albo nawet zwycięstwo. Lorenzo wykonał dobrą robotę, odpowiednio zarządzając oponami - powiedział Kubica po 1000 mil Sebring.
Tyle że po nieco ponad trzech godzinach, poważny wypadek zanotował Jose Maria Lopez z Toyoty. Konieczność usunięcia wraku samochodu Argentyńczyka, a także posprzątanie toru sprawiły, że sędziowie przerwali rywalizację czerwoną flagą. - Doszło do tego w momencie, gdy akurat prowadziliśmy. To nam nie pomogło, bo straciliśmy całą przewagę - przyznał Kubica.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
- Mimo czerwonej flagi, w drugiej połowie wyścigu nadal szło nam dobrze. Załoga spisała się naprawdę dobrze w alei serwisowej, ale straciliśmy trochę czasu w kluczowych momentach. Wskoczyłem do samochodu na godzinę i 40 minut przed końcem wyścigu. Plan był taki, aby jechać już do końca. Tyle że pogoda zaczęła się zmieniać - dodał krakowianin.
Na nieco ponad godzinę przed finiszem 1000 mil Sebring, nad obiekt na Florydzie nadciągnęły ciemne chmury. Groźba burzy sprawiła, że wyścig przerwano, bo prawo stanowe zabrania rywalizowania w momencie, gdy istnieje ryzyko wyładowań atmosferycznych.
Prema Orlen Team, po wznowieniu wyścigu w samej końcówce, podjęła decyzję, by nie zjeżdżać do alei serwisowej po dolewkę paliwa. W ten sposób samochód oznaczony numerem 9 awansował na trzecią lokatę. Wydawało się, że Kubica może w ten sposób świętować miejsce na podium. Jednak sędziowie podjęli kontrowersyjną decyzję o uznaniu rezultatów na podstawie pozycji sprzed wcześniejszego zatrzymania. W efekcie ekipa Polaka finalnie została sklasyfikowana jako czwarta w klasie LMP2.
- Próbowaliśmy odzyskać miejsce w stawce i wrócić do walki, ale wyścig ostatecznie został zatrzymany. Powinniśmy być szczęśliwi, bo jako zespół spisaliśmy się naprawdę dobrze. Nie możemy się już doczekać kolejnej rundy WEC na Spa-Francorchamps - podsumował Kubica.
Czytaj także:
Fatalny wypadek w 1000 mil Sebring. Wyścig Kubicy przerwany czerwoną flagą
Popłoch w Mercedesie. "Dużo większe problemy"