Reprezentanci Energa Sailing Team Poland zakończyli regaty o tytuł najlepszej załogi na świecie w klasie 49er na dwudziestym ósmym miejscu. Polacy już w pierwszym dniu zawodów, kiedy odbył się tylko jeden wyścig, mogli dopłynąć do mety w pierwszej dziesiątce, ale silny wiatr i duże fale im to uniemożliwiły.
- Regaty dla nas przebiegały ze zmiennym szczęściem. Zaczęliśmy od silnowiatrowych warunków, w których czujemy się swobodnie. Żeglując w kierunku mety na 5. pozycji wiatr narósł do tego stopnia, że nie byliśmy w stanie odpaść do kursu z wiatrem, by przekroczyć linię mety. Kolejna próba odpadania zakończyła się wywrotką i 17. miejscem w tym wyścigu. To był pierwszy i ostatni wyścig tego oraz następnego dnia. W przeciągu tych dwóch dni flota 49er i 49erFX połamała blisko 30 masztów - opisują sytuację z początkowej fazy mistrzostw Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński (AZS AWFiS Gdańsk).
Nasi żeglarze zwracają też uwagę na to, że nie zawsze wychodziły im same starty, przez co ciężko było im wtedy ścigać się na równi z najlepszymi załogami oraz wspominają o błędzie, który pozbawił ich szans awansu do złotej grupy, gdzie kwalifikowało się dwadzieścia pięć najlepszych ekip.
- W wyścigach eliminacyjnych zabrakło nam idealnych startów, by od początku rywalizować z czołówką. Jeden falstart w ostatnim wyścigu eliminacji wykluczył nas z walki w czołowej złotej grupie. Regaty kończymy na 28. miejscu, to znaczy 3. miejscu w grupie srebrnej - przyznali Polacy.
Wydaje się jednak, że był to tylko wypadek przy pracy, co pokazała czwarta lokata na poprzednich mistrzostwach w listopadzie w Buenos Aires w Argentynie oraz brązowy medal zeszłorocznych mistrzostwach Europy, które odbyły się w Porto w Portugalii. Jednym z powodów słabszej postawy u wybrzeży Florydy prawdopodobnie miały też wpływ problemy zdrowotne Pawła Kołodzińskiego. Takie sytuacje na pewno zaburzają odpowiedni rytm treningowy.
- Zważając na intensywny dla nas czas w styczniu, przyjmujemy ten wynik z pokorą. Paweł przyleciał do Stanów Zjednoczonych po przebytej chorobie, a w trakcie zgrupowania nie odpuścił stan zapalny prawego przedramienia. Każdego dnia potrzebna była interwencja fizjoterapeuty, który na szczęście był z nami - przyznaje sternik Łukasz Przybytek.
Zawody w Clearwater były dla Łukasza i Pawła jednym z etapów przygotowań do tegorocznych Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Teraz polski duet czeka kilkanaście dni przerwy na odpoczynek i dojście do pełni zdrowia, a później rozpocznie się dla nich kolejny intensywny czas treningów, zgrupowań oraz startów w zawodach międzynarodowych.
- Przed nami kilkanaście dni w Gdańsku na zebranie sił i przygotowanie się do kolejnego zgrupowania. Już 10 marca polecimy na akwen regat olimpijskich do Rio de Janeiro. Tam wraz z załogą Tomka i Jacka, pod okiem Trenera Kacprowskiego odbędziemy serię treningów. Następnie wrócimy do Europy, by w połowie kwietnia wystartować w mistrzostwach Europy w Barcelonie. Jeszcze w kwietniu przemieścimy się do Francji, by wziąć udział w Pucharze Świata. Do igrzysk olimpijskich (sierpień 2016) czeka nas intensywny tryb treningowo-startowy - opisują plany na najbliższe miesiące polscy zawodnicy.
Przybytek z Kołodzińskim z szacunkiem odnieśli się do zajęcia czwartego miejsca na tych mistrzostwach przez swoich kolegów z reprezentacji, Tomasza Januszewskiego i Jacka Nowaka (AZS UWM Olsztyn) i oczywiście im pogratulowali, co pokazuje, że w polskiej kadrze panuje dobra atmosfera.
- Cieszymy się również, że nasi sparing partnerzy, koledzy z zespołu zakończyli mistrzostwa świata w Clearwater na 4. miejscu. Tym samym wyrównali nasz wynik z listopadowych regat w Buenos Aires. Brawo Tomek i Jacek! - oznajmili ambasadorzy programu Energa Sailing.
Maciej Frąckiewicz