Marcin Frączak: Jak udało się pozyskać zawody Pucharu Świata w biegach narciarskich dla Szklarskiej Poręby?
Apoloniusz Tajner : Zabiegi o to trwały od kilku lat. Udało się gdy do komisji biegów narciarskich FIS wszedł Jacek Jaśkowiak, który przekonywał władze światowe, że warto dać Szklarskiej Porębie szansę. Nie bez znaczenia było też to, że w Polsce nastąpił gwałtowny wzrost zainteresowania biegami. Nie czarujmy się. Nasza widownia wdarła się do czołówki, co ma ogromne znaczenie przy okazji przyznawania zawodów. Stało się to oczywiście głównie za sprawą świetnych występów Justyny Kowalczyk. W Szklarskiej Porębie od lat organizowana jest poza tym międzynarodowa impreza, którą jest Bieg Piastów. Władze FIS wyszły z założenia, że skoro potrafimy sprawnie przeprowadzić tak dużą imprezę, to przygotujemy również zawody Pucharu Świata w biegach na odpowiednio wysokim poziomie.
Na jak długo dostaliśmy Puchar Świata?
- Na razie na raz. Zawody Pucharu Świata w Szklarskie Porębie, to duże wyzwanie. Odpowiada za nie komitet organizacyjny, który powstał przy Urzędzie Miasta w Szklarskiej Porębie. Dostaliśmy zawody na raz. W następnym roku nie będzie Pucharu Świata, ale jesteśmy uwzględnieni w planach na 2014 i 2015 rok. Jeśli wtedy zorganizujemy Puchar Świata w biegach, jest szansa na to, że na dłużej zagości on w Polsce.
Dlaczego nie udało się zaklepać zawodów Pucharu Świata również na 2013 rok?
- Jest ogromna konkurencja, bo wiele krajów ubiega się o Puchar Świata. Dostaliśmy zawody na próbę. Jeśli się dobrze spiszemy, wtedy jest szansa na kolejne edycje. Kraje, które pierwszy raz organizują tego typu imprezę, są surowiej oceniane od tych co robią to cyklicznie.
Nie ma żadnych szans na to, aby Puchar Świata w biegach był też w Polsce w 2013 roku?
- To zostało już postanowione. W tym roku powołano czteroosobową podkomisję w komisji biegów, która zajmuje się tylko układaniem kalendarza startów. W tej czwórce jest Jacek Jaśkowiak, reprezentujący Europę Wschodnią wraz z Turcją. Jak tylko pojawi się taka możliwość, to on na pewno nie zapomni o Szklarskiej Porębie. Natomiast w 2014 roku Puchar Świata w biegach ma powrócić do Polski. Jacek Jaśkowiak jest przewodniczącym komitetu organizacyjnego zawodów w Szklarskiej Porębie. Już zostało przygotowanych 10 km tras do treningów. Śniegu co prawda nie ma za wiele, ale o pogodę jestem spokojny.
Z czego pan czerpie swój optymizm, jeśli chodzi o pogodę?
- W Szklarskiej Porębie panuje specyficzny mikroklimat. Jak śnieg spadnie, to potem nie ma z nim najmniejszego kłopotu. Pozostaje go tylko ubijać w razie kolejnych opadów, bo praktycznie się nie topi. W Szklarskiej Porębie organizowane są nawet majówki na śniegu. Dlatego, że śnieg leży do kwietnia, a często nawet do maja.
Podobno trasa w Szklarskiej Porębie jest jedną z najtrudniejszych w Pucharze Świata. Dlaczego jest uznawana za trudną?
- Ta trasa ma spore parametry jeśli chodzi o przewyższenie. Ma strome nachylenie, co powoduje, że zawodniczki muszą włożyć dużo sił, aby ją pokonać.
Polskie góry będą gościć w 2012 roku cztery imprezy z cyklu Pucharu Świata. W styczniu, w Zakopanem odbędą się zawody w skokach narciarskich mężczyzn, a także w kombinacji norweskiej. Również w styczniu, tyle że w Szczyrku, zostaną przeprowadzone zawody kobiet w skokach narciarskich. W lutym zaś będą biegi w Szklarskiej Porębie. Czy nie boi się pan, że kibice pojawią się w dużej ilości tylko na zawodach w skokach narciarskich w Zakopanem, a na Szklarską Porębę nie starczy im już pieniędzy?
- Justyna na razie jest trochę wolniejsza od rywalek, ale ona świadomie lżej zaczyna starty, aby mogła kondycyjnie wytrzymać cały sezon. W tym sezonie nie ma ani mistrzostw świata, ani Igrzysk Olimpijskich. Dla niej oprócz Tour de Ski zawody w Szklarskiej Porębie będą najważniejsze. W luty będzie w wysokiej formie. Justyna ze startu na start będzie coraz lepsza, co dostrzegą kibice. W okolicach trasy, na stadionie, przygotujemy dla nich pięć tysięcy miejsc. Myślę, że będzie komplet. Ciekawe ile zbierze się kibiców na całej trasie. Będą nie tylko nasi kibice. Przyjadą też Norwegowie, gdzie jest wiele fanklubów. Blisko do Polski mają Czesi, czy Austriacy.
Przez lata została wychowana publiczność na skoki. Czy mamy kibiców na biegi?
- Znajdą się. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Gdy w poprzednim sezonie Justyna wygrywała mnóstwo zawodów w Pucharze Świata, w jednym momencie ze sklepów zniknęły narty do biegania. Nie było ich nawet w magazynach. Kibice będą chcieli zobaczyć ją na żywo, bo Justyna na ogół trenuje i startuje za granicą. Raczej niż ludzi, zabraknie miejsc.
Sztandarową imprezą dla Polaków są jednak skoki narciarskie. Po raz pierwszy od lat odbędą się one w Zakopanem bez Adama Małysza. Jak to się może przełożyć na zainteresowanie skokami?
- Wierzę, że kibice przyjdą na skocznie. Nie ma Adama Małysza, ale jest Kamil Stoch. Widzę go w czołowej szóstce w tym sezonie. Skoro szacuję jego szansę na czołową szóstkę, to przecież od czasu do czasu też powinien wygrać jakieś zawody. Coraz lepiej spisuje się Piotr Żyła. W Zakopanem, z racji tego, że jesteśmy gospodarzami, będziemy prawdopodobnie mogli wystawić w konkursie dwunastu skoczków. Zapoznaliśmy się z oglądalnością skoków w telewizji z letnich konkursów. Były w tym roku porównywalne do okresu, w którym startował Adam Małysz.
Ilu kibiców będzie mogło wejść na trybuny?
- Pierwszy konkurs odbędzie się 20 stycznia, drugi dzień później. Na każdy dzień przygotowaliśmy po 21,5 tys. biletów. Oba konkursy, będą konkursami wieczornymi. Pozycja Zakopanego, jeśli chodzi o skoki jest bardzo mocna. Jest ono uwzględnione w planach na następne lata. Uważam, że tam są rozgrywane najlepsze konkursy na świecie. Organizujemy je od lat i nic nie wskazuje na to, aby w przyszłości miało być inaczej.
Zanim odbędzie się Puchar Świata w Zakopanem, przed skoczkami narciarskimi jeszcze kilka zawodów. Choćby w czeskim Harrachovie, gdzie będą skakać od 9 do 12 grudnia. Na co stać Kamila Stocha?
- Ostatni, nieudany konkurs dla Kamila w Lillehammer, gdzie zajął 48 miejsce, potwierdza jego nieobliczalność. On może wygrać zawody Pucharu Świata, ale może mu się przytrafić też jakaś przygoda, że w ogóle nie wjedzie do pierwszej trzydziestki. W Lillehammer Kamil zepsuł skok. To była dla niego lekcja pokory, ale w Harrachovie równie dobrze może wygrać, bo stać go na to. W Harrachovie odbędą się dwa konkursy indywidualne, jeden drużynowy. Z tego co wiem, nie ma zagrożenia, aby się, któryś z nich nie odbył. Pogoda zapowiada się na dobrą. Bardzo stabilnie skacze Piotr Żyła, ale pozostałych też możemy zobaczyć bliżej dwudziestki.
Kto jest faworytem do zwycięstwa w Harrachovie?
- Wygląda na to, że Austriacy. Andreas Kofler nie tylko bardzo dobrze skacze, ale ma też szczęście do warunków. Prawdopodobnie Gregor Schlierenzauer dopiero się rozkręca. To nie jest chyba jeszcze czas Thomasa Morgensterna. Niespodziankę może sprawić nieobliczalny Kamil Stoch. Poza tym dobrze sprawują się Czesi, zaskakująco dobrze skaczą Niemcy.