- Spodziewaliśmy się zimy, niestety w Korei jest ciepła jesień, do tego w piątek zaczął lać deszcz. Nie lubimy startować w takich warunkach - przyznał Tomasz Sikora w rozmowie z Rzeczpospolitą. - Leje od niedawna, do tej pory mieliśmy w dzień ciepło, w nocy mróz. W związku z tym podczas treningów biegaliśmy w niektórych miejscach po lodzie. Strach pomyśleć, co będzie dalej, bo biatlon to nie ślizgawka - dodał polski biathlonista.
- Najgorzej przygotowana jest pętla 3,3 km, ta dla mężczyzn. Oprócz lodu na płaskich odcinkach jest jeszcze nieprzyjemny zjazd, również po lodzie. Zrobiono tam bandy, ale to nie jest przyjemność wpaść na taką bandę. Ryzyko upadku jest ogromne. Dużo śniegu spłynęło z trasy, jeśli to w ogóle można nazwać śniegiem. Nawet pytanie o pierwszy start pozostaje na razie bez odpowiedzi - powiedział Sikora.