Kruczek: Nie przyszło mi do głowy, żeby uważać się za autorytet dla Małysza

- Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby uważać się za autorytet dla Adama. Jesteśmy partnerami w dyskusji - powiedział Łukasz Kruczek, trener polskiej kadry skoczków narciarskich w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Przyznał, że odejście Adama Małysza nie było dla niego przyjemne.

Łukasz Czechowski
Łukasz Czechowski

Nie był to łatwy sezon dla Łukasza Kruczka. Po wyborze na trenera kadry głośno mówiło się, że nie będzie autorytetem dla Adama Małysza, że sam w skokach niewiele osiągnął, że będzie sterowany z tylnego siedzenia przez Apoloniusza Tajnera. - Mało mnie to obchodziło. Na to, co ktoś sobie wymyśla, wpływu nie mam. A z prezesem rozmawiałem niewiele. Nie mieliśmy okazji. Ja nie potrzebowałem dzwonić do prezesa. A prezes do mnie, jak widać, też - wyjaśnił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Po nieudanym początku Małysz poprosił o indywidualnego trenera - Hannu Lepistoe, bo - jak sam mówił - potrzebował większego autorytetu niż Kruczek. - Już to mówiłem: nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby uważać się za autorytet dla Adama. Jesteśmy partnerami w dyskusji. Postawiliśmy na zaufanie. Żaden nigdy nie zrobił niczego poza plecami kolegi. Jeśli coś mówiliśmy, to tylko wprost. Sytuacja była w miarę klarowna i tylko dlatego miała szansę powodzenia. Poza tym Hannu to nie jest osoba konfliktowa, nigdy się z nim nie pokłóciłem.

Kruczek przyznał, że decyzja Orła z Wisły nie była dla niego zbyt miła. - Przyjemnie się nie czułem, ale nie miałem czasu o tym myśleć. Sezon trwał, byli inni zawodnicy. A decyzji Adama i tak bym nie zmienił. Znalazł jednak jej pozytywny - więcej czasu mógł poświęcić innym skoczkom. - Najlepszemu zawodnikowi poświęca się najwięcej uwagi - wyjaśnił.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×