W tym artykule dowiesz się o:
Miało nie być chętnych na trzykrotnego indywidualnego mistrza świata w Metalkas 2. Ekstralidze, po czym trafia do... PGE Ekstraligi. Pytaniem pozostanie, jak 47-letni Duńczyk będzie odnajdywać się w sytuacji, w której miejsca w składzie nie będzie mieć podanego na tacy, jak było to przez mnóstwo lat spędzonych w Polsce (a mówi się, że nie będzie do dyspozycji przez cały czas). Pedersen przekonuje jednak, że wciąż ma wiele do zaoferowania, choć też trzeba pamiętać, jakie miewał w ostatnich latach problemy ze zdrowiem. A sam powrót do Rybnika? Historia niesamowita. Poprzednio jeździł w klubie z tego miasta w... 2003 roku!
Brady Kurtz z ROW-u Rybnik do Sparty Wrocław
Cztery sezony spędzone na zapleczu elity spuentował najlepiej, jak tylko mógł. Indywidualnie został najlepszym zawodnikiem ligi (średnia biegowa 2,402), a wraz z drużyną wywalczył awans. Tyle że w nowym roku pojedzie w innej, ponieważ po Australijczyka zgłosili się mający mistrzowskie aspiracje wrocławianie. Kurtz zainteresowanie wzbudzał zresztą w kilku różnych klubach, co pokazuje, że na nowo uwierzono w jego niemały potencjał, o jakim mówiono w jego kontekście już w poprzedniej dekadzie. Co istotne, cały rok 2025 będzie dla niego poważnym testem także z uwagi na to, że będzie startować w cyklu Grand Prix.
Piotr Pawlicki z Falubazu Zielona Góra do Włókniarza Częstochowa
Wieloletnia podpora i kapitan leszczyńskiej Unii trzeci raz w ciągu trzech lat zmienił otoczenie w lidze polskiej. Najpierw była Sparta, ostatnio Falubaz, a teraz zawędrował do Włókniarza, gdzie ma spróbować zastąpić Mikkela Michelsena. Z niespełna 30-latka w dwóch pierwszych klubach rezygnowano, co z pewnością powoduje u niego naturalną sportową złość i chęć udowodnienia niektórym, że wciąż wiele na motocyklu potrafi. Nie jest jednak łatwo przenosić się tak często z miejsca na miejsce, tym bardziej że Pawlicki to zawodnik potrzebujący wypracować odpowiednie schematy i odpowiednio wkomponować się w drużynę.
Złośliwi powiedzą, że tam, gdzie jest Łotysz, tam jest spadek z PGE Ekstraligi. Tak było w trzech ostatnich edycjach, w których startował on wśród najlepszych w Polsce. Teraz jeszcze niewiele brakowało, a degradacja nastąpiłaby, zanim w ogóle doszłoby do wyjazdu na tor, co wynikało z poważnych kłopotów z pieniędzmi jego nowego klubu. Ostatecznie Stal wystartuje w przyszłym roku, a Lebiediew zamierza pomóc jej odgonić widmo walki o utrzymanie, na co z uwagi na złą sytuację finansową niektórzy już gorzowian skazali. A od samego indywidualnego mistrza Europy wymagać będzie się sporo. Tym bardziej że jego dotychczasowa kariera w polskiej elicie pozostawia duży niedosyt.
Jason Doyle z GKM-u Grudziądz do Włókniarza Częstochowa
Jeden z hitów okienka ubiegłorocznego okazał się pechowy, ponieważ z uwagi na poważną kontuzję indywidualny mistrz świata sprzed siedmiu lat pojechał tylko cztery mecze dla GKM-u, a po udanym dla klubu sezonie postawiono teraz na m.in. jego zastępcę - Michaela Jepsena Jensena. Co więcej, grudziądzanie oczekują od Doyle'a zwrotu pieniędzy, które otrzymał wraz z przygotowaniem do sezonu. Atmosfera jest napięta, zawodnik jest rozgoryczony, więc dalsza współpraca nie miała raczej żadnych szans. Po Australijczyka sięgnął Włókniarz, w którym był już w sezonie 2020. Zadanie 39-latek będzie mieć trudne, bo oczekiwać będzie się od niego, żeby był liderem po tym, jak drużynę opuścił ten dotychczasowy.
Mikkel Michelsen z Włókniarza Częstochowa do Apatora Toruń
Sezon 2024 był dla Duńczyka niczym rollercoaster. Bardzo dobra postawa w Grand Prix i słaba w PGE Ekstralidze, gdzie miał znacznie więcej niemrawych lub po prostu nieudanych występów. Michelsen w drugim roku startów dla "Lwów" zawodził, a że dochodziła do tego napięta atmosfera w całym zespole, z czasem stało się wręcz oczywiste, że jego dalszy pobyt w nim jest wykluczony. 30-latek, który we wrześniu doznał poważnych obrażeń w wypadku w Rydze, stał się więc łakomym kąskiem dla ekstraligowych prezesów. W końcu jego możliwości znacznie przewyższają te, które prezentował w Polsce w minionych miesiącach. Finalnie wylądował w Toruniu, gdzie aspiracje sięgają drużynowego mistrzostwa kraju.
Leon Madsen z Włókniarza Częstochowa do Falubazu Zielona Góra
Nie ma wątpliwości, że to zmiana barw przez tego zawodnika jest tą najgłośniejszą i najbardziej spektakularną tej jesieni w Polsce. Duńczyk od 2017 roku, czyli odkąd startował dla Włókniarza, nie wypadł poza czołową piątkę zawodników PGE Ekstraligi pod względem średniej biegowej. To mówi samo za siebie. W ostatnich miesiącach był jej numerem trzy, wykręcając wynik 2,416, bliski Artioma Łaguty i Bartosza Zmarzlika. Falubaz zyskał gotowego kandydata na lidera i z pewnością wszyscy w klubie wierzą, że 36-latek pomimo tego, że po długim czasie zmienił otoczenie, podtrzyma wysoką dyspozycję.