W tym artykule dowiesz się o:
Okres transferowy bardzo często w sporcie żużlowym bywa niemal na równi ciekawy, co sam sezon. Medialne doniesienia elektryzują fanów w całej Polsce niczym torowe szarże ich ulubieńców. Ostatnie lata obfitują w bardzo liczne zmiany barw klubowych. Dawniej było ich znacznie mniej, a w czasach PRL-u transfery były rzadkością. Ciekawostką jest fakt, iż zdarzali się tacy, którzy na przeprowadzkę decydowali się dopiero po kilku dekadach. Swoistym rekordzistą jest legendarny Andrzej Huszcza, który szeregi ówczesnego ZKŻ-u Zielona Góra opuścił dopiero po trzydziestu sezonach jazdy dla drużyny spod znaku Myszki Mickey. Wtedy to pozyskał go powracający do ligowej batalii PSŻ Poznań. Ponad ćwierć wieku w jednym miejscu spędził również Roman Jankowski. Obecny trener Unii Leszno jako zawodnik startował w niej ponad ćwierć wieku, a dokładnie 26 sezonów. Gdy już zabrakło dla niego miejsca w szeregach "Byków" zdecydował się na starty w Stolicy. A jak wygląda zestawienie najgłośniejszych naszym zdaniem transferów? Przed Państwem dziesiątka najbardziej pamiętnych zmian barw.
Zanim jednak przejdziemy do wspomnianej już "hitowej dziesiątki" warto przypomnieć pewną ciekawą i niefortunną wypowiedź. Lawinę komentarzy wywołał Rune Holta, który w rozmowie z Radiem Zachód stwierdził, że cieszy go powrót do... Częstochowy. - Jestem bardzo szczęśliwy z powrotu do... Częstochowy, to był mój pierwszy klub w Polsce. Jestem zadowolony, że mogłem wrócić i mam nadzieję, że spędzę tu dobrze czas - mówił pełen emocji, jak widać, Norweg z polskim paszportem. Oczywiście klubem, który pozyskał żużlowca nie był Włókniarz tylko Falubaz Zielona Góra... Ciekawostką jest też, że były uczestnik cyklu Grand Prix przy okazji niemal każdego transferu wyraża swoją radość oraz deklaruje chęć jazdy do końca kariery w nowej drużynie. W ciągu ostatnich czterech sezonów Holta startował za każdym razem w innej drużynie.
10. Nicki Pedersen z Rzeszowa do Częstochowy (2008)
O tym transferze było bardzo głośno nie tylko ze względu na wysoki poziom sportowy Duńczyka. Wówczas popularny "Power" rządził i dzielił na światowych torach, co okrasił drugim w karierze tytułem Indywidualnego Mistrza Świata. Pedersen dominował w każdym elemencie i praktycznie na każdym obiekcie. Nie miał sobie równych zarówno w lidze, jak i w cyklu Grand Prix. Nic więc dziwnego, że chętnych do jego angażu nie brakowało. Z Rzeszowa najbardziej chcieli go wyrwać prezesi Stali Gorzów i Włókniarza Częstochowa. Również sama Marta Półtorak nie składała broni. Ostatecznie licytację wygrał Marian Maślanka. Był to pierwszy przypadek, gdy zawodnik mógł zarobić w sezonie powyżej dwóch milionów złotych. Jak się okazało, transfer ten Włókniarzowi medalu nie dał, a wraz z sezonem 2008 pod Jasną Górą zaczęło brakować pieniędzy. To właśnie wtedy rozpowszechnił się termin "wirtualne kontrakty". Mając w składzie Nickiego Pedersena i Grega Hancocka, Włókniarz zdobył jedynie brązowy medal DMP w roku 2009. Sezon wcześniej żadnego krążka nie było, choć częstochowianie wygrali rundę zasadniczą.
[b]9. Sebastian Ułamek z Częstochowy do Gdańska (1999)
[/b]
Po fali sukcesów Sławomira Drabika fani w Częstochowa marzyli o drugim tak mocnym zawodniku rodem z ich miasta. Wówczas Włókniarz dysponował grupą obiecujących młodzików. Byli Rafał Osumek, Artur Pietrzyk, ale przede wszystkim Sebastian Ułamek. Ten ostatni już jako junior niejednokrotnie stanowił o sile częstochowskiego zespołu. Tak było przede wszystkim w sezonie 1998. Wtedy to "Lwy" po raz pierwszy od kilku lat startowały w drugiej lidze. Miało to miejsce kuriozalnym spadku, zanotowanym na rok po zdobyciu tytułu mistrzowskiego. Włókniarza opuścił rok wcześniej trener Marek Cieślak. Drużyna zaczynała więcej tracić niż zyskiwać. Częstochowianie sezon ukończyli na trzecim miejscu, co nie dało im awansu. Liderem składu, jak i czołowym zawodnikiem ligi, był Sebastian Ułamek. Młody chłopak z Częstochowy, który notował coraz większe postępy. "Seba" wiele mówił o przywiązaniu do klubu, do rodzinnego miasta, powoływał się na tradycje. Być może faktycznie Ułamek kochał Częstochowę i Włókniarza, lecz startować zamierzał gdzie indziej. W szeregi pretendentów do walki o DMP wracała drużyna gdańskiego Wybrzeża. To właśnie z tym klubem Ułamek podpisał kontrakt i spędził tam dwa lata. Częstochowianie czuli się oszukani wcześniejszymi górnolotnymi wypowiedziami zawodnika. Praktycznie do dziś miejscowa publiczność mieszanie reaguje na obecność Ułamka. Są brawa, ale też gwizdy czy nawet złośliwe transparenty.
8. Emil Sajfutdinow z Bydgoszczy do Częstochowy (2013)
Rosjanin mimo swojego młodego wieku posiada dość spory bagaż doświadczeń na polskich torach. Emil Sajfutdinow to chyba najlepszy dowód na to, że otwarcie bram dla obcokrajowców kilka lat temu posłużyło zmianie warty w czołówce światowej. W barwach klubu z Bydgoszczy znalazł się on za sprawą zarekomendowania go miejscowym działaczom przez Andreasa Jonssona. Wówczas nastolatek robił regularne postępy, jeździł coraz odważniej, czuł się coraz pewniej. Rok i dwa lata później wywalczył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów, będąc pierwszym, który dokonał tego dwukrotnie. Z kolei w sezonie 2009 debiutując jako stały uczestnik cyklu Grand Prix zakończył do z brązowym medalem. Sajfutdinow już od pięciu sezonów był liderem Polonii. To właśnie nad Brdą rozwijał się jego talent. Właściwie gdyby nie starty w Bydgoszczy, to jego osiągnięcia mogłyby być znacznie mniejsze, o ile w ogóle wypłynąłby na szersze wody. Teraz Emil reprezentować ma częstochowskiego Włókniarza, lwa wychodzącego z jaskini po sukcesy. Trzon drużyny ma tworzyć z Grigorijem Łagutą, któremu również zależało na tym, by Sajfutdinow znalazł się w Częstochowie. Ciekawym jest fakt, iż od kilku lat Rosjanin dostaje z różnych stron bardzo ciekawe oferty. Mimo to na koncu i tak najlepszy w walce o tego zawodnika okazywał się bydgoski klub. Mimo słabej kondycji finansowej Polonia zatrzymywała go, ponieważ spore środki na kontrakt łożyło miasto. Właśnie dlatego ten transfer będzie długo pamiętany, a szczególnie w... Bydgoszczy.
7. Rune Holta z Częstochowy do Rzeszowa (2006)
Jeśli jakiś polski klub miałby mieć wpływ na karierę Rune Holty, to na pewno byłby to Włókniarz Częstochowa. To właśnie w czasie startów z lwem na piersi Norweg zaczynał pukać do drzwi światowej czołówki. Zarówno Holta, jak i Włókniarz byli tak zadowoleni ze współpracy, że sięgnięto po nadzwyczajne środki, by trwała ona dalej. Z dużą pomocą ówczesnego prezesa, Mariana Maślanki, zawodnik otrzymał polskie obywatelstwo. Właśnie dzięki temu Włókniarz mógł korzystać jednocześnie z usług Holty i drugiego obcokrajowca. Nic nie trwa wiecznie, a sezon 2005 okazał się ostatnim pod Jasną Górą. Ciekawym jest fakt, iż zatrzymanie zawodnika było niemal pewne. Zapowiadano podpisanie kontraktu, które Holta ciągle odwlekał. Jak sam mówił, przebywał na wakacjach. W końcu okazało się, że umowę podpisał, ale... w Rzeszowie. Na ten transfer prezes Marta Półtorak wyłożyła olbrzymie pieniądze. Krążyły głosy, że Holta miał być najlepiej zarabiającym zawodnikiem w Ekstralidze. Jeśli chodzi o pożegnanie z Częstochową, to jednym z warunków zatrzymania Norwega z polskim paszportem była rezygnacja z Sebastiana Ułamka. Indywidualny Mistrz Polski 2003 nie chciał startować razem z "Sebą", a do tego zarzucał klubowi słabą wypłacalność. Podobnie było w Rzeszowie, ponieważ w trakcie sezonu przestał przyjeżdżać na mecze. Wszystko za sprawą niespodziewanych renegocjacji, na które zdecydowała się Półtorak. Holta poczuł się oszukany i nie kontynuował jazdy w barwach "Żurawi".
6. Jacek Gollob z Bydgoszczy do Piły (1999)
W latach 90' Bydgoszcz kojarzyła się z klanem Gollobów, a ci z Bydgoszczą. Jacek Gollob wraz ze swoim bratem Tomaszem stanowili o sile drużyny spod znaku Gryfa. To właśnie oni mieli największy wkład w medale Drużynowych Mistrzostw Polski Polonii. Dodatkowo menadżerem zespołu był ich ojciec Władysław, który zdaniem wielu często faworyzował Jacka. Dlatego też odejście starszego z braci wywołało niemałą sensację w środowisku żużlowym. Dodajmy, że Gollob w swoim ostatnim roku startów nad Brdą w tamtym okresie sięgnął po Indywidualne Mistrzostwo Polski.
5. Piotr Protasiewicz z Bydgoszczy do Torunia (2003)
W sezonie 2002 Polonia Bydgoszcz sięgnęła po swój ostatni tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Wówczas o sile zespołu stanowili bracia Gollobowie, Piotr Protasiewicz oraz dwójka zawodników zagranicznych: Todd Wiltshirre i Mark Loram. Z kolei broniący tytułu Apator Toruń nie zdołał awansować do pierwszej czwórki. Narastające napięcia pomiędzy "PePe", a klanem Gollobów spowodowały, że ten nie czuł się już tak dobrze nad Brdą. Ponadto torunianie mieli aspiracje, by znów walczyć o najwyższe cele. W tym celu zakontraktowano Jasona Crumpa, w składzie wciąż pozostawał Tony Rickardsson. Potrzebny był jeszcze mocny zawodnik krajowy, więc zdecydowano się na Protasiewicza. Jak nie trudno się domyślić, migracja pomiędzy tymi dwoma miastami to sprawa dość kontrowersyjna. Nie trudno więc dziwić się bydgoskiej publiczności, która po tym transferze swojego dawnego idola powitała gwizdami, mając mu za złe "zdradę". W Toruniu spędził on dwa sezony, po czym znów wrócił do Bydgoszczy.
4. Tomasz Gollob z Bydgoszczy do Tarnowa (2004)
W czasach, gdy bydgoską Polonią, dosłownie i w przenośni, rządzili Gollobowie, nikt nie wyobrażał sobie, by Tomasz Gollob mógł startować gdzie indziej. Dominator miejscowego toru zmuszony był jednak opuścić swoją macierzystą drużynę. To za sprawą m.in. coraz słabszej kondycji finansowej klubu. Do tego otrzymał on kuszącą ofertę startów z Unii Tarnów, która wspierana przez spółkę należącą do wiodącej firmy branży paliwowej wchodziła do Ekstraligi. Ten transfer podzielił bydgoskich fanów na tych, którzy wciąż uwielbiali braci Gollobów i tych, którzy się od nich odwrócili. Z całą pewnością opuszczenie Polonii przez jej legendę to jedno z ważniejszych wydarzeń w historii polskiego speedwaya. Od tego czasu "Gryfy" nie potrafiły nawiązać swoimi wynikami do dawnej świetności. W ostatnich latach sporo mówiło się o powrocie Golloba do rodzimego zespołu, jednak na doniesieniach medialnych się kończyło.
3. Tomasz Bajerski z Torunia do Gorzowa (1997)
Polonia Bydgoszcz wychowała wielkiego Tomasza Golloba, a odpowiedzią rywali zza miedzy miał być Tomasz Bajerski. Ten niezwykle utalentowany zawodnik już od początków swej kariery pokazywał aspiracje, by w przyszłości być wielkim zawodnikiem. W swoim debiutanckim sezonie wychowanek Apatora Toruń zdobył równe 100 punktów, czego do dziś żaden młodzieżowiec nie pobił. Po pięciu latach zdecydował się na zmianę barw klubowych. "Bajera" pozyskała Stal Gorzów, która na ten transfer wyłożyła rekordową i długo nie przebitą przez nikogo sumę. Było to 600 tys. nowych złotych. Oprócz wielkich pieniędzy Bajerski miał przed sobą perspektywę startów u boku wielkiego Tony Rickardssona, co nie było bez znaczenia. Po meczu Apator - Pergo w sezonie 1997 został wygwizdany przez swoich dawnych fanów. udany dla niego był dla niego jedynie pierwszy rok startów nad Wartą. Ostatecznie po trzech latach wrócił on do Torunia.
2. Piotr Świst z Gorzowa do Zielonej Góry (2003)
Ten transfer na zawsze odmienił stosunek gorzowskich kibiców do swojego dawnego idola. W barwach Stali Gorzów popularny "Twisty" zdobył wiele medali krajowych imprez. Największe sukcesy święcił on w czasie, gdy był jeszcze juniorem. Mimo, iż na arenie międzynarodowej wiele nie zdobył, to zawsze plasował się w krajowej czołówce i był solidnym ligowce. Po raz pierwszy Gorzów opuścił przed sezonem 1998, kiedy to przeniósł się do Rzeszowa. Jednak nie ta przeprowadzka wprawiła gorzowian szał. Wielką kontrowersją było jego opuszczenie Stali w momencie, gdy przeżywała ona poważne problemy finansowe i żegnała się z Ekstraligą. Wtedy to Piotr Świst postanowił zasilić szeregi odwiecznego rywala, a więc ZKŻ-u Zielona Góra. Już to było dla fanów z jego rodzimego miasta ciosem poniżej pasa. Czarę goryczy przelał, gdy egzekucję należnych mu pieniędzy powierzył komornikowi, a na prezentacji zielonogórskiej drużyny przed sezonem 2002 wzniósł okrzyk "100% Falubaz!". Od tej pory nie jest mile widziany na Stadionie im. Edwarda Jancarza.
1. Tomasz Gollob z Gorzowa do Torunia (2013)
[b]
[/b]Zmiany barw klubowych przez czołowego zawodnika świata zawsze budzą emocje. Tym bardziej jeśli nie jest lubiany przez wszystkich w nowym środowisku. Tak jest w przypadku Tomasza Golloba, który w sezonie 2013 ma reprezentować Unibax Toruń. Jak wiadomo, Gollob pochodzi z Bydgoszczy, a przez wiele lat był liderem miejscowej Polonii. Toruńscy fani są niechętni wobec samego zawodnika, jak i wizji jego jazdy w szeregach ich ukochanej drużyny. Mimo stanowczego sprzeciwu kibiców, klubowe władze zdecydowały się pozyskać najlepszego polskiego żużlowca w historii. Cała sprawa wzbudziła także kontrowersje wśród miejscowych dziennikarzy, gdyż z okazji podpisania kontraktu nie zorganizowano konferencji prasowej. Sam Gollob zapowiada, że ma zamiaru bać się miejscowej publiczności, a jego zadaniem jest zdobywać jak najwięcej punktów.