ENEA Ekstraliga: To były największe niespodzianki rundy zasadniczej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Runda zasadnicza ENEA Ekstraligi przyniosła nam wiele niespodzianek. Pogromów, nieoczekiwanych zwrotów akcji, a nawet sensacji było bardzo dużo.

1
/ 8

8. Stal Gorzów vs Unia Tarnów  55:35    Jaskółki przyjeżdżały do Gorzowa z chęcią nawiązania równorzędnej walki, co w przypadku zwycięstwa mogło bardzo przybliżyć podopiecznych Marka Cieślaka do fazy play-off. Spotkanie XIV rundy było jednak dla tarnowian zupełnie nieudane. Obrońca tytułu przegrał dwudziestoma punktami i do ostatniej kolejki w Małopolsce nie byli pewni, czy dane im będzie jeździć o medale.

W ekipie Stali Gorzów z doskonałej strony pokazali się Tomasz Gapiński (12+1), Daniel Nermark (9+2), Niels Kristian Iversen (11+3) oraz Bartosz Zmarzlik (13). Z kolei wśród gości jedynie Kacper Gomólski (7+2) zanotował występ powyżej oczekiwań swoich kibiców. Artiom Łaguta i Leon Madsen solidarnie zakończyli tamten mecz z jednym punktem na koncie.

Mistrz poległ, a gorzowska Stal złapała oddech i tydzień później w podobnym stylu rozprawiła się z Unibaxem Toruń. - Szczerze powiem, że nie oczekiwałem takiego wyniku - mówił po spotkaniu Piotr Paluch, trener Stali Gorzów.

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

2
/ 8

Miła niespodzianka czekała kibiców Żurawi na inaugurację rozgrywek. 14-go kwietnia zespół PGE Marmy dość niespodziewanie pokonał v-ce Mistrza Polski roku poprzedniego. Wówczas to, wydawało się, że biało-niebiescy będą jednym z głównych pretendentów do medali, a Stal Gorzów czeka ciężka walka o zachowanie ligowego bytu. Pierwszy mecz nie potwierdził jednak potencjału obu zespołów. Forma Krzysztofa Kasprzaka, Bartosza Zmarzlika i Tomasza Gapińskiego wraz z końcem rozgrywek uległa wyraźnej progresji, a zgoła odmiennie było u Juricy Pavlica i Rafała Okoniewskiego .

Czterech zawodników PGE Marmy Rzeszów "wykręciło" w tamtym meczu dwucyfrówkę, a byli to: Nicki Pedersen (12), Grzegorz Walasek (12), a także wspomniani Okoniewski (11+2) i Pavlic (10+3). Honoru Gorzowa dzielnie bronił Niels Kristian Iversen (16), ale próżno było mu szukać jakiegokolwiek oparcia w kolegach z zespołu. - Zrobiliśmy to dla pani prezes, która przyjechała z nami na drugi koniec Polski - mówił po meczu "Okoń". Były to ostatnie tak wysokie loty Żurawi, którzy zanotowali tym samym najlepszy wyjazdowy występ na przestrzeni całego sezonu.

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

3
/ 8

Ostatnia drużyna ligowej tabeli podejmowała zespół, który jak dotychczas kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa. Nic więc dziwnego, że przed spotkaniem, które zaplanowano na ostatni weekend maja, to torunianie byli faworytami.

Od składu Lechmy Startu odsunięty został Antonio Lindbaeck, którego zastępował Davey Watt. Australijczyk zakończył zawody z ośmioma punktami na koncie i był jednym z twórców sukcesu podopiecznych Stefana Anderssona. Liderem Orłów był jednak niezawodny Matej Zagar (13+1),a ważne punkty dorzucił również Bjarne Pedersen (9+1). To wszystko sprawiło, że zwyciężyła drużyna równiejsza, która w swoim zestawieniu nie miała aż tak wyraźnej dysproporcji pomiędzy poszczególnymi zawodnikami.

W ostatecznym rozrachunku okazało się jednak, że zetknięcie z ekstraligową rzeczywistością było dla gnieźnian bardzo bolesne. Na przestrzeni całego sezonu Start odniósł zaledwie trzy meczowe zwycięstwa na własnym torze i "zasłużenie" opuścił żużlową Ekstraligę.

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

4
/ 8

- W Toruniu poznamy nasz prawdziwy potencjał - mówił przed kwietniowym spotkaniem Marek Cieślak.  Tak słabego meczu w wykonaniu Unii Tarnów mało kto się jednak spodziewał. Dość powiedzieć, iż tylko Lechma Start Gniezno zdobyła w Grodzie Kopernika mniej punktów. Na usprawiedliwienie słabej postawy Jaskółek można dodać, że było to jedno z nielicznych spotkań, w którym Unibax zaprezentował się w pełnym składzie.

W tamtym meczu zupełnie nie istnieli tarnowscy juniorzy, którzy nie zdobyli, ani jednego punktu na rywalu. Formą błysnął za to Artiom Łaguta (8), który tydzień później w derbowym pojedynku z Marmą Rzeszów zanotował pierwszy komplet punktów w rozgrywkach ENEA Ekstraligi. Anioły w meczu z Jaskółkami tylko czterokrotnie dojeżdżały na ostatniej pozycji, a Jaskółki wygrały indywidualnie zaledwie trzy wyścigi. Poza Kamilem Brzozowskim, trener Mirosław Kowalik nie miał w swoich szeregach żadnej "dziury".

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

5
/ 8

"Wrocław? Kandydat do spadku. Tai Woffinden? Co to za lider?" - większość kibiców sportu żużlowego w naszym kraju, właśnie tak postrzegała Spartan w kontekście sezonu 2013. Wrocław zaskakiwał z meczu na mecz i to coraz bardziej. 26-go maja doszło zapewne do jednej z największych sensacji w dziejach wrocławskiego klubu. Mecz, który miał być spotkaniem na "styku", z niewielkim handicapem na korzyść zespołu gości, okazał się istnym pogromem.

Tai Woffinden i spółka spisywała się tego dnia wyśmienicie. Wielkie nazwiska ze strony Włókniarza Częstochowy, jak: Rune Holta (4+1), Emil Sajfutdinow (12+1), Grigorij Łaguta (8), czy Michael Jepsen Jensen (6+1) nie potrafiły w żadnym stopniu postawić się Spartanom. - Rozmiary porażki są haniebne - mówił po tym spotkaniu Paweł Mizgalski, prezes Dospel Włókniarza. - Nie łapaliśmy się na szprycę Tai'a - stwierdził z kolei Sajfutdinow. "Twierdza Breslau" obroniona, ale już niedługo potem padła, kiedy kontuzji doznał fenomenalny Woffinden.

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

6
/ 8

To było starcie zespołów z górnej części tabeli. Obie drużyny przystępowały jednak do tego spotkania w osłabieniu. W ekipie gospodarzy zabrakło Leona Madsena, którego zastąpił inny Duńczyk, Patrick Hougaard. Z kolei w związku z przykrą kontuzją, jakiej kilka dni wcześniej nabawił się Andreas Jonsson, kierownictwo Falubazu zdecydowało się skorzystać z usług Mikkela B. Jensena, dla którego był to debiut w rozgrywkach Enea Ekstraligi.

Początek meczu nie zapowiadał się dla przyjezdnych najgorzej. Zielonogórzanie byli nawet w stanie wygrać jeden z biegów podwójnie, ale to wszystko na co było ich stać w tarnowskich Mościcach. Dla Jarosława Hampela był to zapewne jeden z najgorszych dni w karierze. Uczestnik cyklu Grand Prix zakończył zawody z 6 punktami na koncie, przy sześciu startach. Jedyną nadzieją na dobry rezultat żółto-biało-zielonych był Piotr Protasiewicz, którego łupem padło 12 oczek.

- Zaprezentowaliśmy żenujący poziom. Ten tor jest dla nas od dłuższego czasu zagadką - mówili po czerwcowym pojedynku działacze i żużlowcy Falubazu. Tak wysokie zwycięstwo tarnowskiej Unii, przyćmiły jednak tzw. "wydarzenia leszczyńskie".

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

7
/ 8

2. Unia Tarnów - Stal Gorzów 42:47

Stal notowała fatalną serię spotkań. Po trzech porażkach, w tym dwóch na własnym torze zamykała ekstraligową tabelę. Nikt nie przypuszczał, że na torze mistrza Polski, będzie w stanie stawić jakikolwiek opór. Przed meczem pomiędzy dwoma drużynami spadł jednak dość rzęsisty deszcz, który odebrał tarnowianom atut własnego toru. To nie pierwszy raz, kiedy Jaskółki miały ogromny problem z wygrywaniem biegów na kilka chwil po ulewie. Podobnie było przed trzema i dwoma laty w spotkaniach z Falubazem i Spartą Wrocław.

Mecz na śliskim torze był jednak bardzo emocjonujący. Paweł Hlib i Linus Sundstroem dość niespodziewanie radzili sobie z Maciejem Janowskim, czy Martinem Vacullikiem. Już po pierwszej serii startów gorzowianie prowadzili z tarnowianami różnicą trzynastu punktów! Rezerwy taktyczne, które wprowadzało szefostwo gospodarzy na nic się zdały. Unia co prawda odrobiła druzgocącą stratę, ale na zwycięstwo zabrakło już czasu.

Stal Gorzów była jedynym zespołem, któremu udało się wywieźć z "Jaskółczego Gniazda", dwa duże punkty. W rewanżu również nie pozostawiła rywalom złudzeń.

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

8
/ 8

Takiego obrotu sprawy, to już na pewno nikt się nie spodziewał. Zgodnie z przedsezonowymi prognozami, Leszno miała włączyć się do walki o pierwszą czwórkę, a Wrocław był wręcz skazany na spadek. U bukmacherów można było wygrać horrendalną sumę pieniędzy, za postawienie na meczowe zwycięstwo Betardu Sparty.

W pierwszym biegu niespodziewanie zawiódł Tai Woffinden, który dzień wcześniej wygrał rundę Grand Prix na praskiej Markecie. I choć to leszczynianie, mozolnie budowali swoją przewagę, to w drugiej części zawodów wszystko uległo diametralnej zmianie. Ze znakomitej strony w drużynie wrocławskiej pokazywał się Zbigniew Suchecki (8+1), a zwycięstwo w ostatnim biegu przypieczętowała para Tai Woffinden i Troy Batchelor.

Warto dodać, że majowy pojedynek obydwu drużyn, zaprzeczył twierdzeniu, iż to juniorzy mają ogromny wpływ na wynik zespołu. Ze strony leszczyńskiej Piotr Pawlicki i Tobiasz Musielak zdobyli w sumie 18 punktów oraz cztery bonusy, a w ekipie Piotra Barona... Łukasz Bojarski zakończył zawody z jednym oczkiem, a Patryk Dolny bez żadnego punktu.

Sensacyjne zwycięstwo, zapewniło w ostatecznym rozrachunku utrzymanie Sparty Wrocław w Enea Ekstralidze.

Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news

{"id":"","title":"","signature":""}

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (8)
avatar
BYK Leszno
2.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zapomnieli o największej Leszno 75-0 Rzeszów :)  
avatar
sympatyk zuzla
1.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
RUNDA ZASADNICZA TO RUNDA ZASADNICZA NIE ZAWSZE MUSI BYĆ POWTÓRKĄ  
SputniK.Z.G
1.09.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
I to jest najpiękniejsze w tym sporcie,że takie ekipy skazywane na spadek potrafiły wygrywać mecze u tych,na pewno w PO.A,i pyszałki z tych klubów na necie trochę spokornieli.  
avatar
smok
1.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Całkowicie zgadzam się z pierwszym miejscem, bo Leszno- Rzeszów nie liczę. To był szok!  
avatar
radovan
1.09.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No i LESZNO-RZESZÓW