W tym artykule dowiesz się o:
Okres transferowy bardzo często w sporcie żużlowym bywa niemal na równi ciekawy, co sam sezon. Medialne doniesienia elektryzują fanów w całej Polsce niczym torowe szarże ich ulubieńców. Ostatnie lata obfitują w bardzo liczne zmiany barw klubowych. Dawniej było ich znacznie mniej, a w czasach PRL-u transfery były rzadkością. Ciekawostką jest fakt, iż zdarzali się tacy, którzy na przeprowadzkę decydowali się dopiero po kilku dekadach. Prawdziwy boom zaczął się w roku 2006, kiedy to zdecydowano się całkowicie znieść limit liczby zawodników zagranicznych w składach. Mimo corocznych zmian i regulacji emocji zimą nie brakuje. Często bywa tak, że dana zmiana barw nie jest zbyt głośno komentowana, ponieważ dotyczy tzw. "drugiej linii". Po czasie okazuje się jednak, że sprowadzenie takiego zawodnika było niezwykle przemyślanym zagraniem, gdyż ten najzwyczajniej w świecie z marszu stał się liderem zespołu, a nawet czołową postacią rozgrywek. Które transfery sezonu 2013 uznaliśmy za najbardziej korzystne?
Sezon 2012 nie był w jego wykonaniu najlepszy. W barwach Dospel Włókniarza Częstochowa nie osiągnął praktycznie nic. Również indywidualnie nie prezentował się na miarę swoich możliwości, mając czasem problem, by w ogóle znaleźć się w składzie "Lwów". Słaba skuteczność "Zengiego" sprawiła, iż w Częstochowie postawiono na innych zawodników. Wychowankiem Falubazu Zielona Góra zainteresowali się działacze Fogo Unii Leszno. - Wierzę, że przez całe rozgrywki będę jeździł na równym, wysokim poziomie i w każdym spotkaniu zdobywał 10-12 punktów - deklarował nowy nabytek "Byków".
Co prawda jego forma nie była tak okazała, jak zapowiadał, lecz poczynił spory postęp. W szeregach Unii spisywał się lepiej niż chociażby Fredrik Lindgren, który przecież startuje w cyklu Grand Prix. Warto dodać, iż Zengota na pewno wykonał plan minimum, gdyż był skuteczny na własnym torze, zdobywając średnio równo 2 punkty na bieg. Ogólnie jego średnia biegowa urosła o niemal 0,4 "oczka" na wyścig w stosunku do poprzedniego sezonu.
4. Rune Holta
O jego nadgarstkach rozpisywali się już wszyscy, kierując jednocześnie na ścieżkę, mającą powoli prowadzić do końca kariery. Opinia rekonwalescenta przylgnęła do niego po słabszych sezonach w barwach Unibaksu Toruń oraz Stelmet Falubazu Zielona Góra. Niektórzy mówią, iż druga młodość zaczyna się po czterdziestce. I chyba te słowa Norweg z polskim paszportem wziął sobie do serca. Tegoroczny 40-latek zdecydował się na kolejny już powrót do Częstochowy. Ten ruch okazał się słuszny, zarówno dla niego jak i dla miejscowych działaczy, którzy jakby nie było nieco zaryzykowali ze sprowadzeniem Rune Holty. - Wszyscy patrzyli sceptycznie na ten transfer, zawodnik przez wielu był skreślony. Ciągle mówiono o jego nadgarstkach, każdy wiedział o nim "wszystko". Rune pokazał, że jest w gazie, a myślę że stać go na jeszcze więcej - mówił niedawno w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Łukasz Kowalski.
"Rysiek" może nie imponuje swoimi statystykami indywidualnymi tak jak choćby kilka lat temu. Jednak w jego postawie na torze znów widać to, co przez lata było jego znakiem rozpoznawczym, a więc przysłowiowy lwi pazur. Holta nie odpuszcza, walczy i znów cieszy oko swoją ambitną postawą. Jego wkład w wyniki Dospel Włókniarza Częstochowa był znaczny, gdyż nie odpuszczał w najważniejszych momentach i wygrywał kluczowe wyścigi.
Po latach spędzonych w Lesznie zdecydował się na zmianę otoczenia. Nowych pracodawców znalazł we Wrocławiu. Niepokorny Australijczyk dość szybko stał się jednym z liderów miejscowej Betard Sparty. Z ligowego średniaka stał się filarem swojej nowej drużyny. To właśnie on wraz z Taiem Woffindenem zdecydowali swoją postawą o utrzymaniu drużyny, które w przedsezonowych opiniach graniczyło z cudem. Niech dowodem poprawy jego skuteczności będzie fakt, iż w stosunku do roku poprzedniego awansował aż o ponad dwadzieścia pozycji w rankingu indywidualnym ENEA Ekstraliga. Średnia biegowa równa 2,044 dała mu wysokie 16. miejsce w statystykach zawodniczych.
- Troy może być jeszcze lepszy. Uważam, że już teraz jest to zawodnik na miarę cyklu Grand Prix. U nas wszedł na bardzo wysoki poziom i ten sezon był dla niego zdecydowanie najlepszy w karierze jeśli chodzi o Ekstraligę - mówił na łamach oficjalnej strony klubu trener Piotr Baron.
O klasie Jarosława Hampela nikomu mówić nie trzeba. Jest to bez wątpienia najlepszy polski żużlowiec ostatnich lat. Jednak nawet w przypadku jeźdźców z najwyższej półki zdarzyć się może znaczący progres skuteczności. W sezonie 2012 Stelmet Falubaz Zielona Góra po kilku latach opuścił podium Drużynowych Mistrzostw Polski. To oznaczało, że zielonogórzanie, by myśleć o powrocie na tron powinni wzmocnić swój skład. Kto byłby lepszym kandydatem niż człowiek, który już wcześniej prowadził aż trzy drużyny do złota rozgrywek ligowych? Kimś takim jest właśnie Hampel. Doskonale odnalazł się w roli lidera nowego zespołu, będą jednocześnie najskuteczniejszym indywidualnie zawodnikiem w ENEA Ekstralidze.
Ograniczenia KSM wymogły na sternikach Unia Tarnów rezygnację z któregoś ze swoich liderów. Tym samym tuż po tym jak Jaskółki zdobyły złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski, ich szeregi opuścił Greg Hancock. Ciężko było szukać zawodnika o niskim KSM, który gwarantowałby poziom sportowy Amerykanina. Tarnowianie zdecydowali się postawić na Artioma Łagutę.
Rosjanin w przeszłości wielokrotnie udowadniał, iż ma wielki talent, lecz zdaniem wielu jego rozwój zahamował zbyt wczesny awans do cyklu Grand Prix przed sezonem 2011. W walce o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata był jedynie statystą, we Włókniarzu Częstochowa również powodziło mu się ze zmiennym szczęściem. Rok później Artiom związał się z Polonią Bydgoszcz. Również tam nie osiągnął poziomu, który zapowiadały jego juniorskie lata. Po dwóch sezonach notowania reprezentanta Rosji spadły. Mimo to na jego angaż zdecydował się Marek Cieślak, o którym mówią, że jak mało kto ma on nosa do zawodników, co potwierdza właśnie przypadek Łaguty. W szeregach Unii Tarnów 23-latek rozwinął skrzydła, stając się jej liderem oraz czołową postacią ligowych rozgrywek. Faktu, iż młodszy z braci swoją skuteczność poprawił o niemal cały punkt na wyścig chyba zbyt szeroko komentować nie trzeba.