W tym artykule dowiesz się o:
Po kolejnym spadku z ENEA Ekstraligi, ubiegła zima była w Gdańsku bardzo burzliwa. Jeszcze w trakcie niefortunnego sezonu ze współpracy z żużlowcami Wybrzeża Gdańsk wycofał się wieloletni mecenas sportu żużlowego - Grupa Lotos, której przedstawiciele przekonywali jednak, że będą bacznie obserwować co dzieje się w gdańskim żużlu. Doszło też do zmiany prezesa. Macieja Polnego zastąpił Robert Terlecki, który w przedsezonowych zapowiedziach przekonywał, że jego celami są awans do ENEA Ekstraligi, stabilizacja finansowa klubu oraz integracja środowiska żużlowego w Gdańsku.
Już w pierwszych miesiącach pracy Terleckiego, kibice przeżywali zawód. Nowy prezes przekonywał bowiem, że stoją za nim sponsorzy, za pomocą których miał wcześniej prowadzić klub koszykarski z Lublina. Wraz z nim, klubem miał zarządzać Henryk Solarski powiązany z firmą Star Carboline, która miała przeznaczyć na gdański żużel milion złotych. Wszystkich, z nowym zarządem klubu na czele zadziwił fakt, że zapowiedzi nie zostały przekute na czyny.
Mimo problemów, szybko skompletowano silny na pierwszoligowe warunki skład, którego celem była dominacja w I lidze. Z zespołu odeszli Nicki Pedersen, Piotr Świderski, Kamil Brzozowski, Tomasz Chrzanowski i Maksim Bogdanow. Pozostali wybrany na kapitana drużyny Thomas H. Jonasson, Renat Gafurow i juniorzy z kuszonym w okresie transferowym Krystianem Pieszczkiem na czele.
Do Wybrzeża dołączyli Dawid Stachyra, mający wcześniej okazję startować w czerwono-biało-niebieskich barwach, a także Robert Miśkowiak i Artur Mroczka. Gdańszczanie zakontraktowali też kilku obcokrajowców, ale tylko Mathias Thoernblom dostał swoją szansę. Pozostali zostali wypożyczeni do innych klubów. Za drużynę odpowiedzialni byli Stanisław Chomski wraz z Andrzejem Terleckim.
Był moment, w którym sytuacja klubu stała się podbramkowa. W mediach coraz głośniej mówiono o możliwym odejściu zawodników. Ostatecznie sponsorem tytularnym została firma Renault Zdunek, a do grona sponsorów dołączyły takie marki, jak Lotto, Polski Cukier, czy też Ziaja.
Najlepszy zawodnik: Krystian Pieszczek
Gdańska drużyna została tak zbudowana, aby wszyscy zawodnicy się uzupełniali. Niestety przez większość sezonu Renault Zdunek Wybrzeże borykało się z kontuzjami, przez które kilka spotkań stracili Thomas H. Jonasson, czy Robert Miśkowiak. Właśnie Szwed zakończył sezon z najwyższą średnią biegopunktową w całej lidze, jednak takich wyników wszyscy od niego oczekiwali, z samym Jonassonem na czele i nie było to zaskoczenie.
Robert Miśkowiak zakończył sezon z średnią 2,134. Dało mu to piąte miejsce w całej lidze, jednak biorąc pod uwagę fakt, iż w ubiegłym sezonie zakończył sezon ze średnią biegową 2,381, będąc wówczas zdecydowanie najlepszym zawodnikiem I ligi, z pewnością stać go na więcej.
Olbrzymi postęp poczynił natomiast Krystian Pieszczek. Co prawda początek sezonu nie był zbyt udany dla wychowanka Wybrzeża, jednak jak już się rozkręcił, był praktycznie nie do ugryzienia. Pieszczek był zawodnikiem "robiącym różnicę", gdyż poza Andrzejem Lebiediewem, w I lidze nie było skutecznych juniorów. W efekcie to najmłodszy z podstawowych zawodników klubu znad morza był najczęściej wybieranym zawodnikiem do siódemki kolejki I ligi nie tylko swojego klubu, ale całej ligi.
W końcu "Krycha" zdobył swój pierwszy komplet w lidze. Stało się to w meczu z Lokomotivem Daugavpils. Udało mu się też obronić Brązowy Kask mimo, że dwukrotnie sięgał po to trofeum jeszcze jako żużlowiec niepełnoletni. - Na pewno jestem teraz bogatszy o doświadczenie i mocniejszy psychicznie. Obroniłem tytuł, a bronić jest zawsze ciężej niż zdobywać. Liczę na to, że w przyszłym roku też go obronię - zapowiedział Pieszczek.
Największe rozczarowanie: Dawid Stachyra
"Davidoff" wrócił do Gdańska po dobrym sezonie w barwach Lubelskiego Węgla KMŻ. Kibice wiele spodziewali się po tym zawodniku, gdyż zakończył on 2012 rok ze średnią biegową 1,974, co dało mu szóste miejsce pod względem średniej w całej lidze. Dodatkowo świetnie spisywał się w turniejach indywidualnych i wielu gdańszczan uważało, że niepotrzebnie z niego zrezygnowano po awansie w 2011 roku.
Początek sezonu w wykonaniu Stachyry był niezły. Co prawda zdobywał sporo punktów, jednak musiał się sporo męczyć na torze, by tego dokonać. Z biegiem czasu było coraz gorzej. W meczu u siebie z Lubelskim Węglem KMŻ zdobył cztery punkty, w Rawiczu sześć, a w następnych meczach odpowiednio jedno, trzy i ponownie jedno oczko. Trener Stanisław Chomski zdecydował się go wycofać ze składu.
Podczas sezonu, Stachyrę zastępowali Dominik Kossakowski, Mathias Thoernblom i Krzysztof Jabłoński. Pewniejszym punktem od niego był też jadący szczególnie dobrze pod koniec sezonu Marcel Szymko, a żużlowiec startujący wcześniej w barwach klubów z Lublina i z Rzeszowa był załamany obrotem sytuacji. - Powiem szczerze, że to dla mnie bardzo trudny czas. Spodziewałem się zupełnie czego innego i przeżywam wielki szok. Nie mogę znaleźć odpowiedniej prędkości, by móc się ścigać na równi z kolegami z toru. Wiem, że otrzymałem wiele szans i w większości były one stracone. Co prawda na początku, mimo że czułem, że nie jadę tak jak bym chciał, zdobywałem niezłą liczbę punktów, ale teraz jest tragedia. Chciałbym, aby działacze z Gdańska dali mi szanse. Mam ambicję, by wrócić do ubiegłorocznej formy. Chcę zrobić dla drużyny wiele gdyż wiem, że mam za sobą kibiców, którzy mimo niepowodzeń wciąż mnie wspierają. Mam też wiele do udowodnienia - mówił Stachyra.
Pierwszy mecz po powrocie na tor był dla Dawida Stachyry znakomity. Zdobył komplet punktów z Lubelskim Węglem KMŻ, jednak w rewanżu w Lublinie... czterokrotnie przyjeżdżał ostatni. Sezon uratował jednak niezłymi występami w Daugavpils oraz z GKM-em Grudziądz i z pełnym przekonaniem można stwierdzić, iż mimo słabszego sezonu, również jego jazda nie pozostała bez wpływu na awans gdańszczan do ENEA Ekstraligi.
Najlepszy mecz: Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk - GKM Grudziądz (runda finałowa)
Podczas całego sezonu Renault Zdunek Wybrzeże konsekwentnie dążyło do celu, jakim jest awans do ENEA Ekstraligi. Po drodze jednak podopieczni Stanisława Chomskiego zaliczyli kilka wpadek i o ostatecznym triumfie miał decydować ostatni mecz sezonu. Rywalem czerwono-biało-niebieskich był GKM Grudziądz, który w przypadku zwycięstwa, zapewniłby sobie kosztem gdańszczan awans do ENEA Ekstraligi.
Gdy w pierwszym wyścigu mimo taśmy Andrieja Karpowa gdańszczanie przegrali 1:5, nawet najwięksi optymiści nie spodziewali się tego, co zdarzyło się w kolejnych biegach. Gdańscy zawodnicy jechali jak w transie, a około 11 tysięcy fanów z Gdańska miało prawdziwe powody do radości.
Czerwono-biało-niebiescy wygrywali większość startów, a nawet jak przegrywali wyjścia spod taśmy, szybko mijali rywali. Bardzo aktywni na trasie byli szczególnie Marcel Szymko oraz Dawid Stachyra i doszło do niespotykanej często na takim poziomie sytuacji - gospodarze zwyciężyli w dziewięciu biegach z rzędu, z czego aż pięć razy podwójnie!
Pod koniec spotkania grudziądzanie potrafili już nawiązać walkę, ale wynik 59:31 mówi sam za siebie. - Na wynik pracuje się miesiącami. Byli malkontenci, którzy krytykowali Dawida Stachyrę i Marcela Szymkę, ale żużel uczy pokory i cierpliwości. Jest to co się ma i trzeba z tego zbudować zespół. Rozpiętość punktowa zawodników sama o sobie świadczy. To wszystko w tym meczu pokazało, że byliśmy tymi, którym należy się ekstraliga - mówił Stanisław Chomski. - U siebie jesteśmy bardzo mocną drużyną, co pokazaliśmy w ostatnim meczu. Od pewnego czasu zaczęło wszystko się układać w drużynie, było to widać. Pomimo pierwszego przegranego meczu, wyciągnęliśmy wnioski i pojechaliśmy bardzo dobrze. W tym spotkaniu nie chodziło o indywidualną zdobycz, tylko o końcowy wynik i to zrealizowaliśmy - dodał Robert Miśkowiak.
Najgorszy mecz: Kolejarz Rawag Rawicz - Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk
Są takie sytuacje, które gdańskim żużlowcom nie przystoją. Klub, którego budżet wynosił ok. 4,5 miliona złotych, nie miał prawa przegrać w Rawiczu z mającym do dyspozycji kilkaset tysięcy złotych Kolejarzem Rawag. Tak się jednak stało.
Do Rawicza gdańszczanie pojechali bez Thomasa H. Jonassona, którego zastąpił Dominik Kossakowski. Poza tą zmianą, wystąpili wszyscy pozostali zawodnicy. Do szóstego wyścigu gospodarze prowadzili różnicą dwóch punktów, jednak później aż cztery razy wygrywali podwójnie i zwyciężyli 50:39!
W gdańskim zespole nie zawiedli tylko urodzony w Rawiczu Robert Miśkowiak oraz Krystian Pieszczek. Dawid Stachyra, Artur Mroczka, Renat Gafurow i Marcel Szymko zdobyli łącznie zaledwie 19 "oczek".
Była to pierwsza porażka Wybrzeża w historii konfrontacji z Kolejarzem Rawag. Co ciekawe rawiczanie odnieśli przez cały sezon tylko jedno zwycięstwo - właśnie z drużyną, która awansowała do ENEA Ekstraligi. - Nie da się sensownie wytłumaczyć po takim spotkaniu. Popełnialiśmy głupie błędy i nie spasowaliśmy się z rawickim torem. Każdy w jakimś biegu dał plamę i mieliśmy sporo wypadków losowych, jak wykluczenia - mówił na gorąco Stanisław Chomski, który podczas sezonu często odnosił się do tej niechlubnej porażki.
Budżet
Kwestie finansowe od początku istnienia nowego zarządu spędzały sen z powiek działaczom i sympatykom klubu znad morza. Robert Terlecki późno objął klub, jednak miał tego świadomość. Z pewnością sytuacji nie ułatwiały sytuacje z wspomnianym wcześniej Henrykiem Solarskim, długi po poprzednim sezonie i wycofanie się dotychczasowego sponsora tytularnego.
Największym problemem podczas sezonu były poślizgi z wypłatami dla zawodników. Założony początkowo budżet, który miał wynosić około 5,5 miliona złotych, szybko skorygowano do 4,5 miliona. - Damy radę i to jest najważniejsza odpowiedź. Krawiec kraje, jak mu materiału staje i muszę znaleźć takie rozwiązania, abyśmy sobie ze wszystkim poradzili. Nie ukrywam, że jest to mniej o milion złotych, ale mamy sytuację z panem Henrykiem Solarskim, który zrobił to co zrobił - mówił Robert Terlecki tuż po podpisaniu umowy ze sponsorem tytularnym, Renault Zdunek. Sytuację mieli uratować mniejsi sponsorzy, jednak podczas sezonu nie było różowo.
Ważne jest to, że w Gdańsku nikt nie ukrywał, że są problemy. - Klimat jest dobry i jak będzie wszystko działało tak, jak byśmy chcieli to będzie dobrze. Jeśli jednak coś się nie zmieni, to może być coraz gorzej. Gdańsk nie może sobie pozwolić na to, żeby przespać odpowiedni moment - mówił Artur Mroczka. Mamy czas, musimy rozmawiać, tworzymy monolit z trenerem podtrzymującym nas na duchu w ciężkich chwilach. Pewne problemy rozwiązujemy w swoim gronie - deklarował Robert Miśkowiak.
Czy wobec problemów z regularnymi remontami silników i odbiegającej od ideału bazy sprzętowej, coś w pewnym momencie pękło w żużlowcach z Gdańska? - Widzę, że zawodnicy stracili troszkę pewność siebie. Być może to wynika w jakimś stopniu z tego zagadnienia. Sprzęt trzeba remontować i wszyscy są tego świadomi - twierdził podczas trwającego sezonu niezmiennie wierzący w swój zespół trener Stanisław Chomski.
Wybrzeże zakończyło sezon z długiem i obecnie przedstawiciele klubu szukają sponsorów, którzy pomogliby w załataniu dziury budżetowej i w otrzymaniu licencji - Przez ostatni miesiąc sporo załatwiliśmy. Czekamy na finalizację pewnych kwestii i w porównaniu do ubiegłego roku, mamy dużo luzu. Gorzej wygląda obecny stan kasy klubowej, gdyż musimy spłacać długi. Nie jest jednak tak źle. Pamiętajmy też, że ten rok nie jest zamknięty na sto procent. Czekamy na ostatnie transze i mogę powiedzieć, że stan finansów za sezon, w którym awansowaliśmy będzie bliski zeru - zakomunikował Robert Terlecki w niedawnej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Jaka przyszłość gdańskiego żużla?
Po awansie do ENEA Ekstraligi, głównym zadaniem pracowników klubu jest w pierwszej kolejności znalezienie funduszy na to, aby otrzymać licencję na 2014 rok. Ponadto niezbędne są wzmocnienia, aby kolejny rok nie zakończył się tak, jak wcześniejsze - spadkiem do niższej ligi.
Praktycznie pewne jest to, że z klubem pożegna się dwóch zawodników - Marcel Szymko, który w przyszłym sezonie będzie seniorem oraz Dawid Stachyra. Pozostali mają realną szansę na pozostanie na przyszły rok. Dla gdańszczan najważniejsze jest pozostanie Krystiana Pieszczka. Po świetnym sezonie nigdzie ruszać się nie chce odrodzony Artur Mroczka. Robert Miśkowiak i Thomas H. Jonasson również mogą sobie dać radę w ENEA Ekstralidze, a nad morzem mało kto wyobraża sobie skład bez Renata Gafurowa.
Jeśli chodzi o wzmocnienia, to Wybrzeże musi zakontraktować lidera. Mógłby być nim Nicki Pedersen, którego PGE Marma Rzeszów spadła do I ligi i Duńczyk z pewnością zmieni klub. Ponadto po spadku Polonii mało kto wyobraża sobie jazdę Grega Hancocka w Bydgoszczy, a Amerykanin już wcześniej poznał nadmorskie powietrze, jeżdżąc w Wybrzeżu w 2009 roku. Drużyny z Bydgoszczy i z Rzeszowa mogą też opuścić Krzysztof Buczkowski, Robert Kościecha, Grzegorz Walasek, czy też Rafał Okoniewski. Bój o tych zawodników toczyć będzie jednak wiele klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej. Aby solidnie się wzmocnić, działacze z Gdańska będą jednak musieli postarać się o dodatkowe fundusze.
W ostatnich latach szkolenie w Gdańsku zmieniło się nie do poznania, jednak po tym jak Marcel Szymko przestał być juniorem, ryzykowne może być postawienie na siedemnastoletniego Dominika Kossakowskiego, czy też jego rówieśników, którzy równie dobrze mogą nabierać doświadczenia w niższych ligach, jadąc jako goście. Po czołowych juniorów na rynku ustawiają się jednak coraz dłuższe kolejki.