W tym artykule dowiesz się o:
Wydawać by się mogło, że duński mistrz Nicki Pedersen do poprzedniego sezonu w sporcie żużlowym osiągnął już wszystko. Trzykrotnie był Indywidualnym Mistrzem Świata, sięgał też po czempionat z reprezentacją swojego kraju. W jego bogatej kolekcji tytułów brakowało mu jednak Drużynowego Mistrzostwa Polski. Długo też w ogóle nie mógł się doczekać, aż na jego szyi zawiśnie jakikolwiek krążek z tych rozgrywek. Sytuacja urosła do miana legendy, mówiono o "klątwie Pedersena".
Mit został obalony w zeszłym roku, kiedy to mistrzowską koronę wywalczyła Fogo Unia Leszno, której Pedersen jest zawodnikiem. Nie tylko on z czołowych zagranicznych jeźdźców po raz pierwszy w karierze poznał wtedy smak polskiego złota. Drugim takim zawodnikiem jest Emil Sajfutdinow.
My postanowiliśmy sprawdzić, którzy obcokrajowcy będący istotnymi elementami swoich polskich zespołów, startujący w naszym kraju od kilku lat i posiadający w życiorysach wszelakie sukcesy, wciąż nie posiadają mistrzostwa Polski. W naszym zestawieniu ujęliśmy jednak tylko tych, którzy w tym roku mogą zmienić taki stan rzeczy i dopisać do swojego CV zespołowy czempionat naszego kraju, czyli krótko: tych, którzy będą jeździć w PGE Ekstralidze. Zaczynamy.
Urodzony w 1992 roku "Liglad" w polskiej lidze zadebiutował w 2010 roku w barwach klubu z Torunia. Po dwóch sezonach spędzonych w Grodzie Kopernika reprezentant Danii przeniósł się do Gorzowa, później do Częstochowy i Wrocławia. W tym roku znów będzie ścigać się dla Stali. "Żółto-niebiescy" wzmocnili kadrę i nie stoją na straconej pozycji w rywalizacji o mistrzostwo.
Przez 6 lat startów w naszym kraju Jensenowi nie było dane stanąć na najwyższym stopniu podium DMP. Dwukrotnie był blisko tego sukcesu - w minionym sezonie, kiedy to Betard Sparta Wrocław rywalizowała w finale ligi ze wspomnianą już leszczyńską Unią oraz w 2012 roku, gdy przegrał złoto wraz z gorzowską ekipą. Dobrze zapowiadał się też jego pierwszy sezon we Włókniarzu (2013 rok), ale po pełnym dramaturgii półfinale z Unibaksem Toruń, Lwy nie awansowały do dwumeczu rozstrzygającym o mistrzowskiej koronie.
W dorobku Jensena są jak dotąd 3 krążki DMP. 2 srebrne (2012, 2015) oraz brązowy (2010).
Bracia Łagutowie
Rosjanie, zwłaszcza Grigorij, przez wiele sezonów skupiali się na jeździe w pierwszoligowym Lokomotivie Daugavpils, którego są wychowankami. Dopiero przed sezonem w 2011 roku zdecydowali się na zmianę klubu. Z Łotwy przenieśli się do oddalonej od Daugavpils o ponad 800 km Częstochowy. Wspólnie we Włókniarzu spędzili tylko rok.
Później ich drogi się rozeszły, ale żaden z nich nie trafił jak dotąd do ekipy, z którą mógłby celebrować zdobycie tytułu. Młodszy Artiom przeniósł się do Bydgoszczy (2012), później dwa lata spędził w Tarnowie, a teraz drugi rok z rzędu będzie ścigać się dla MRGARDEN GKM-u Grudziądz. Trudno przypuszczać, by z zespołem dowodzonym przez Roberta Kempińskiego stanął w tym sezonie na piedestale, choć kto wie. Życie pisze różne scenariusze.
Z kolei "Grisza" był wierny Włókniarzowi przez 4 sezony. Z Częstochowy odszedł dopiero po finansowym kryzysie i trafił do KS Toruń. Wśród Aniołów nie zagrzał jednak miejsca na dłużej. Teraz będzie zdobywać punkty dla beniaminka z Rybnika. Celem ROW-u na 2016 rok nie jest jednak walka o medale, lecz o utrzymanie.
Dotychczas klan Łagutów wspólnie posiada jedynie dwa krążki DMP (brązowe). Oba należą do Artioma, który sięgnął po nie w czasie startów w tarnowskiej Unii. Grigorij póki co nie posiada żadnego.
Niespełna 31-letni Australijczyk dopiero od niedawna należy do czołówki. W 2015 roku zadebiutował jako pełnoprawny uczestnik cyklu Grand Prix i od razu zaszedł wysoko, bowiem został sklasyfikowany na 5. miejscu.
W Polsce Doyle startuje od 2008 roku. Niemalże co sezon zmieniał pracodawcę. Do Ekstraligi trafił w zeszłym roku, podpisując kontrakt z KS Toruń. Klub ten zakończył minione rozgrywki na 4. miejscu. Wcześniej, zanim australijski żużlowiec został członkiem toruńskiego zespołu, był zawodnikiem kolejno: Kolejarza Rawicz, Startu Gniezno, Polonii Piła, ROW-u Rybnik, znowu rawickiego Kolejarza i Orła Łódź.
W tym sezonie Jason Doyle będzie punktować dla Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra. Po dwóch latach bez medalu team spod znaku Myszki Miki chętnie znów wróciłby na podium mistrzostw Polski, ale czy od razu będzie w stanie zawędrować na sam szczyt?
Podobnie jak Doyle, Duńczyk też raptem kilka lat temu zaczął aspirować do zrywania cennych skalpów. W najsilniejszej żużlowej lidze świata, czyli w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju, "Pająk" pojawił się w 2014 roku jako zawodnik Kantoronline ViperPrint Włókniarza Częstochowa. Choć drużyna ta była budowana z myślą o miejscu w czubie tabeli, plany pokrzyżowały pustki w klubowej kasie.
Kildemand po tamtym sezonie przeniósł się do PGE Stali Rzeszów, notabene też klubu borykającego się z finansowymi problemami. Tak jak w Częstochowie, tak i z Żurawiem na kevlarze reprezentant Danii był jednym z liderów zespołu, ale jego indywidualne zasługi nie przełożyły się na wyniki drużyny.
Teraz szanse na to, że Peter Kildemand zostanie posiadaczem złotego medalu za wygranie PGE Ekstraligi są bardzo duże, ponieważ Duńczyk przeszedł do ligowego potentata broniącego mistrzowskiej korony - związał się z Fogo Unią Leszno.
Pochodzący z Brazylii reprezentant Szwecji to zawodnik z najdłuższym stażem w polskich ligach z tego zestawienia. "Toninho", który w tym roku skończy już 31 lat, swoją przygodę ze startami w naszym kraju rozpoczął w 2005 roku, gdy związał się z Atlasem Wrocław. Później nastąpił rok przerwy i ten najsłynniejszy ciemnoskóry żużlowiec wrócił przed polską publikę jako zawodnik częstochowskiego Włókniarza.
Różne perypetie, głównie pozasportowe, sprawiły, że Lindbaeck nie zagrzał miejsca w czołówce ani w polskim klubie, który mierzyłby się w konfrontacji o mistrzostwo. W 2016 roku Brazylijczyk ze szwedzkim paszportem do swojej kolekcji sukcesów raczej nie dopisze Drużynowego Mistrzostwa Polski, bo tak samo jak Artiom Łaguta, związał się z grudziądzkim klubem, którego aspiracje jak na razie nie sięgają szczytów. Lindbaeck ma jednak szansę udowodnić, że znakomity 2015 sezon nie był jednorazowym wyskokiem i rzeczywiście ustabilizował swoją dyspozycję na wysokim poziomie.
"Toninho" nie posiada medalu z polskich rozgrywek. Oprócz klubów z Wrocławia i Częstochowy, w naszym kraju jeździł jeszcze dla RKM-u Rybnik, Polonii Bydgoszcz, Startu Gniezno i Orła Łódź, a także dla występującego na zapleczu PGE Ekstraligi łotewskiego Lokomotivu Daugavpils.
Aktualny Indywidualny Mistrz Świata również nie posiada lauru za Drużynowe Mistrzostwo Polski. Talent "Tajskiego" dostrzegł Marian Maślanka, były prezes Włókniarza Częstochowa, który zatrudnił go w tym klubie w 2008 roku. Z Lwem na piersi Brytyjczyk jeździł przez 3 sezony i choć przez dwa pierwsze lata biało-zieloni byli jednym z silniejszych klubów, nie udało im się z Woffindenem w kadrze sięgnąć po mistrzowską koronę.
Poza Częstochową w Polsce mistrz z Wysp Brytyjskich startował w Starcie Gniezno oraz wrocławskiej Sparcie, w której zresztą jeździ do tej pory. I to właśnie z ekipą ze stolicy Dolnego Śląska był najbliżej złotego medalu w PGE Ekstralidze. Już czuł jego zapach, miał go na wyciągnięcie ręki, ale mimo że on sam spisał się bardzo dobrze, musiał zadowolić się srebrem.
Oprócz wicemistrzostwa Polski za zeszły sezon, Tai posiada brązowy medal DMP z 2009 roku zdobyty wraz z Włókniarzem. Wówczas Woffinden również mocno przyczynił się do tego sukcesu. Był to jego pierwszy sezon, kiedy objawił się jego ogromny potencjał. Teraz Tai Woffinden to już dwukrotny IMŚ i duma Brytyjczyków.