Greg Hancock władcą Antypodów. Wygrywał turnieje, czas na koronację

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ze wszystkich 202. turniejów cyklu Grand Prix, tylko pięć odbyło się poza Europą. Wszystkie miały miejsce na kontynencie australijskim. Niemal zawsze brylował w nich Greg Hancock, będący obecnie o krok od czwartego tytułu w karierze.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 7

Amerykańska żywa legenda speedwaya triumfowała w aż trzech rundach na Antypodach, w tym dwóch w Australii. Greg Hancock w 2002 roku święcił sukces w Sydney, zaś po trzynastu latach w Melbourne. W 2012 roku udało mu się ponadto ograć rywali w nowozelandzkim Auckland. Nikt nie może pochwalić się takimi osiągnięciami na torach w tej części świata.

Brakującym elementem całej układanki jest już tylko możliwość odbioru w Australii złotego medalu i okazałego pucharu. Wydarzenia sprzed niespełna trzech tygodni z Torunia sprawiły, że 46-letni internacjonał przyleciał do Australii, będąc o jeden wygrany bieg od czwartego mistrzostwa.

Turnieje w Australii i Nowej Zelandii bywały jednak szczęśliwe nie tylko dla Hancocka. Sukcesy odnosili w tych urzekających miejscach także reprezentanci Polski. Nasz portal postanowił przybliżyć dotychczasowe rundy cyklu, które miały miejsce poza Starym Kontynentem.

2
/ 7

Odrodzony Hancock triumfuje w Sydney

Posiadająca prawa do organizacji zawodów Grand Prix brytyjska firma BSI zdecydowała się w 2002 roku rozbudować kalendarz imprez i śmielej wprowadzać światowy speedway na większe stadiony. W cyklu zagościły nowe lokalizacje, takie jak np. Goeteborg czy Hamar. Po raz pierwszy jeden z turniejów zaplanowano poza Europą. Areną zmagań był obiekt, który dwa lata wcześniej gościł Letnie Igrzyska Olimpijskie - Stadium Australia w Sydney. Pomimo usilnych starań obrotnego promotora Davida Langera na trybunach zasiadły 32 tysiące widzów, co ostatecznie odebrano, jako wynik mało satysfakcjonujący.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow gotowy na powrót do SGP. Chce wjechać na szczyt

Przed rundą w największym mieście kraju kangurów pewny piątego w karierze mistrzostwa globu był już Tony Rickardsson. Pojedynek o srebro i brąz toczyli za to australijscy giganci w osobach Jasona Crumpa i Ryana Sullivana. Lepszy okazał się ten pierwszy, który miał szansę wygrać cały turniej, po tym jak znalazł się w stawce finałowego wyścigu. Padł on jednak łupem powracającego do czołówki cyklu Hancocka, który na mecie okazał się minimalnie lepszy od Scotta Nichollsa. Tuż za nimi do mety dojechał osrebrzony "Crumpie". Poza podium zakończył zmagania startujący jeszcze pod flagą norweską Rune Holta.

Dziewiczy australijski turniej nie okazał się zbyt udany dla trójki reprezentantów Polski. Tomasz Gollob po udanym początku, w kolejnych biegach popełniał błędy i odpadł tuż przed półfinałami. Sebastian Ułamek i Krzysztof Cegielski uplasowali się natomiast w drugiej części tabeli, choć początek zmagań również mieli obiecujący.

Grand Prix Australii 2002, Sydney: 1. Greg Hancock (USA) - 25 2. Scott Nicholls (Wielka Brytania) - 20 3. Jason Crump (Australia) - 18 4. Rune Holta (Norwegia) - 1610. Tomasz Gollob (Polska) - 8 16. Sebastian Ułamek (Polska) - 5 18. Krzysztof Cegielski (Polska) - 4

Impreza w Sydney nie sprawiła, że żużel w wydaniu Grand Prix na dłużej zagościł poza Europą, choć plany zakładały, że w 2003 roku w kalendarzu znajdzie się zarówno runda w Australii, jak i w Nowej Zelandii. Nic z tego nie wyszło i fani speedwaya na południowej półkuli na ponowną wizytę najlepszych musieli czekać dekadę. Dla Hancocka upływający czas nie miał jednak większego znaczenia...

3
/ 7

Amerykanin ponownie górą poza Europą

Organizacja turnieju w ojczyźnie wielkich mistrzów: Ivana Maugera, Barry'ego Briggsa i Ronnie'go Moore'a nie byłaby możliwa, gdyby nie obrotny fan żużla i majętny promotor Bill Buckley. Nowozelandczyk bardzo poważnie potraktował plany ściągnięcia do siebie cyklu i wraz z BSI postanowił zrealizować projekt. Na lokalizację zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wybrano urokliwie usytuowany Western Springs Stadium w Auckland. Była to inauguracja żużlowego sezonu 2012.

Tor, na którym przyszło rywalizować żużlowcom liczył sobie aż 413 metrów, co do dziś pozostaje najdłuższym owalem, na którym przyszło ścigać się w Grand Prix. Zdecydowanie najlepiej radził sobie na nim Greg Hancock. Broniący w ówczesnym sezonie tytułu mistrzowskiego Kalifornijczyk stracił tylko dwa punkty i odniósł w pełni zasłużone zwycięstwo. W wielkim finale tuż za nim zameldował się perfekcyjnie przygotowany do turnieju Jarosław Hampel.

Przebieg zawodów obok dwójki najwyżej sklasyfikowanych zawodników pokazywał, że w walce o wygraną będzie liczył się także bardzo szybki i pewny w swoich poczynaniach Gollob. Najlepszemu polskiemu żużlowcowi w historii nie powiódł się jednak start w półfinale i musiał zadowolić się piątym miejscem. Turniej w Nowej Zelandii kompletnie nie wyszedł za to Chrisowi Holderowi (dwunaste miejsce), który po kilku miesiącach cieszył się ze zdobycia indywidualnego mistrzostwa świata.

Grand Prix Nowej Zelandii 2012, Auckland: 1. Greg Hancock (USA) - 22 (3,2,3,3,3,2,6) 2. Jarosław Hampel (Polska) - 18 (1,1,3,3,3,3,4) 3. Nicki Pedersen (Dania) - 13 (1,3,2,2,1,2,2) 4. Jason Crump (Australia) - 12 (2,3,0,2,2,3,0) … 5. Tomasz Gollob (Polska) - 15 (3,3,3,2,3,1)

Premierowy turniej w Auckland cieszył się sporym zainteresowaniem kibiców. Rok później odbyła się tym samym druga nowozelandzka runda i także na inaugurację sezonu. Frekwencja i zafrapowanie żużlem nie były jednak już tak zadowalające. Tym razem wielkie powody do radości mieli polscy sympatycy jazdy w lewo.

4
/ 7

Dominacja Polaków na nowozelandzkim hipodromie

W 2013 roku rozstrzygnięcia w Auckland okazały się wprost wymarzone dla kibiców w Polsce, którzy nad ranem polskiego czasu mogli świętować wielki wynik Hampela i Golloba. Najlepsi polscy żużlowcy zajęli dwa pierwsze miejsce na podium, zdobywając do tego największą ilość punktów. Dzięki temu pierwszy raz w historii cyklu na czele klasyfikacji przejściowej po pierwszym turnieju w sezonie dwie czołowe lokaty zajmowali Biało-Czerwoni.

Początek turnieju nie zwiastował jednak tak udanego startu Hampela, który nie mógł odnaleźć należnej prędkości na bardzo długim, porównywanym do hipodromu torze w największym mieście Nowej Zelandii. Wpadki notował też Gollob, ale w najważniejszych gonitwach obaj prezentowali się zdecydowanie najlepiej z całej stawki. Trzeci z Polaków, Krzysztof Kasprzak spisał się słabiej, kończąc starty na trzynastym miejscu.

Drugi z rzędu finał i jednocześnie miejsce na podium w Auckland zaliczył Nicki Pedersen. Duńczyk po dwóch biegach był już jedną nogą pod prysznicem, ale od trzeciej serii zaczął wygrywać, ratując się ostatecznie przed brakiem awansu do czołowej ósemki. Hancock w trzecim turnieju pozaeuropejskim, trzeci raz był w finale, ale tym razem zakończył go na ostatnim miejscu. Upatrywany w roli faworyta do triumfu Darcy Ward po udanej rundzie wstępnej, musiał finalnie cieszyć się z piątej lokaty.

Grand Prix Nowej Zelandii 2013, Auckland: 1. Jarosław Hampel (Polska) - 15 (1,1,3,2,2,3,3) 2. Tomasz Gollob (Polska) - 15 (3,1,3,0,3,3,2) 3. Nicki Pedersen (Dania) - 12 (0,0,3,3,3,2,1) 4. Greg Hancock (USA) - 11 (3,3,1,1,1,2,0) … 13. Krzysztof Kasprzak (Polska) - 6 (0,3,2,1,0)

W kolejnym sezonie w "Stolicy Południowego Pacyfiku" doszło do zaskakujących rozstrzygnięć. Ku pokrzepieniu serc fanów w Polsce, podtrzymana została tradycja, że na końcowym podium staje jeden z Biało-Czerwonych. Słabszy dzień przytrafił się za to Amerykaninowi.

5
/ 7

"Ale jaja!" Niemiec sprawia wielką sensację

Z jednego z najzabawniejszych w ostatnich latach stwierdzeń zasłynął komentujący zawody Marian Maślanka. Były prezes częstochowskiego klubu w taki sposób skwitował zaskakujący triumf Martina Smolinskiego. Niemiec w Auckland czuł się jak ryba w wodzie, korzystając z bagażu doświadczeń z jazdy na długich torach (indywidualny wicemistrz świata 2012). Butny i bojowo nastawiony do jazdy Smolinski w finale długo jechał ostatni, uporczywie podróżując przy krawężniku. Taka taktyka okazała się słuszna, bo po minięciu na ostatnim kółku rywali, dowiózł do mety turniejowy triumf.

Zwycięstwo najlepszego niemieckiego żużlowca od czasów Egona Mullera należy rozpatrywać w kategoriach sukcesu podobnego do tego, jaki osiągnął w 2000 roku w Coventry, startujący wtedy z dziką kartą Martin Dugard. Dla Smolinskiego sezon 2014 w cyklu Grand Prix okazał się być w ogólnej ocenie pozytywny. Zajął dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej, choć do wyniku z Auckland w żadnej z kolejnych rund już się nie zbliżył. "Smoli" pozostawił jednak po sobie przyzwoite wrażenie.

Dobry start w Nowej Zelandii zanotował Kasprzak, który w tym samym roku wywalczył srebrny medal. Polak miał szansę wygrać na Western Springs Stadium, ale w finale popełnił błąd i zakończył zmagania na trzeciej lokacie. Hampel odpadł w półfinale, natomiast lubujący się w skutecznej jeździe na południowej półkuli Hancock tym razem zanotował niezbyt błyskotliwy występ (trzy zera w pierwszych trzech biegach!) i uplasował się poza pierwszą ósemką.

Grand Prix Nowej Zelandii 2014, Auckland: 1. Martin Smolinski (Niemcy) - 15 (2,3,3,w,2,2,3) 2. Nicki Pedersen (Dania) - 19 (3,3,3,3,3,2,2) 3. Krzysztof Kasprzak (Polska) - 17 (3,3,3,2,2,3,1) 4. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 13 (1,2,3,1,3,3,0) … 7. Jarosław Hampel (Polska) - 8 (1,1,1,2,3,0)

Po wygaśnięciu trzyletniej umowy, dokładający do interesu organizowania turniejów w Auckland promotor Bill Buckley zdecydował się nie kontynuować współpracy z BSI. Po roku żużlowcy powrócili wprawdzie na Antypody, ale już do stęsknionej speedwaya Australii.

6
/ 7

Weteran zdeklasował rywali i sięgnął po srebro

Losy tytułu mistrzowskiego rozstrzygnęły się trzy tygodnie wcześniej. Drugi złoty medal w karierze czekał już w Melbourne na Taia Woffindena. Brytyjczyk przyleciał, więc do swojej drugiej ojczyzny w pełni zrelaksowany. Najbardziej interesująca walka toczyła się tuż za jego plecami - o srebro i brąz walczyli Hancock i Pedersen. Smaczku całej rywalizacji dodawał fakt mocno napiętych stosunków obu zawodników. Kilka miesięcy wcześniej podczas meczu ligowego w Szwecji, Duńczyk spowodował upadek Amerykanina, który po chwili rzucił się na rywala i powalił go na ziemię.

"Grin" nie miał jednak litości i dla duńskiego zawodnika i dla pozostałych oponentów. Wygrał na Etihad Stadium siedem biegów, szybko rozwiewając wątpliwości dotyczące tytułu wicemistrzowskiego. Hancock po raz drugi zawładnął więc żużlową Australią, powtarzając sukces sprzed trzynastu lat z Sydney. W dobrym humorze opuszczał Antypody Maciej Janowski. Wrocławianin zajął trzecie miejsce, udanie zamykając debiutancki sezon w cyklu, który zakończył na siódmej pozycji.

Melbourne nie okazało się z kolei szczęśliwe dla Jasona Doyle'a. Po fatalnej kraksie w biegu finałowym, kończył rok z ciężką kontuzją. W tym roku historia się powtórzyła, z tą różnicą, że urazy wyeliminowały go z jazdy już w Toruniu. Na własnej ziemi będący w życiowej formie Australijczyk miałby najpewniej niepowtarzalną szansę na walkę o tytuł, którą stoczyłby z Hancockiem.

Grand Prix Australii 2015, Melbourne: 1. Greg Hancock (USA) - 21 (3,3,3,3,3,3,3) 2. Niels Kristian Iversen (Dania) - 15 (3,2,w,2,3,3,2) 3. Maciej Janowski (Polska) - 11 (3,1,1,3,0,2,1) 4. Jason Doyle (Australia) - 11 (1,3,2,0,3,2,u/-) … 8. Krzysztof Kasprzak (Polska) - 9 (1,1,3,3,1,0)

W najbliższą sobotę szósta, ale nie ostatnia wizyta czołowych żużlowców na najmniejszym i najmniej ludnym kontynencie. Umowa z Melbourne obowiązuje, bowiem do 2019 roku.

7
/ 7

Stracona szansa Doyle’a. Formalność Kalifornijczyka?

Do tej pory w Australii w dwóch rozegranych turniejach Grand Prix (obu kończących cykl w danym sezonie), kwestia tytułu indywidualnego mistrza świata nie była rozstrzygana. W 2002 roku do Sydney pewny złotego krążka przyleciał Tony Rickardsson, przed rokiem do Melbourne rozpromieniony przybył Tai Woffinden. Teraz wszystko wskazywało na to, że Australijczycy wreszcie doczekają się nie tylko ekscytującego wyścigu po tytuł na własnej ziemi, ale być może także koronacji na niej swojego rodaka.

Mający fenomenalny rok Doyle przewodził w klasyfikacji przejściowej przed przedostatnią rundą w Toruniu, z przewagą pięciu punktów nad Hancockiem. W opinii większości był głównym kandydatem do mistrzowskiej korony. W pierwszym starcie na Motoarenie uczestniczył jednak w poważnym karambolu. Doyle odniósł kontuzję uniemożliwiającą mu dalsze starty w 2016 roku. 31-latek stał przed życiową szansą, ale okrutny los pozbawił go możliwości wyjazdu na ostatnią prostą po żużlowy Mount Everest.

W tej sytuacji świetnie czującemu się na australijskich obiektach Hancockowi do zdobycia złota brakuje zaledwie trzech punktów. Na domiar złego dla Doyle’a, swoją szansę na prześcignięcie go w klasyfikacji będą mieli Woffinden i Bartosz Zmarzlik. Brytyjczyk traci do Australijczyka osiem punktów, Polak dziesięć. W grze o podium wciąż jest także Chris Holder ze stratą czternastu "oczek" do drugiego miejsca.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (2)
avatar
nikiStart
21.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Greg klasa sama w sobie  
avatar
sympatyk żu-żla
20.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Greg wygra nie wygra zawody,wystarczy aby stanoł na pudle najniższym stopniu już medal ma.